Dobra wiadomość dla maturzystów. Rząd, przynajmniej na razie, rezygnuje z wprowadzenia progu punktowego zdawalności przedmiotu rozszerzonego. Obecnie takiego progu nie ma i często zdarza się, że maturzysta oddaje pusty arkusz, a i tak egzamin dojrzałości zdaje. Rząd chciał to zmienić i już w tym roku szkolnym maturzyści musieliby zdobyć co najmniej 30 procent z rozszerzenia, żeby maturę zdać.
Tak się jednak nie stanie. Grażyna Dekiel, świętokrzyski wicekurator oświaty informuje, że minister edukacji narodowej przedstawił projekt ustawy w tej sprawie, który został przyjęty przez rząd. Wprowadzenie progu zdawalności przesunięto o 3 lata, czyli do roku szkolnego 2026-2027. Jak tłumaczy Grażyna Dekiel, przyczyn jest kilka.
– Przede wszystkim zmieniono podstawę programową. Została ona zmniejszona o około 20 procent, na przykład zrezygnowano z części lektur na języku polskim. Uczniowie i nauczyciele muszą mieć czas, by na bazie nowej podstawy przygotować się do egzaminu dojrzałości – informuje wicekurator.
Grażyna Dekiel dodaje, że maturę zdają również uczniowie z terenów zniszczonych przez powódź. – To nie jest dobry pomysł, by w tym roku zwiększać wymagania maturalne i przysparzać im dodatkowego stresu – tłumaczy.
Tomasz Kośny, dyrektor II Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Śniadeckiego w Kielcach mówi, że są plusy i minusy braku progu punktowego z przedmiotu rozszerzonego. – Na pewno jest to ukłon w stronę maturzystów. Z drugiej strony organizacja egzaminu z przedmiotu na poziomie rozszerzonym, wymaga wielu przygotowań. Zdarza się, choć w zasadzie wyłącznie u absolwentów poprawiających egzamin dojrzałości, że wchodzą, patrzą na arkusz i uznają, że sobie nie poradzą. I wychodzą z matury – tłumaczy.
Edyta Lato, dyrektor IV Liceum Ogólnokształcącego w Kielcach mówi, że wprowadzenie progu punktowego dla przedmiotów maturalnych na poziomie rozszerzonym miałoby pozytywny efekt.
– Jeżeli uczeń wybiera przedmiot rozszerzony, powinien być do tego egzaminu przygotowany i próg punktowy powinien być wprowadzony. Uczeń musi być świadomy, że zdaje egzamin, a wiedza, którą zdobył przygotowując się, przyda mu się na studiach – wyjaśnia Edyta Lato.
O rezygnację z progu zdawalności przedmiotu rozszerzonego na maturze, apelowali rektorzy uczelni wyższych. Bali się, że konieczność uzyskania 30 procent punktów obniży zdawalność matury, a tym samym liczbę kandydatów na studia.