Powyrywane kostki brukowe, pozrywany asfalt, muł w podwórkach, poniszczone meble przed domami i kolejka do ciepłej zupy na rynku – tak wyglądają Głuchołazy, miasto w województwie opolskim, które jako pierwsze ucierpiało we wrześniowej powodzi. W czwartek (19 września) zobaczyliśmy na własne oczy jak ogromne są zniszczenia.
Zostały mi tylko dokumenty
Trzy duże busy wypełnione po brzegi wyjechały w czwartek (19 września) sprzed naszej rozgłośni wcześnie rano. W transporcie znalazły się woda, produkty spożywcze, środki higieny osobistej, ale także chemia, czy łopaty, tak potrzebne podczas sprzątania. Dotarliśmy do Głuchołaz przed godziną 14. Dojazd nie był łatwy, bo wiele dróg ciągle jest podtopionych albo kompletnie zniszczonych.
Punktem rozładunkowym jest tu hala przy szkole, w centrum miejscowości. Tu kierowane są wszystkie samochody, choć dwa z naszych aut od razu odesłane zostały na lewobrzeżną część miasta, do której dostęp jest utrudniony, bo wielka woda zniszczyła most.
Skala tragedii jest ogromna. Ludzie opowiadają, że powódź zaczęła się błyskawicznie i zostawiła ich z niczym. Mieszkańcy, z którymi rozmawialiśmy nie ukrywali rozpaczy.
– Z mieszkania wszystko wyniesione. Uciekłam w tym, czym jestem i poszłam do wnuczki. Szkoda gadać, szkoda nawet żyć. Miałam 1,5 metra wody w mieszkaniu, więc wszystko wypłynęło – opisuje.
Kolejna nasza rozmówczyni mieszka na parterze kamienicy niedaleko rzeki Biała Głuchołaska. Oprowadza nas po domu. Prawie pustym. Większość mebli była tak zniszczona, że zostały wyniesione na zewnątrz, żeby mogła je odebrać śmieciarka. Kobieta opowiada, że w niedzielę nagle woda zaczęła płynąć ulicą, a potem wdzierać do domu.
– W ciągu minuty mieliśmy wody po pas, zaczęliśmy uciekać do góry, na pierwsze piętro. Teraz mieszkamy u siostry, w piątkę. Z tych rzeczy, co mieliśmy to właściwie nic nie zostało. Z dokumentów mamy tylko dowody osobiste – mówi.
Przyznaje, że nie spodziewała się takiej powodzi.
– W 1997 roku nic nam się nie stało, a teraz… – pokazuje na mokre ściany.
Trzy dni dobroci
Akcja „Pomóżmy powodzianom”, którą zorganizowało Radia Kielce zaczęła się w poniedziałek. Na antenie poprosiliśmy o pomoc, a odzew z Państwa strony był ogromny. Do naszej rozgłośni słuchacze dostarczyli rzeczy, dzięki którym mieszkańcy Głuchołaz mogą teraz powoli odbudowywać swoje dawne życie. Środki czystości, żywność, rękawice robocze, łopaty i wiele więcej. Pomogło nam zaprzyjaźnione Radio Ostrowiec, dzięki któremu wiele rzeczy przekazały tamtejsze firmy: Delko Otto, KRAM Zbigniewa Przybysza, Profarb – Mrówka oraz Centrum Reklamy i Zaopatrzenia Firm „Optima”.
W środę wieczorem odebraliśmy pomoc dla powodzian, którą zebrała Fundacja „Słoneczna Przyszłość” z Buska-Zdroju. Jej prezes, Anna Korczyńska-Wieloch wymieniała, że w tym transporcie znalazły się, m.in. woda, środki chemiczne, łopaty i wiadra. – Rodzice z Niepublicznego Przedszkola Artystyczno-Językowego w Busku-Zdroju, jak również mieszkańcy miasta i gminy Busko-Zdrój odpowiedzieli na apel bardzo szczodrze i mam nadzieję, że włączą się w kolejne zbiorki – zaznaczyła.
Radio Kielce nie ma na tyle dużych aut, którymi moglibyśmy przewieźć wszystkie zebrane dary, ale tu też uzyskaliśmy ogromną pomoc. Swoje samochody dostawcze użyczyły nam firmy Toyota Romanowski Kielce, Renault Tandem Kielce oraz All-Trans Alberta Śliwy. Paliwo zapewniła natomiast firma Mobile Company Sp. z o.o. prowadząca stacje paliw Orlen w Kielcach przy ulicy Sikorskiego 15, w Starachowicach przy ul. Leśnej oraz w Strawczynie przy trasie wojewódzkiej nr 748 w kierunku Włoszczowy.
To dzięki tym wszystkim ludziom i przedsiębiorcom udało nam się zebrać i dostarczyć pomoc mieszkańcom Głuchołaz. Już na miejscu zobaczyliśmy, jak bardzo jej potrzebowali.
Przyszłość da się odbudować
Ofiarom powodzi pomaga dziś cała Polska. Do Głuchołaz płyną też dary od osób, firm i instytucji z województwa świętokrzyskiego. Obok naszych busów stanął transport z rzeczami przygotowanymi przez gminę Daleszyce.
– Informację o zbiórce zamieściliśmy w naszych mediach elektronicznych. Rozeszła się między ludźmi i darami załadowaliśmy 5 samochodów. Przywieźliśmy między innymi żywność, wodę, po środki czystości. Oczywiście na tym nie poprzestaniemy – deklaruje Sławomir Kwiatek, pracownik urzędu gminy w Daleszycach.
Wśród wolontariuszy, którzy w Głuchołazach odbierają przywiezione rzeczy i wydają je potrzebującym jest Radek, student z Warszawy. W telewizji zobaczył jak miasto walczy z powodzią i od razu zdecydował, że chce pomóc
– Przyjechałem od razu. Mam jeszcze wakacje, ale odłożyłem pracę, kupiłem jakieś zapasy i dotarłem tu. Przydzielili mnie do noszenia rzeczy, bo tu jest wielka hala. Chciałem zgarnąć parę osób z Warszawy, ale nikt nie mógł, więc przyjechałem sam – mówi.
Jako wolontariuszka pracuje też pani Sylwia, polonistka ze szkoły położonej niedaleko od hali.
– Moja szkoła też ucierpiała, zalany był cały dół, szatnie, jadalnia, stołówka, pomieszczenia gospodarcze. Zostały nam sale lekcyjne. Pomagam tutaj od początku, od rana do nocy, bo sama nie ucierpiałam, ale ucierpieli ludzie, których znam. Dzieci, które uczę nie mają gdzie mieszkać – mówi ze łzami.
Dziękuje za pomoc i prosi o więcej, bo potrzeby są ogromne.
– Przede wszystkim teraz potrzebne są nam łopaty, miotły, środki czystości, kołdry, koce. Jest wielu ludzi, którzy nie mają niczego, a wstydzą się przyjść i poprosić o pomoc. Dziękujemy za każdy dar, za każdą pomoc i mam nadzieję, że kiedyś się jakoś pozbieramy – mówi.