Czy samorząd województwa będzie musiał zwrócić 4,5 mln zł do budżetu państwa? Pytają o to marszałek województwa Renatę Janik politycy Platformy Obywatelskiej. – Nie chciałabym, żeby moje wnuki stały się ofiarą tego, że ktoś nie może znieść, że wybory wygrało Prawo i Sprawiedliwość – odgraża się marszałkini. – Pani zbyt emocjonalnie na to reaguje – komentuje z kolei radny Arkadiusz Bąk z Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Gorąca dyskusja, jaka miała miejsce na sesji sejmiku województwa to pokłosie informacji, jaką w mediach społecznościowych zamieścił w niedzielę 22 września, Lucjan Pietrzczyk, poseł Koalicji Obywatelskiej.
Przypomnijmy, według niego oraz posła Romana Giertycha z KO – Renata Janik, działaczka Prawa i Sprawiedliwości, piastując wysokie stanowisko w samorządzie województwa, przyznała dotację dla firmy prowadzonej przez jej zięcia. Chodzi konkretnie o ponad 4 mln zł unijnej dotacji dla firmy Ekoenergia, którą zarządza Łukasz Dziedzic, zięć marszałek Renaty Janik. Ona sama broni się, że umowa, której dotyczy sprawa, jest związana z konkursem ogłoszonym i ocenionym w czasie kadencji poprzedniego zarządu województwa, a działania posłów KO były świadomym przedwyborczym oszczerstwem.
– Wskutek tego, że marszałek Janik zadziałała nieprofesjonalnie i niekompetentnie, to firma otrzyma pieniądze, ale nie unijne, lecz nasze, wszystkich mieszkańców województwa. Żadna inna firma nie mogłaby na coś takiego liczyć – mówi.
I przedstawia nowe fakty, wskazując że firma zięcia marszałek Renaty Janik była – tu cytat – „chroniona”, gdy starała się o dotację.
– Przy staraniu się dotację, firma musi przedstawić jej zabezpieczenie finansowe wynoszące 140 procent wartości dotacji. W przypadku tej konkretnej firmy takiego zabezpieczenia nie było. Wynosiło ono 28 procent wymaganej wartości dotacji. Początkowo zespół wyznaczony w urzędzie marszałkowskim odrzucił to zabezpieczenie, a po kilku dniach je przyjął, uznając że po otrzymaniu dotacji firma zyska na wartości. Były to przewidywania, nie zaś ocena wartości realnej. Nie znam innego podobnego przypadku. Istnieje podejrzenie, że stało się tak dlatego, że chodziło o firmę zięcia. To jest nepotyzm – ocenia.
Sprawę tę poruszył na sesji sejmiku także Gerard Pedrycz, radny Koalicji Obywatelskiej. W swojej interpelacji z prośbą o natychmiastową odpowiedź marszałek pytał o sposób rozliczenia dotacji oraz jej zabezpieczenie finansowe.
Marszałek Renata Janik poinformowała, że dotacja została cofnięta z certyfikacji, ale rozmowy z Komisją Europejską się nie zakończyły. Na zarzuty dotyczące zabezpieczenia firmy marszałek odpowiedziała zdawkowo, informując że zabezpieczenie finansowe było. Nie odpowiedziała natomiast na pytanie, dlaczego komisja najpierw odrzuciła zabezpieczenie złożone przez firmę, a po kilku dniach je przyjęła. W informacji przekazanej po sesji Radiu Kielce wskazywała, że decyzje nie były podjęte w ciągu kilku dni, lecz miesiąca. Zwracając się na sesji do radnych wskazywała, że afera związana z dotacją dotyka jej rodzinę.
– Nie chciałabym aby moje wnuki były szkalowane w szkole przez takie działanie jakie podejmują politycy KO. Nie chciałabym, aby moja córka, zięć, ani wnuki stały się ofiarami tego, że ktoś nie może znieść, że Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory w województwie, że ja jestem marszałkiem – mówiła.
Marszałek skarżyła się na to, że dziś jest nieustannie atakowana, podkreślała że pieniędzy nie ukradła, a firma prowadzona przez zięcia zaciągnęła duży kredyt, by powstać.
– Państwo wszyscy czytali „Medaliony” Zofii Nałkowskiej. To „człowiek człowiekowi gotuje ten los”. Nie chciałabym, żeby Pana (Gerarda Pedrycza – przyp. red) to kiedykolwiek spotkało – podkreślała.
Gerard Pedrycz uznał personalne wycieczki marszałkini za nieuzasadnione i podkreślał, że jego rolą jest domaganie się wyjaśnień, gdy pojawiają się wątpliwości dotyczące wydatkowania publicznych pieniędzy.
– Prześlizgnęła się pani po tych odpowiedziach. W zasadzie nie odpowiedziała pani na temat. Przeczytała pani pismo skierowane do Komisji Europejskiej, w którym wnioskuje o cofnięcie wydatków do certyfikacji. Skoro wycofaliście to z certyfikacji, to był jakiś powód. Stan na dziś jest taki, że te środki są wycofane z certyfikacji – akcentował.
Emocje tonować próbował Arkadiusz Bąk z PSL.
– Polecam szczerej refleksji jako marszałkowi województwa zastanowienie się nad tonem odpowiedzi w tej sprawie. Nie można zabraniać radnym pytać o 4,5 mln zł, które na ten moment są nierozliczone, które mogą zapłacić nasi mieszkańcy. Zapłacą, jeśli się nic nie zmieni w tej sprawie – mówił, po czym zwrócił się wprost do marszałek Janik. – Nie jest to sytuacja, w której masz absolutnie chłodne spojrzenie profesjonalnego urzędnika, tylko członka rodziny. Renata, kto tu powiedział o dzieciach, kto się tu powołał na „Medaliony” Nałkowskiej? Kojarzysz, czego one dotyczą? Na pewno nie Ekoenergii i dotacji. Mierz proporcje, mocium panie – skwitował.
Śledztwo w sprawie dotacji dla firmy Ekoenergia prowadzi Prokuratura Rejonowa Kielce-Wschód. O informacje na temat jego obecnego etapu poprosiliśmy Daniela Prokopowicza, rzecznika Prokuratury Okręgowej w Kielcach. Odpowiedź mamy otrzymać w środę, 25 września. W lipcu informowaliśmy, że kontynuowane są czynności dowodowe.