W poniedziałek (30 września) w Ostrowcu Świętokrzyskim oddany zostanie hołd ofiarom egzekucji, która miała miejsce w 1942 roku na ostrowieckim Rynku. 82 lata temu, 30 września, 29 mieszkańców miasta zostało powieszonych przez Niemców za rzekomą akcję dywersyjną.
Był to odwet za zniszczenie przez partyzantów mostu kolejowego i gazociągu na Romanowie. Jeden z aresztowanych zmarł przed egzekucją, nie przeżył brutalnych tortur – przypomina historyk Marek Wójcicki.
– Niemcy, chcąc upokorzyć osoby powieszone i ich rodziny, zabronili pochowania ich na cmentarzu. Zachowały się zdjęcia, na których widać zbiorową mogiłę ostrowczan poza murem cmentarnym – opowiada.
Obchody rozpoczną się o godz. 17.30. Przy mogile ofiar na cmentarzu wojennym przy ul. Denkowskiej zaplanowano wspólną modlitwę i zapalenie zniczy. O godzinie 18 w kolegiacie św. Michała Archanioła odprawiona zostanie msza święta w intencji ofiar, a po niej uczestnicy przejdą przed pomnik pomordowanych na ostrowieckim rynku. Tam będzie czas na wystąpienia okolicznościowe i złożenie wiązanek przed pomnikiem.
Na stronie ostrowieckiego urzędu miasta można znaleźć fragment wspomnień związanych z egzekucją ostrowczan autorstwa syna i matki majora Leona Braziulewicza:
„29 września, gdy Niemcy ogłosili wyrok śmierci i niektórzy więźniowie się załamali, Ojciec chodził od jednego do drugiego, pocieszał, podtrzymywał ich na duchu. Znam to z opowiadań wdów, do których mężowie pisali o tym w swych ostatnich listach. Dnia 30 września 1942 roku wyprowadzono ich z więzienia na rynek ostrowiecki, miejsce tej strasznej egzekucji, gdzie stała już szubienica. Mieli powiązane z tyłu ręce, ale jasne twarze i dumnie podniesione głowy. Ojciec mój „miał zaszczyt” być stracony jako pierwszy. Przed śmiercią powiedział jeszcze Niemcom co myśli o ich okrucieństwie kończąc słowami: „za dzisiejsze widowisko niech Pan Bóg wam zapłaci”. Zwłoki wisiały na rynku do godz. 6 wieczorem, a Niemcy spędzili na Rynek mieszkańców miasta, żeby ich zastraszyć tym ponurym widowiskiem. Żonom straceńców kazano podejść do szubienicy i pozdejmować z Ich rąk obrączki. Następnie podjechały platformy i zabrały zwłoki, żeby je pochować za cmentarzem miejscowym. Jedną z platform powoził stary woźnica z browaru Stanisława Saskiego. Wiózł swego pana przed laty do chrztu, potem do ślubu, a na koniec po tym tragicznym zgonie odwoził Go na miejsce wiecznego spoczynku. Gdy kondukt przechodził obok obozu pracy „Baudienst”, gdzie Niemcy zatrudniali polską młodzież męską, chłopcy salutowali, oddając ostatni hołd pomordowanym”.