Krzysztof Jackowski – jeden z najbardziej znanych malarzy pochodzących ze stolicy Świętokrzyskiego ma swoje popiersie w Alei Sław na skwerze Szarych Szeregów w Kielcach.
Rzeźba powstała z inicjatywy przyjaciół artysty, którzy zgromadzili fundusze na ten cel. Jerzy Krzewicki tłumaczy, że zależało im, by upamiętnić tę nietuzinkową postać.
– Udało się zebrać pieniądze wyłącznie społeczne, wśród znajomych, przyjaciół, ludzi uznających jego twórczość. Pan Sławomir Micek – artysta rzeźbiarz podjął się tej pracy, zresztą dobrze ją wykonał. Bardzo też pomógł swoimi pomysłami. Trochę to trwało, ale udało się zrealizować taki bardzo osobisty pomnik, inicjowany przez grono przyjaciół, uznających jego artyzm – mówi.
To popiersie od innych wyróżnia pies, który stoi przy cokole. Jerzy Krzewicki wspomina, że artysta i zwierzę stanowili nierozłączny duet.
– Zawsze jakiś bulterier kręcił się koło niego. Mam takie zdjęcia, na których jest on i psy, albo koty. Był wielkim wielbicielem zwierząt, miał wspaniały kontakt z nimi – dodaje.
Malarz i jego atrybuty
Rzeźbę wykonał artysta rzeźbiarz, Sławomir Micek. Zadbał o to, by Krzysztof Jackowski był rozpoznawalny.
– Ma swoje atrybuty, czyli pędzle i taką charakterystyczną ramkę. Krzysztof malował portrety trumienne swoim przyjaciołom. Wszystkim zależało, żeby taki portret mieć, więc postanowiłem, że zrobię taki dowcip, i w tej ramce jest jakby lustro i obserwator, jak tu przyjdzie, popatrzy w te ramkę, zobaczy swoje odbicie, czyli swój portret trumienny – wyjaśnia.
Taki portret ma były prezydent Kielc, Wojciech Lubawski. Zresztą jego zbiór obrazów Krzysztofa Jackowskiego jest o wiele większy.
– W salonie mam dwa ogromne portrety: jeden mój, drugi mojej żony, które stworzył Krzyś Jackowski. Moja żona elegancko siedzi sobie na nim w fotelu, natomiast w moim przypadku jest pokazane popiersie, nade mną jest sylwetka Milesa Davis’a i obraz nosi tytuł „Muzyczna noc”. Te portrety zawsze zwracają uwagę naszych gości. Zresztą nie tylko takie obrazy Krzysia mamy. Trafił mi się również portret trumienny jego autorstwa. Krzysia nie ma już z nami parę lat, ale jest cały czas w głowie i w sercu, bo był fajnym człowiekiem – przyznaje.
Kielecki Stańczyk
Wojciech Lubawski miał okazję bliżej poznać Jackowskiego.
– Przez ponad 20 lat byliśmy, chyba mogę tak powiedzieć, przyjaciółmi, bo odwiedzaliśmy się, spotykaliśmy się na wspólnych kolacjach. Podziwiałem go, bo był świetnym malarzem, ale to, co tworzył było efektem jego przemyśleń. On nie malował pejzaży, tylko na płótnie. Dyskutował na tematy świata, ludzi, polityki i robił to w taki sposób, że nie obrażał ludzi, ale rozśmieszał ich, skłaniał do refleksji nad tym, co się dzieje dookoła. To był mądry, inteligentny człowiek, z poczuciem humoru – wspomina.
Wiele wspomnień ma także Stanisława Zacharko-Łagowska, dyrektor Biura Wystaw Artystycznych w Kielcach.
– Był wspaniałym artystą, bezkompromisowym. Mimo trudnych czasów, zawsze mówiącym prawdę, ponieważ przyjął rolę błazna, ale w tym pozytywnym znaczeniu, takiego Stańczyka, który pod pozorem żartu mówi prawdę o społeczeństwie. Wszyscy patrzyli na taką powierzchowną warstwę tych obrazów, a one były bardzo głębokie i rzetelne. Był świetnym malarzem, ale był też znakomitym przyjacielem: otwartym, chętnie dzielący się swoimi obrazami z publicznością. Był też człowiekiem obdarzonym ogromnym poczuciem humoru. Zawsze można było z nim porozmawiać, pożartować. Był przyjacielem wszystkich ludzi, naszej galerii – zaznacza.
