To, co widzimy w telewizji, to tylko część trudnej rzeczywistości – mówią wolontariusze ze Starachowic, którzy pracowali przy usuwaniu skutków powodzi w Głuchołazach na Opolszczyźnie.
Sześć osób ze Starachowic specjalnie wzięło wolne w pracy, by zaofiarować pomoc na miejscu powodzi.
– Sytuacja w każdej rodzinie jest inna. Wiele terenów jest mocno skażonych, gdzie zmieszana jest woda z fekaliami, padliną i substancjami ropopochodnymi. Wszędzie w zalanych budynkach jest pełno szlamu i błota. Zalana jest elektryka. Odcięty jest gaz. Nie działa kanalizacja. Tego nie da się opisać słowami, filmami, zdjęciami. To trzeba zobaczyć na własne oczy – mówią starachowiccy społecznicy Sylwia Bujnowska i Konrad Rączka.
Zadania koordynują miejscowe służby. Wolontariusze mieszkali w szkole, ale bez dostępu do ciepłej wody i ogrzewania.
– Codziennie rano dzieliliśmy się na dwie grupy, jedna pomagała przy przygotowywaniu posiłków, druga przy sprzątaniu domów. Każdy reagował inaczej, jedni nie mogli powstrzymać płaczu, inni dawali upust emocjom dopiero po powrocie do domu, tam nie ma łatwych sytuacji – relacjonują.
Społecznicy ze Starachowic opowiadają, że wśród wolontariuszy są również uchodźcy z Ukrainy, którzy rozumieją dramat Polaków, którzy z dnia na dzień stracili swoje domy.
Na miejscu w Głuchołazach starachowiczanie nawiązali współpracę z grupą księdza Tomasza z Kwidzynia. Przyjęli wspólną nazwę:
– Wybór padł na KS Angels, czyli: K od Kwidzyń, S jak Starachowice, no i Angels – jak Anioły – wyjaśniają.
Razem z Sylwią Bujnowską i Konradem Rączką do Głuchołaz pojechali: Piotr Maciąg, Kacper Wrona, Janek Mąka i Mateusz Margas.