Wkłady do zasobnika lotniczego, a w nich między innymi drobne elementy sprzętu sabotażowego, amunicję i granaty – takie znalezisko zostało wydobyte z ziemi przez patrol saperski w zeszłym tygodniu w okolicy Pierzchnicy. Żołnierze sporządzili dokumentację zdjęciową wydobytych przedmiotów.
Dionizy Krawczyński prezes Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznych „Jodła” i dziennikarz Radia Kielce podkreśla, że z wielkim prawdopodobieństwem można przyjąć, że odnaleziony pojemnik pochodzi ze zrzutu jaki miał miejsce w nocy z 8 na 9 kwietnia 1944 roku niedaleko miejscowości Ociesęki, który został przejęty przez partyzantów z oddziału „Wybranieckich”. Jak dodaje, żołnierze biorący udział w przejęciach zrzutów składali dodatkową przysięgę, że nie zdradzą tajemnicy państwowej a więc jakichkolwiek informacji związanych ze zrzutem. Niestety wśród tych, którzy przyjmowali ten zrzut znalazło się co najmniej dwie osoby, które złamały tę przysięgę.
– Oni ujawnili swoim kolegom z Batalionów Chłopskich gdzie został złożony ten zrzut. Kilka godziny później pojawił się liczący około 100 osób oddział BCH. Zabrali oni tę część zrzutu, która był ukryta w specjalnie przygotowanym do tego celu schronie. Ocalał jeden zasobnik ukryty w innymi miejscu – opowiada.
Jak informuje Paweł Grosicki (Świętokrzyskie Muzeum Militariów w Małogoszczu) w zasobnikach był sprzęt niemiecki między innymi amunicja do niemieckiego karabinu Mauser.
– W momencie kiedy front przeniósł się na Sycylię a więc do Włoch, wiedząc o tym, że partyzanci używają broni i amunicji zdobycznej, alianci w zrzutach umieszczali właśnie taki sprzęt. Można zobaczyć także magazynki do pistoletu maszynowego Sten oraz Parabellum a także miny przeciwpiechotne – wyjaśnia.
Oprócz tego w zasobnikach były elementy do granatów typu Gammon. Wydobyte zostały również puszki po detonatorach do granatów obronnych Mills.
W województwie świętokrzyskim to kolejne znalezisko związane z wojennymi zrzutami dla partyzantów. Pod koniec lat 90-tych ubiegłego wieku w okolicy Sandomierza znaleziono część zrzutu, który zawierał akcesoria saperskie w tym między innymi detonatory, lonty detonujące oraz materiały wybuchowe.
Historia zrzutu lotniczego i jego kradzieży.
W Wielką Sobotę 8 kwietnia 1944 roku wieczorem cały oddział „Wybranieccy” wyruszył na ochronę zrzutu lotniczego, który miał zostać przyjęty na placówkę zrzutową „Mirt” koło wsi Ociesęki (w kierunku na Wólkę Pokłonną) na terenie Placówki Cisów. Zamknięciem dróg dojazdowych zajął się Edward Skrobot „Wierny” zastępca dowódcy „Wybranieckich”. Jedynie żołnierze zwiadu konnego znajdowali się w grupie przyjmującej cichociemnych.
Zrzut nastąpił około północy. Przyjęto 4 skoczków: kpt. Bolesław Jackiewicz „Łabędź”, ppor. Edward Kiwer „Biegaj”, rtm. Stanisław Raczkowski „Bułany” i ppor. Ludwik Wiechuła „Jeleń”. Poza cichociemnymi w zrzucie przyjęto 4 km, 49 pm, 15 pistoletów, 130 granatów ręcznych, 5 granatów przeciwpancernych, 2 radiostacje, 2 odbiorniki, 2 paczki mundurowe i 109 kg plastiku. Sprzęt zapakowany był w 9 zasobnikach i 6 paczkach. Pieniądze otrzymane podczas zrzutu zostały ukryte w Widełkach. Sprzętu załadowano na furmanki, którymi dowodził Józef Wójcik „Soplica” i przewieziono do wcześniej przygotowanego magazynu w obrębie gospodarstwa Jana Fortuńskiego w Ociesękach. W przygotowanym schronie zabrakło miejsca na cały zrzutowy sprzęt i jeden z kontenerów został ukryty w ściółce na podwórzu.
Po przyjęciu zrzutu i skoczków odmaszerowano z powrotem w rejony swojego zakwaterowania. Drużyny Stanisława Luterka „Maks” i Tadeusza Kościelskiego „Fala” z III plutonu oraz zwiad konny Henryka Pawelca „Andrzej” stanowili ochronę cichociemnych, których odprowadzili do Widełek. Już nad ranem wszyscy dotarli do gajówki Zarobiny i tam sołtys Widełek wraz ze swoją żoną przyjęli wszystkich chlebem i solą. Cichociemny Bolesław Jackiewicz „Ryś” ze łzami w oczach przyjął dary, pochylił się i ucałował spracowane ręce żony sołtysa, to samo uczynili pozostali skoczkowie.W nocy z 10 na 11 kwietnia 1944r. magazyn został okradziony. Pozostał jedynie kontener ukryty pod ściółką na podwórku. Dokonali tego ludzie z Batalionów Chłopskich, którzy nie respektowali rozkazu o połączeniu się z Armią Krajową. Pochodzili on w większości z placówek BCH: Oględów, Szydłów, Potok i Kurozwęki. Dowodził nimi Aleksander Liszaj „Tomczyk”. Ta samowolna akcja została zorganizowana przez działaczy BCH, którzy domagali się broni dla swoich partyjnych bojówek podlegających pozostającemu w konspiracji Stronnictwu Ludowemu. Jak do tego doszło? W grupie żołnierzy z plutonu 169 z Placówki Cisów biorących udział w przyjmowaniu zrzutu znajdowali się bracia Jan Kopacz „Adek” i Mieczysław Kopacz „Chrobry” – obaj z Ociesęk. Wcześniej należeli oni do Batalionów Chłopskich, ale na terenie Placówki Cisów do podporządkowania się AK doszło już wcześniej. Niestety ci żołnierze ponad przysięgę postawili wierność partyjnym przywódcom i ujawnili ludowcom miejsce zmagazynowania broni.
Źródło: akokregkielce.pl