Państwowa Inspekcja Pracy obchodzi w tym toku jubileusz 105-lecia i czeka ją reforma, która już się rozpoczęła. PIP ma przede wszystkim uzyskać nowe kompetencje. Przez ostatnie trzy miesiące propozycją zmiany ustawy o Państwowej Inspekcji Pracy zajmował się specjalnie powołany zespół prawników i specjalistów.
Marcin Stanecki główny inspektor pracy wyjaśnia, że najistotniejszą zmianą będzie zwiększenie roli prewencyjnej.
– Obecnie artykuł pierwszy ustawy o Państwowej Inspekcji Pracy mówi o nadzorze i kontroli. Słowo nadzór i kontrola każdemu z nas kojarzą się niezbyt przyjemnie. Chcemy w większej skali uświadamiać ludzi, edukować, oczywiście nie rezygnując z funkcji kontrolnej – zwraca uwagę.
Marcin Stanecki podkreśla, że inspekcja nie będzie karać pracodawców, którym przytrafią się sporadyczne błędy.
– Obecnie często mamy do czynienia z taką sytuacją, że bardziej konkurencyjny jest ten, kto nie przestrzega przepisów, kto zna lepsze kruczki prawne, ma lepszych prawników i łatwiej mu obchodzić przepisy. Jednak dominujące grono pracodawców w naszym kraju chce przestrzegać przepisów. I taki pracodawca, który się pomyli, bo czegoś nie zrozumie, nie dopełni obowiązku z niewiedzy, bo tych obowiązków jest wiele nie będzie przez nas karany. Jeżeli jednak mamy do czynienia z człowiekiem, który nie przestrzega prawa, ewidentnie je łamie, ponieważ chce być bardziej konkurencyjny, to musimy mieć wobec niego bat, choć nie lubię tego określenia. Nowością, którą chcemy wprowadzić będą też m.in. kontrole zdalne – zaznacza.
Obecnie najniższy mandat za nieprzestrzeganie przepisów wynosi 1 tys. zł. Po nowelizacji ustawy o Państwowej Inspekcji Pracy ma być to 5 tys. zł, a w przypadku recydywy 10 tys. zł. Ponadto projekt ustawy o minimalnym wynagrodzeniu zawiera zmiany kodeksu pracy i przewiduje kary od 1,5 tys. zł do 45 tys. zł.
W ubiegłym roku za niewypłacanie wynagrodzeń PIP wydała 4,7 tys. decyzji na kwotę 90 mln zł.