Ponad 3 tys. dzików ma zostać zabitych w województwie świętokrzyskim w ramach tzw. odstrzału sanitarnego związanego rozprzestrzenianiem się wirusa Afrykańskiego Pomoru Świń.
W związku z występowaniem ASF, terytorium naszego kraju zostało podzielone na strefy, a najostrzejsze restrykcje dotyczą tych miejsc, które zostały zakwalifikowane do strefy czerwonej.
Jarosław Mikołajczyk, Łowczy Okręgowy Polskiego Związku Łowieckiego w Kielcach mówi, że w naszym województwie w czerwonej strefie znajdują się obecnie gmina Brody w powiecie starachowickim oraz gmina Tarłów w powiecie opatowskim. Jak dodaje, każdy zlikwidowany na tym terenie dzik musi być poddawany badaniom.
– Po wykonaniu odstrzału dzik musi zostać dostarczony do chłodni gdzie jest patroszony w specjalnie do tego wyznaczonych miejscach, a resztki umieszczane są w specjalnie oznaczonych workach. Pobrane próbki trafiają do badania pod katem obecności przeciwciał wirusa ASF. Jeśli takowe nie zostaną wykryte pozyskane w ten sposób mięso trafia do myśliwego, który dzika odłowił – wyjaśnia.
Dr hab. Sabina Pierużek-Nowak, prof. UW, wiceprzewodnicząca Państwowej Rady Ochrony Przyrody przypomina, że w ciągu ostatnich czterech lat odstrzelonych zostało milion trzysta tys. dzików, a mimo to wciąż mamy do czynienia z ogniskami ASF. Jak mówi, jest to wyraźny sygnał, że zabijanie dzików nie przynosi pożądanego efektu w postaci ograniczenia występowania choroby.
– Z całej olbrzymiej liczby odstrzelonych dzików jedynie 5 tys. było zarażonych wirusem ASF. To wskazuje, że prowadzone odstrzały nie dotyczą jedynie osobników chorych, ale wszystkich dzików. Takie działanie nie przynoszą pożądanych efektów. Dodatkowo koszt redukcji populacji tych zwierząt wyniósł w ciągu ostatnich czterech lat ponad pół miliarda zł – podkreśla.
Prof. Sabina Pierużek-Nowak uważa, że krajowy plan kontroli i zwalczania ASF powinien zostać zmodyfikowany, ponieważ zakłada wybicie do nogi wszystkich dzików w całej Polsce.
– Głównym założeniem planu powinna być prewencja, a więc bioasekuracja we wszystkich hodowlach trzody chlewnej, aby wirus nie był tam wnoszony przez pracujące tam osoby. Potrzebne jest także wyszukiwanie martwych dzików w środowisku ich utylizacji oraz tych, które są chore. Naukowcy zajmujący się tym zagadnieniem są zgodni, że masowa eksterminacja całego gatunku nie jest dobrym rozwiązaniem – tłumaczy.
Dla ludzi ASF nie stanowi żadnego zagrożenia, ale dla dzików i świń oznacza pewną śmierć. Na Afrykański Pomór Świn nie ma ani lekarstwa, ani szczepionki. Zakażone wirusem zwierzęta umierają w męczarniach, trawione gorączką przekraczającą nieraz 40 stopni Celsjusza.