Polska ponownie doświadczyła powodzi, która dotknęła tysiące ludzi, zniszczyła infrastrukturę i dobytek mieszkańców kilku regionów. Chociaż woda jeszcze do końca nie opadła, bo walka z wielką wodą nadal trwa, nasuwa się pytanie: Co dalej? Opady, wylewy rzek i powodzie zdarzały się zawsze. Powodzie w Polsce nie są zjawiskiem nowym, ale ta z 2024 roku, choć nie największa w historii, uwidoczniła rażące braki w systemie ochrony przed żywiołem. Czy jesteśmy skazani na cykliczne powtórki takich tragedii? A może tym razem wyciągniemy realne wnioski i zaczniemy działać? O tym rozmawialiśmy w programie Interwencja.
Cały czas na terenach powodziowych zaangażowane są służby z naszego regionu. Jak poinformował Marcin Bajur, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej PSP w Kielcach na zalanych terenach pracuje ciągle 40 strażaków z naszego regionu. Ratownicy pracują rotacyjnie. Usuwają obecnie skutki powodzi, oczyszczają teren w Stroniu Śląskim i w Nysie. Pojechali na miejsce już 14 września i będą pełnić służbę aż do odwołania.
Podobnie jest ze świętokrzyskimi policjantami. Ponad 50 funkcjonariuszy cały czas pomaga tamtejszym służbom i poszkodowanym. Kamil Tokarski, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Kielcach poinformował, że funkcjonariusze pomagali w udrażnianiu dróg, aby na tereny zalane mogła dotrzeć pomoc. Zajmują się kierowaniem ruchem, ale i ochroną pozostawionych majątków przed szabrownikami, którzy wykorzystują zaistniałą sytuację.
Robert Sabat, dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w Świętokrzyskim Urzędzie Wojewódzkim oceniając działania służb ratowniczych powiedział, że jesteśmy w zupełnie innym momencie, niż podczas powodzi w 1997 i w 2010 roku. Robert Sabat, były zastępca Komendanta Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Kielcach oraz zastępca Komendanta Wojewódzkiego Świętokrzyskiej Straży Pożarnej poinformował, że nastąpił ogromny przeskok organizacyjny i techniczny. Ratownicy dysponują zupełnie innym sprzętem, niż przy poprzednich zdarzeniach, jest go też zdecydowanie więcej w porównaniu do lat ubiegłych. Dużo lepiej wyszkoleni są też sami strażacy, a ponadto przeprowadzono wiele działań mających na celu zminimalizowanie skutków powodzi.
Dzisiejsza Interwencja odbyła się w symbolicznym miejscu. Kielce mają to szczęście, że Silnica praktycznie miastu nie zagraża, ale zdarzało się, że i ona występowała z koryta, a służby pracowały, żeby zapobiec wylaniu rzeki. W 1997 roku w tym miejscu miały miejsce dramatyczne sytuacje, gdy trzeba było ewakuować ludzi z ulicy Planty.
Najwyższa Izba Kontroli oceniła, że Polska po tragicznych powodziach podjęła liczne kroki mające na celu poprawę ochrony przeciwpowodziowej. Budowano nowe wały, modernizowano stare systemy melioracyjne, a także opracowywano strategie zarządzania ryzykiem. Mimo to, powódź z 2024 roku pokazała, że to nie wystarcza. Grzegorz Walendzik, dyrektor kieleckiej delegatury NIK, powiedział, że Najwyższa Izba Kontroli wielokrotnie wskazywała również konieczność zintensyfikowania działań w tym kierunku. Okazuje się, że projekt ochrony przeciwpowodziowej w dorzeczu Odry i Wisły został przesunięty z grudnia 2023 roku na czerwiec 2025 roku. To między innymi inwestycje w Kotlinie Kłodzkiej, w dolinie rzeki Białej i Bystrzycy Dusznickiej. Gdyby te zadania zakończono w terminie, wielu tragedii i kosztów udałoby się teraz uniknąć. W ubiegłym roku opracowano także wyniki kontroli dotyczącej działania organów publicznych na rzecz ograniczenia zabudowy terenów zagrożonych powodzią. Działania wykazały, że Wody Polskie w postępowaniach dotyczących warunków zabudowy i zagospodarowania obszarów zalewowych najczęściej wydawały przychylną opinię, co oznaczało zgodę na rozpoczęcie tam inwestycji. W latach 2018-2021 na 19 tys. wniosków, które podlegały zaopiniowaniu przez Wody Polskie, 90% zostało rozpatrzonych pozytywnie i potraktowano je jako wyjątki przy wnioskach na wydawanie decyzji o warunkach zabudowy. Niektóre samorządy ignorowały też zalecenia Wód Polskich przy podejmowaniu decyzji o budowie na terenach zagrożonych powodzią i zezwalano na powstawanie budowli w miejscach, gdzie nie powinno się ich wznosić.
Nie sposób mówić o powodzi nie wspominając o zmianach klimatycznych. Nasilające się zjawiska ekstremalne obserwujemy z roku na rok i musimy się na nie przygotowywać. Profesor Łukasz Bąk z Wydziału Inżynierii Środowiska Politechniki Świętokrzyskiej powiedział, że to muszą być nie tylko działania techniczne, jak budowa retencyjnych zbiorników mokrych i suchych, ale także zmierzające do tego, by wodę skutecznie zatrzymać w zlewni i opóźnić jej odpływ. Profesor Łukasz Bąk dodał, że roczna ilość opadów na obszarze Polsce jest stała, zmienia się natomiast ich intensywność. Po długotrwałej suszy w ciągu kilku dni potrafi spaść kilkumiesięczna wartość opadów. Nie jesteśmy jednak bezradni, mamy coraz doskonalsze narzędzia prognostyczne, coraz lepsze rozwiązania techniczne i możemy podejmować coraz skuteczniejsze działania, które ograniczą skutki powodzi w przyszłości.