Od srebrnych monet przez celtyckie ozdoby czy militaria – ziemia skrywa wiele skarbów, których poszukują detektoryści. Duża dostępność i wybór wykrywaczy metali sprawia, że amatorów poszukiwań jest coraz więcej. Jednak przeszukiwanie terenu z wykrywaczem metalu bez niezbędnych pozwoleń może skutkować karą pozbawienia wolności nawet do 8 lat.
Radosław Nowek ze stowarzyszenia historycznego „Pasja” mówi, że ma na koncie wiele ciekawych znalezisk. Największą dumą napawa go np. znakomicie zachowana głowa wilka z brązu z okresu wczesnorzymskiego znaleziona w Chodliku pod Lublinem. Kolejne to unikatowa celtycka moneta ze śladami srebrzenia znaleziona w Wielkiej Brytanii i zostawiona w tamtejszym muzeum jako unikat w skali krajowej. Ostatnio informowaliśmy też o znalezieniu sakiewki srebrnych monet pod lipą przy kościele w Kazanowie.
Radosław Nowek zajmuje się detektorystyką od 1985 roku i jak mówi na początku lat 90 ubiegłego wieku na terenie powiatu koneckiego był sam. Obecnie w samym powiecie koneckim funkcjonują co najmniej 3 stowarzyszenia zrzeszające po kilkadziesiąt osób.
Jego zdaniem zainteresowanie poszukiwaniem skarbów rozbudzają programy publicystyczne i popularno-naukowe. Jednocześnie coraz łatwiej jest kupić niezbędny do poszukiwań sprzęt.
-Dzisiaj porządny sprzęt, który rozróżniania metale można kupić za 1,5 tys. zł.
Jak zaznacza Nowek najtańsze wykrywacze kosztuje obecnie około 400 zł, a sprzęt bardziej zaawansowany ponad 5 tys. zł. Z kolei za profesjonalne georadary, które umożliwiają zobaczenie obrysu rzeczy pod ziemią nawet do 2 metrów, bez konieczności naruszania ziemi, to wydatek rzędu 30 tys. zł.
Kiedyś w produkcji wykrywaczy metali przodowały kraje zachodnie: Wielka Brytania, Francja, Stany Zjednoczone, ale obecnie bardzo rozwinął się rynek producentów z Polski, którzy nawet eksportują swoje detektory za granicę.
Najlepszym przykładem ogromnego zainteresowania detektorystyką jest I Zlot w Ruskim Brodzie. Miejsce dawnych walk zbrojnych przeszukiwało 150 osób z wykrywaczami metali.
Radosław Nowek zwraca uwagę na to, że na tak dużą liczbę poszukiwaczy jedynie promil stara się o niezbędne pozwolenie, co z jednej strony psuje opinię pasjonatów, a z drugiej strony naraża stanowiska archeologiczne na dewastację.
-Takim ludziom brakuje elementarnej wiedzy zarówno historyczne jak i dotyczącej bezpieczeństwa. Mogą na przykład narazić siebie i innych wykopując niewypały wojenne. Ponadto takie osoby mogą wejść na teren chroniony przez konserwatora zabytków i zniszczyć stanowisko archeologiczne nie mając o tym pojęcia.
Od 2018 roku zwiększono kary za nielegalne poszukiwanie metali z wykorzystaniem wykrywacza metalu. Najniższa kara to grzywna i pozbawienie wolności do 2 lat, a jeśli zajdzie podejrzenie, że doszło do uszkodzenia lub zniszczenia obiektu archeologicznego, sprawcy grozi nawet 8 lat pozbawienia wolności.