Dobiega końca zbiór jabłek w powiecie sandomierskim. W jednym z największych zagłębi sadowniczych w kraju, w tym roku jest ono przyspieszone o co najmniej trzy tygodnie. To za sprawą warunków atmosferycznych, ponieważ plony zostały zdziesiątkowane po wiosennych przymrozkach i gradobiciu.
Starosta sandomierski Marcin Piwnik zaznacza, że średnio w sadach na terenie powiatu zebrano plony na poziomie od 10 do 20 procent tego, co zwykle udaje się osiągnąć w produkcji jabłek na tym terenie. – Dużym problemem jest to, że większość jabłek nie nadaje się do przechowania, ponieważ owoce nie mają nasion. W pustych komorach nasiennych jest powietrze, co powoduje, że jabłka bardzo szybko się psują – zwraca uwagę.
Piotr Lipiński, dyrektor sandomierskiego oddziału Świętokrzyskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego powiedział, że ceny za jabłka są w tym roku dobre dla producentów pod warunkiem, że było co zbierać w sadach. – Koszt utrzymania hektara sadu, czyli jego prawidłowa ochrona, przycinanie, amortyzacja sprzętu i praca rolnika kształtują się do 20 do 30 tysięcy złotych na hektar. Przy wysokości tegorocznych plonów trudno będzie choćby odzyskać te koszty, a dla wielu producentów jest to wręcz niemożliwe, ponieważ kilogram jabłek przemysłowych kosztuje ok. 1 zł. Zatem dla odzyskania 20 tysięcy złotych nakładów trzeba byłoby zebrać 20 ton jabłek. Większość producentów nie zebrała takich plonów – wyjaśnia. Jako przykład podał swój sad w gminie Koprzywnica, gdzie rośnie odmiana champion i w tym roku z sadu o powierzchni ponad jednego hektara udało się tam zabrać zaledwie 7 skrzyń jabłek, czyli 350 kg.
Poszkodowani producenci mogą składać wnioski do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa o odszkodowania za poniesione straty. Wynoszą one do 6 tysięcy złotych do hektara, w zależności od skali szkód, które muszą wynosić co najmniej 30 procent w danym gospodarstwie.