Od połowy lipca na naszym niebie pojawiają się meteory. Te spadające gwiazdy, jak się je potocznie nazywa, to Perseidy.
Obecnie można zaobserwować na niebie około 10 meteorów na godzinę, ale ta liczba zaczyna się zwiększać i już w połowie sierpnia w ciągu godziny będziemy mogli zobaczyć około setki spadających gwiazd.
Marcin Drabik z Instytutu Fizyki Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach mówi, że obserwację Perseidów najlepiej prowadzić poza miastem, w miejscu, gdzie nie ma źródeł sztucznego światła.
– Nazwa tego roju bierze się od miejsca na niebie, w którym meteory wchodzą w atmosferę naszej planety. W tym przypadku dzieje się to na tle gwiazdozbioru Perseusza – tłumaczy Marcin Drabik.
Perseidy zawdzięczamy komecie o nazwie 109P/Swift-Tuttle. Meteory są po prostu drobinami skalnymi, które kometa gubi w trakcie podróży przez Układ Słoneczny. Wchodząc w atmosferę naszej planety meteory spalają się na skutek silnego tarcia i stąd świetliste smugi, które widzimy. Perseidy są jednym z największych rojów, które możemy obserwować na nocnym niebie, ale nie jedynym. Marcin Drabik nie ukrywa, że swoją popularność zawdzięczają temu, że pojawiają się w lecie.
– W wakacje mamy po prostu więcej czasu na to, żeby obserwować niebo. Jest jednak mnóstwo innych ciekawych rojów meteorytów. Występują w innych okresach roku, w styczniu, w lutym, czy kwietniu. Nazwy również zawdzięczają gwiazdozbiorom, na tle których je widać. Przykładowo Leonidy, które obserwujemy w listopadzie swoją nazwę otrzymały od gwiazdozbioru Lwa – informuje fizyk.
Perseidy to rój, który obserwowali już starożytni. Znamy wzmianki o tych meteorach sprzed ponad 2 tys. lat.