Marzenia o byciu artystą
Dyrektor BWA zwraca uwagę, że Krzysztof Jackowski pracował do śmierci.
– Nawet jak już był bardzo chory, ciągle miał coś do powiedzenia, tym bardziej, że rzeczywistość co chwila dostarczała mu nowych inspiracji, a czerpał z niej pełnymi garściami i przetwarzał na swoje fantastyczne obrazy, które bardzo lubię. Bardzo się cieszę też, że mamy w zbiorach takie prace charakterystyczne dla jego twórczości na rożnych etapach, i w zasadzie kupowaliśmy je do końca. Mamy nawet obraz, który on uważał, że jest ostatnim jego obrazem, a potem jeszcze przez jakiś czas żył i namalował inne. Bardzo cieszę się, że został upamiętniony tutaj, dzięki inicjatywie jego przyjaciół, bo powinniśmy dbać o naszych artystów – podkreśla.
Sylwetkę Krzysztofa Jackowskiego przedstawił Marian Rumin, historyki krytyk sztuki, wieloletni dyrektor BWA. Mówił o jego ogromnej chęci bycia artystą.
– Jako młody człowiek naczytał się wiele legend artystycznych i żeby być artystą, kupił sobie pelerynę, bo dla niego był to symbol nominacji na artystę. Z tą peleryną trafił na Akademię Sztuk Pięknych do Krakowa, na malarstwo. A tam jego nowi znajomi, jego przyjaciele, szczególnie z Piwnicy pod Baranami trochę tę pelerynę obśmiali i przestał udawać artystę. Stwierdził, że aby nim zostać, trzeba się nauczyć warsztatu, rzemiosła artystycznego – dodaje.
Artystą został w rodzinnych Kielcach, choć droga do sławy nie była łatwa, w czym nie pomagały mu jego bezkompromisowe poglądy.
Jak mówił Marian Rumin, Jackowski umiał wokół siebie stworzyć klimat, który sprawiał, że ludzie chcieli go poznać. Przywoływał owiane legendami pierwsze wystawy, które Jackowski organizował w ruinach pałacu w Podzamczu Piekoszowskim.
Potrafił stworzyć społeczność
Odsłonięcia popiersia dokonały: Danuta Jackowska – żona Krzysztofa Jackowskiego oraz Agata Wojda, prezydent Kielc, która zauważyła, że kielecka Aleja Sław staje się coraz bardziej kielecka.
– Dlatego, że wypełnia się wspomnieniami o coraz większej grupie kielczan. A Krzysztof Jackowski z pewnością był kielczaninem z krwi i kości, wyjątkowym artystą, ironistą, który swoją twórczością złośliwie smagał równo swoich przyjaciół. Ale to, że państwo tu jesteście świadczy o tym, że państwo się nie obrażali, a wręcz rozpływali się w uwielbieniu dla jego osobowości i jego twórczości. Fakt, że to popiersie powstało w wyniku porywu serca, społecznej zbiórki świadczy o największym osiągnięciu każdego artysty, że potrafi tworzyć społeczność, a dla każdego miasta nie ma nic bardziej cennego niż ludzki kapitał, społeczność i środowisko – zaznaczyła.
Krzysztof Jackowski
Krzysztof Jackowski urodził się w 1936 roku w Kielcach, gdzie mieszkał. Ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie, gdzie studiował w pracowniach Jerzego Fedkowicza i Emila Krchy (dyplom w 1960 roku). Wypracował oryginalną formułę malarstwa. Posługiwał się środkami groteski i ostrej satyry. Uprawiał też malarstwo monumentalne. Wykonał polichromię w kościołach w Szydłowie, Gnojnie, Obiechowie, Końskich oraz odnowił polichromię kościoła w Leszczynach.
Obrazy Krzysztofa Jackowskiego znajdują się w zbiorach: Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Narodowego w Kielcach, Muzeum Sztuki Współczesnej w Radomiu, Muzeum im. Przypkowskich w Jędrzejowie w Biurze Wystaw Artystycznych w Kielcach, Biurze Wystaw Artystycznych w Radomiu oraz w zbiorach prywatnych rozproszonych po całym świecie. Za granicą jego prace można zobaczyć we Francji, Szwajcarii, Niemczech, Kanadzie, Australii, czy w Stanach Zjednoczonych.
Zmarł 21 maja 2021 roku. Miał 85 lat.