Awantura o bagaże i nieoczekiwany napad padaczki – takie zdarzenia miały miejsce na kieleckim dworcu PKP, gdzie przyjechali mieszkańcy wschodniej części Polski uciekający przed wojną. Na szczęście była to tylko symulacja przeprowadzona w ramach miejskich ćwiczeń obronnych.
Kilkadziesiąt osób – harcerzy wcieliło się w role osób, które uciekają z terenów zagrożonych wojną w poszukiwaniu bezpieczniejszego miejsca. Uchodźcy ubrani byli w ciepłe ubrania, mieli bagaże. Niektóre osoby przybyły z niemowlętami. Ich pojawienie się na dworcu miało wprowadzić chaos, z którym musieli sobie poradzić miejscy urzędnicy i przedstawiciele służb mundurowych.
Harcmistrz Tomasz Rejmer, komendant Kieleckiej Chorągwi ZHP mówi, że harcerze przygotowali ponad 20 zdarzeń, z którymi musieli zmierzyć się urzędnicy i funkcjonariusze.
– Wszystkie nasze doświadczenia zdobyte w pierwszych dniach wybuchu wojny na Ukrainie zebraliśmy w całość i chcieliśmy „sprezentować” urzędnikom. To sytuacje wykraczające poza procedury, bałagan. Nie skupiliśmy się na tym, by było to widowiskowe, lecz raczej, by oddać pewne relacje, emocje i napięcia towarzyszące takim sytuacjom – mówi.
Urzędnicy musieli sprostać m.in. takim wyzwaniom jak choroby zakaźne, brak dowodów osobistych, a także przyjazd obcokrajowców. Były też bardziej ekstremalne zdarzenia jak awantura o bagaże czy napad padaczki. Sergiusz Parszowski, dyrektor Centrum Bezpieczeństwa Miasta Kielce, przyznaje że scenariusz ćwiczeń nie był nikomu znany.
– Odchodzimy świadomie od przeprowadzania ćwiczeń na zasadzie pokazu, dlatego osoby uczestniczące w ćwiczeniach nie wiedzą, czego w którym momencie mogą się spodziewać. Obserwujemy, jak służby miejskie, służby publiczne radzą sobie w takich sytuacjach – mówi.
Do zadań urzędników należała rejestracja ludności, przeprowadzenie diagnozy potrzeb oraz skierowanie jej do miejsca tymczasowego zakwaterowania. Nad wszystkim czuwali także strażacy, policjanci oraz funkcjonariusze Straży Granicznej.