W latach 50. XX wieku to urządzenie miało się stać konkurencją dla pralki „Frania”. I faktycznie mogło nią być, bo nie tylko prało, ale także zmywało naczynia, a nawet włożone do wanny z wodą dawało takie efekty, jak współczesne jacuzzi. Taki niezwykły wynalazek można, od niedawna, oglądać na wystawie stałej w Muzeum Historii Kielc.
Muzeum otrzymało ten ciekawy eksponat w darze od jednej z mieszkanek Kielc, która z kolei odziedziczyła go po babci. Jak przyznaje Magdalena Lang-Trela z działu gromadzenia i dokumentacji, nie od razu jasne było jego zastosowanie.
– Chwilę nam zajęło rozpoznanie co to jest, zanim odkryliśmy, że to pralka, która na polskim rynku była obecna bardzo krótko. Ta praleczka pulsacyjna, bo ciężko ją nazwać pralką ze względu na jej wielkość, jeśli ją porównamy chociażby z „Franią”, była dziełem przypadku – zaznacza.
Wielkie rzeczy rodzą się w bólach i tak też było z tym urządzeniem. Jak mówi Magdalena Lang-Trela pralki pulsacyjne były testowane w różnych europejskich krajach.
– W ówczesnej Czechosłowacji, Niemczech, na Węgrzech, ale one po prostu nie prały. Występował jakiś techniczny problem. A mówimy o latach 50. XX wieku – dodaje.
Problem udało się rozwiązać polskiej myśli technicznej.
– W 1954 roku warszawski inżynier, Roman Buchowski wspólnie z Janem Rostworowskim opatentowali elektronowy silnik pulsacyjny. Buchowski zaczął się przyglądać tym pralkom. Stwierdził, że te gabaryty urządzenia byłyby dobre do polskich, nowych i małych mieszkań, ułatwiałyby życie, a nie zajmowałyby dużo miejsca. Spojrzeli na problem z innej strony, wykorzystali swój wynalazek, i w 1955 roku przedstawili pralkę do opiniowania – wyjaśnia.
Jak mówi Magdalena Lang-Trela, pralka, za sprawą swojej funkcjonalności, mogła spełnić marzenia niejednej pani domu.
– Podobno w 20 minut można było uprać wszystko: firanki, pościel, brudną bieliznę, ubrania robocze. Domy Towarowe były mocno zainteresowane tym sprzętem. Postanowiono wypuścić na rynek sto sztuk. Ówczesna cena to 450 zł. Dosyć dużo, jak na tamte czasy, ale mogła nie zniechęcić, ponieważ okazało się, że pralkę można było wykorzystać do mycia naczyń. Wystarczyło do miski z wodą i tą pralką włożyć brudne naczynia i mieliśmy coś, na zasadzie zmywarki. Mało tego, okazało się, że wibracje, które pralka wykonywała, kiedy została włożona do wanny z wodą, dawały cudowny masaż ciała – opisuje.
Urządzenie było bardzo wszechstronne, jednak Instytut Przemysłu Drobnego, który był kolejną instytucją, mającą wydać opinię, przyblokował produkcję.
– Nie wyjaśniono dlaczego, co należy poprawić. Po prostu wstrzymano produkcję. Warszawska Elektromedyczna Spółdzielnia Pracy, specjalizująca się w produkcji sprzętu medycznego, ale też drobnego sprzętu domowego, deklarowała zdolność wytwarzania kilku tysięcy sztuk miesięcznie. Jednak ta pralka zniknęła z rynku zanim się na nim pojawiła – stwierdza Magdalena Lang-Trela.
Dziś trudno powiedzieć, ile takich pralek trafiło do polskich domów. Eksponat w Muzeum Historii Kielc jest opatrzony numerem 3809.
Na pewno zobaczyć taką pralkę pulsacyjną to prawdziwa rzadkość. Stąd warto się wybrać do kieleckiego muzeum.
– Nie mogę bez zgody poprzedniej właścicielki wymienić jej imienia i nazwiska, ale bardzo dziękujemy, ponieważ tych eksponatów jest naprawdę mało. Warto zwrócić uwagę, że nasze urządzenie nosi ślady użytkowania. Wiemy, że właścicielka była zadowolona, ale podobno dużych firanek nie dało się uprać, raczej lepsza była do tych mniejszych – zaznacza historyk.
Pralki pulsacyjne znajdują się w zbiorach nielicznych instytucji, do grona których zalicza się Muzeum Historii Kielc. Na ekspozycji stałej pralki należy szukać tuż koło kultowej „Frani”.