W skansenie w Tokarni pojawiły się postaci Kargula i Pawlaka – bohaterów filmu „Sami swoi. Początek”. To nawiązanie do wystawy, która opowiada o produkcjach filmowych, krajowych i zagranicznych, które powstawały na przestrzeni kilkudziesięciu lat w Parku Etnograficznym Muzeum Wsi Kieleckiej.
Ekspozycja zatytułowana „Filmowy skansen” jest dostępna dla turystów, odwiedzających spichlerz z Chęcin, w którym mieszczą się kasy. Warto tam zajrzeć, żeby się przekonać, jak różne oblicza ma świętokrzyski skansen. Jak mówi Katarzyna Korus, dyrektor Muzeum Wsi Kieleckiej, powstało w nim około 30 produkcji, choć nie o wszystkich można się dowiedzieć.
– Skupiamy się na najważniejszych, najbardziej znaczących, które znalazły swoje miejsce w kinie. Większość wystawy jest poświęcona filmowi „Sami swoi. Początek”. To był jeden z trzech filmów, do którego zdjęcia powstawały u nas w ubiegłym roku. Pozostałe to serial „Dewajtis” oraz film „Pani od polskiego”, na premierę którego cały czas czekamy – wyjaśnia.
Autorem większości zdjęć pokazanych na wystawie jest Mariusz Łężniak, fotografik na co dzień pracujący w Muzeum Wsi Kieleckiej. O fotografowaniu ekip filmowych mówi, że to przygoda życia. W ten sposób spędził ponad 1000 godzin.
– Dla fotografa wymarzony temat, móc fotografować coś, czego nie można potem zobaczyć w telewizji. Większość zdjęć, które państwo zobaczą na wystawie to ujęcia, których nie zobaczycie w kinie. Każdy plan zdjęciowy miał swojego focistę, ale on miał za zadanie robić konkretne kadry filmowe, a mnie zależało na tym, by te kadry były jeszcze okraszone skansenem. Dlatego tytuł tej wystawy to „Filmowy skansen”, bo mówi o filmach, ale mocno nawiązuje do miejsca, w którym się znajdujemy – podkreśla.
Praca fotografa na planie zdjęciowym nie należy do łatwych.
– Pierwsze produkcje filmowe były trudne, wtedy też była inna technologia. Później w ramach umów, które zawieraliśmy z produkcją, mogłem wykonywać zdjęcia na planach filmowych, oczywiście za zgodą producenta, aktora, reżysera. Nie mogłem ich wykorzystać, dopóki nie miałem akceptacji i zgody. Później już starałem się używać teleobiektywu, żeby nie wchodzić w kadr, nie przeszkadzać, żeby przeze mnie nie było potrzeby robienia dubli – tłumaczy fotograf.
Każdy film i kontakt z ekipą to niepowtarzalna historia. Taka jest związana z holenderskim filmem wojennym „De Stamhouder”, który opowiada o trudnych relacjach Ukraińców z Polakami, Niemczami i Rosjanami. Mariusz Łężniak wspomina, że wtedy wiele zdjęć robił z ukrycia.
– Zaryzykowałem, pomogła teleoptyka. Schowałem się w krzakach na końcu sektora nadwiślańskiego, ale wiedziałem, że muszę mieć zdjęcie płonącej stodoły, ale także jak wykonują egzekucję, która została zrobiona w sposób bardzo realistyczny – przyznaje.
Mikołaj Fajks, producent filmu „Sami swoi. Początek” mówi, że skansen w Tokarni pomógł całej ekipie, w bajkowy sposób, przenieść się w czasie i w miejscu.
– Taki obiekt jak Tokarnia pozwala filmowcom działać na wielu płaszczyznach: zdjęciowo i realizacyjnie, ale też logistycznie, organizacyjnie. My tutaj zrealizowaliśmy 80 proc. zdjęć, ponieważ mieliśmy to, czego potrzebowaliśmy. Przed tą produkcją, wykonując dokumentację, zjechaliśmy prawie całą Polskę. Wybraliśmy skansen w Tokarni, bo tu nie mamy problemów z liniami energetycznymi, z reklamami, z pojawiającymi się w kadrze autostradami, czy domami. Jesteśmy w stanie wejść w zamkniętą enklawę – opisuje.
Producent zaznacza, że różnorodność obiektów w skansenie pozwalała na to, by znaleźć tu zarówno ubogie chałupy Kargula i Pawlaka, jak i bogatszy dom teścia Pawlaka.
– Dzięki temu nie musieliśmy się z całą logistyką, z aktorami, ze zwierzętami ich opiekunami i kaskaderami przenosić się, tylko pracować w jednym miejscu. Dobrze, że są takie miejsca, jak skansen w Tokarni, dzięki czemu nie trzeba budować obiektów z płyty paździerzowej, tylko są prawdziwe domy – zaznacza.
Mikołaj Fajks zwraca jednak uwagę, że choć sam skansen jest ważny, to znaczenie ma także współpraca między pracownikami muzeum, a członkami ekipy filmowej, zrozumienie specyfiki pracy drugiej strony.
– Mam nadzieję, że nie sprawiliśmy aż tylu kłopotów, a ze strony Muzeum Wsi Kieleckiej dostaliśmy wsparcie. Wspólnie na co dzień uczyliśmy się tej współpracy, siebie nawzajem, jakie są oczekiwania, na co możemy sobie pozwolić, aby jak najlepiej to miejsce zagrało w naszym kadrze – zaznacza.
Wystawa składa się z 30 plansz. Dodatkiem do niej są postaci Kargula i Pawlaka, które obecnie znajdują się w skansenie, przy płocie, koło budynków, gdzie mieściły się filmowe domy obu bohaterów. Ich autorem jest grafik z Muzeum Wsi Kieleckiej, Grzegorz Chorążek.
– Postaci są w skali 1:1. Po ustaleniach z produkcją filmu podjęliśmy decyzję, że taka forma będzie najodpowiedniejsza. Wyzwaniem była forma, która mogłaby wytrzymać wszelkie warunki atmosferyczne. Malarstwo przenoszone na formę nie wchodziło w grę. Cały proces malarski tych bohaterów był w studio. Z wykorzystaniem nowoczesnych technologii namalowałem, narysowałem te postaci, potem przeniosłem to na twardy materiał i tak powstały te figury, który myślę, że spodoba się turystom. To będzie dodatkowy element fotograficzny dla turystów, którzy licznie odwiedzają nasz skansen – dodaje.
Pierwowzorem dla Władysława Kargula jest grający go aktor Karol Dziuba, a Kazimierza Pawlaka – Adam Bobik. Do postaci z filmu „Sami swoi. Początek” nawiązują także nowe magnesy, które można zakupić w muzealnej kasie.