Musimy te tradycje zachować dla przyszłych pokoleń – mówią członkinie Zespołu Obrzędowo-Śpiewaczego KGW Kowalanki. Ta grupa z Kowali, z podkieleckiej gminy Nowiny świętuje dziś (sobota, 19 października) 60-lecie nieprzerwanej działalności.
Barbara Misztal podkreśla, że zespół ma szeroki repertuar.
– Śpiewamy pieśni ludowe tradycyjną gwarą, staramy się wyszukiwać stare, zapomniane teksty, koniecznie wykonywane gwarą, śpiewamy pieśni kościelne, wielkanocne, pieśni maryjne, papieskie, kolędy. Występujemy też z obrzędami. Mamy np. film nagrany w Parku Etnograficznym w Tokarni z prania w rzece, które rzeczywiście robiłyśmy w Nidzie. Od kilku lat występujemy z obrzędem „Wyzwoliny kosiarza” – wymienia.
Ten pokaz dobrze znają osoby, które regularnie odwiedzają skansen Muzeum Wsi Kieleckiej.
– To jest taki tradycyjny, dawny obrzęd pasowania młodego chłopaka na prawowitego kosiarza, kiedy ci doświadczeni, starsi kosiarze przyjmują go do swojego grona. Wcześniej musi spełnić określone warunki, jest kładziony na bronach, symbolicznie bity, a potem zostaje wyzwolony. Na koniec przygotowujemy tradycyjny poczęstunek: pęczak ze skwarkami, kawę zbożową z mlekiem. Takie proste jedzenie, jakie dawniej kobiety nosiły w pole – opisuje.
„Musimy to zachować dla przyszłych pokoleń”
W repertuarze zespołu, oprócz wspomnianych „Wyzwolin kosiarza”, czy „Prania” znajdują się też „Czesanie lnu”, „Prządki”, „Pieczenie chleba”, „Kądziele” i „Sianokosy”. W 2011 roku Kowalanki otrzymały na Ogólnopolskim Sejmiku Teatrów Wsi Polskiej w Tarnogrodzie Dyplom Honorowy za obrzęd „Pranie” (najwyższe wyróżnienie przyznawane 10-ciu najlepszym zespołom) i w nagrodę wystąpiły w Teatrze Polskim w Warszawie.
Wiedzę o tym, jak to „drzewiej bywało” czerpią z książek, ale przede wszystkim z doświadczenia. Barbara Misztal przyznaje, że dla wielu z Kowalanek prezentowane czynności były codziennością.
– Nasza przewodnicząca, pani Jadwiga Brzoza jest naszą przewodniczącą już prawie 40 lat, więc trochę wie o życiu. Poza tym, my też wszystkie pochodzimy ze wsi, też mamy swoje lata, pamiętamy różne rzeczy, jak to dawniej na wsi było – przyznaje.
Młode pokolenie ogląda te pokazy jako ciekawostkę z innej epoki, ale jak zauważa Barbara Misztal, wiele osób jest zainteresowanych dawnymi zwyczajami.
– Po pokazie rozmawiamy z naszymi widzami. Cieszą się, że mogli to zobaczyć. Wiele dziadków przyprowadza swoje wnuczęta, a te proszą, by im dać potrzymać grabie takie jak dawniej były, z drewnianymi zębami, czy kosę. Ci starsi próbują nawet kosić. To musimy zachować dla przyszłych pokoleń. Po prostu musimy. Bardzo lubimy to robić, ale też wiemy, że musimy, żeby następne pokolenia też o tym wiedziały, bo to są piękne rzeczy. Pochodzę ze wsi i może z wiekiem człowiek robi się bardziej sentymentalny, chce wracać do korzeni, lubi wspominać rodziców, jak dawniej wyglądało życie – podkreśla.
Uznane potrawy i piękne rękodzieło
Za swoje pokazy Kowalanki wielokrotnie zdobywały najwyższe laury. Kilka razy otrzymywały także nagrodę podczas festiwalu „Jawor – u źródeł kultury”.
Na najwyższe uznanie zasługują także potrawy, które serwują. Barbara Misztal przyznaje, że mają się czym pochwalić.
– Popisowym daniem pani Jadzi jest kapusta pieczarska, która ma zawsze wzięcie. Robimy też pierogi, tzw. grycoki, również wielokrotnie nagradzane. Jak trzeba, to tradycyjne pierogi także robimy. Pani Jadzia robiła też tzw. gomółki, które zajęły drugie miejsce w ogólnopolskim konkursie, organizowanym w Łodzi przez Jakuba Kuronia. To dziwna potrwa, właściwie sposób na zachowanie sera białego – tłumaczy.
– Bo dawniej to się z sera robiło takie gomółki – tłumaczy Jadwiga Brzoza. – Suszyło się je na słońcu, albo wkładało się do pieca po upieczeniu chleba. Narobiło się tego dużo i potem brało się z chlebem na pole. To się nie popsuło, nie skwasiło, bo było wysuszone. Dodatek mięty sprawiał, że było to smaczne – opisuje.
Kowalanki wielu osobom kojarzą się również z rękodziełem, wykonywanym z papieru, bibuły i słomy. Stefania Golenia z tych elementów potrafi wyczarować przepiękne ozdoby.
– Róże, rozmaite tulipany, maki, łańcuchy ze słomy, palmy eleganckie też robię, ozdoby na choinkę, szyszki. Moja mama więcej umiała. Wcześnie owdowiała. Tata zmarł, gdy miał 39 lat, mama wtedy miała 35. Drugi raz nie wyszła za mąż. Żeby trochę dorobić, wieczorami wykonywała takie różne ozdoby. Przy niej się nauczyłam. A dzisiaj nawet w nocy, jak nie mogę spać, to wstaję, świecę światło i robię te szyszki – wyjaśnia.
Kalendarz musi być!
W skład Kowalanek wchodzi 14-15 osób.
– Wszystkie emerytki. Mamy też trzech panów. Panowie muszą być, bo po pierwsze są pomocni, ale też potrzebni do prezentacji obrzędów – tłumaczą.
Nad muzyczną stroną przez lata czuwał Feliks Korban. Dziś jego pracę kontynuuje syn Tomasz, który na próby przyprowadza z kolei swojego syna Jasia.
– Cieszymy się, że możemy pracować z kolejnym pokoleniem Korbanów i że rosną już następcy – dodają Kowalanki.
Jak mówi Barbara Misztal, zespół spotyka się regularnie.
– Raz w tygodniu, we wtorki na dwie godziny. Ale weekendy mamy zwykle zajęte. To oczywiście jest praca społeczna, ale nie ma tak lekko. Trzeba mieć na uwadze to, że w sobotę, niedzielę zwykle nas nie ma w domu, a wcześniej musimy przygotować albo występ, albo jedzenie. Kalendarz trzeba prowadzić, żeby się nie pogubić – żartuje.
Między innymi nad kalendarzem czuwa menadżer Kowalanek, Wiesława Kulińska.
Bezcenna wartość dla gminy
Do zespołu należy też wójt Nowin, Łukasz Gryń.
– Wiele razy byłem Jonkiem – kosiorzem podczas „Wyzwolin kosiarza”. Teraz, kiedy jestem członkiem koła, ale też gospodarzem tej gminy, będę miał okazję w szczególny sposób podziękować Kowalankom i wyrazić uznanie dla ich zasług przez te 60 lat oraz kibicować, by tych kolejnych „leci” było jak najwięcej. Pomimo że jesteśmy gminą przemysłową, to jak widać, całkiem dobrze odnajduje się tu koło gospodyń wiejskich. To jest wartość bezcenna dla gminy Nowiny – działalność zespołu od 60 lat i sława nie tylko w gminie, ale także w powiecie, województwie, a nawet w kraju. Mało jest takich kół, które w historii swoich jubileuszy, a tu mamy jubileusz 60-lecia, działają nieprzerwanie. Tu faktycznie tradycja, kultura przechodzą z pokolenia na pokolenie, z rąk do rąk – zaznacza.
Okazją do świętowania będzie gala jubileuszowa, która odbędzie się w sobotę, 19 października, w OSP w Kowali. Barbara Misztal zapewnia, że będą niespodzianki.
– Będzie Kapela Korbanów, będzie wielu naszych przyjaciół. Chcieliśmy, by z nami byli i cieszymy się, że przyjęli nasze zaproszenie. Cieszymy się, że mamy ludzi, którzy nas wspierają. Będą też dwa KGW Kowalanki, czyli noszące taką samą nazwę jak my, tylko z innej części Polski – z gminy Poniatowa, a drugie z Kowalina, z którymi już wiosną nawiązaliśmy współpracę. Byliśmy z gościną u nich, teraz one przyjadą do nas. Będą też koła z naszej gminy – wymienia.
Impreza jest zamknięta dla widzów.