Zniszczone lub nieutwardzone drogi, stare chodniki, brak oświetlenia albo kanalizacji. Te i wiele innych utrudnień stanowią codzienność osób mieszkających na obrzeżach Kielc. Mieszkańcy mają już dość. Swoje uwagi i skargi przedstawili w środę (13 listopada) radnym oraz przedstawicielom magistratu.
W trakcie środowego (13 listopada) posiedzenia Komisji Infrastruktury, Transportu i Środowiska kieleckiej rady miasta rajcy mieli okazję spotkać się z grupą kilkunastu osób z kieleckich Łazów, Gruchawki i rejonu ul. Piaseczny Dół. Kielczanie w trakcie dyskusji skarżyli się, że na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, mimo zmian na stanowisku prezydenta Kielc warunki ich życia nie uległy poprawie.
Robert Muszyński, mieszkaniec kieleckich Łazów przyznał, że nikt nie oczekuje nagłych zmian. Jednak w jego opinii obecne władze Kielc nie przedstawiły ani jednego konkretnego projektu zakładającego jakikolwiek rozwój peryferii.
– Dzielnice bloków wielorodzinnych w centrum obrastają w ścieżki rowerowe, ławki, chodniki czy boiska wielofunkcyjne. Dysproporcja jest gigantyczna między miejscami w centrum, które prosperują, a tymi na obrzeżach Kielc. Miasto równych szans – ten program od wielu lat jest realizowany przez magistrat. Jednak benefity płynące z niego dla – przykładowo Łazów wynoszą 0 zł. Przez wiele lat utrzymujecie tę sytuację i musicie być tego świadomi. Owszem program zapowiedziany przez panią prezydent w kampanii wyborczej powinien wystartować. Jednak poza drobnymi inicjatywami nie widzimy żadnych efektów – mówi.
– Radni muszą zrozumieć, że w Kielcach doszło do olbrzymiej dysproporcji jeśli chodzi o inwestycje miejskie realizowane w centrum i na dużych osiedlach, a peryferiami – dodaje kielczanin.
W opinii radnego Wiesława Kozy z klubu Prawo i Sprawiedliwość władze miasta byłyby w stanie remontować co najmniej sześć peryferyjnych ulic rocznie. Jego zdaniem pewnym rozwiązaniem sytuacji mogłoby być wykorzystanie pożyczki, którą miasto Kielce planuje zaciągnąć z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Przypomnijmy, że miałaby to być kwota przeszło 220 mln zł.
– Te drogi w 60-70 proc. są gruntowe. Uważam, że zaciągniętą pożyczkę warto wykorzystać na inwestycje, m.in. drogi. Tak by kielczanie mieli poczucie, że te pieniądze nie idą na marne. Przypomnę tylko, że w poprzedniej kadencji, mimo sporych ograniczeń budżetowych, w moim okręgu udało się wyremontować ul. Prostą, Monte Cassino, Skalistą, czy Barwinek. Dlatego jestem zdania, że wszyscy radni powinni zagłosować z tym, aby ulice peryferyjne modernizować sukcesywnie – ocenia.
Z kolei zdaniem Wiktora Pytlaka, z klubu Koalicji Obywatelskiej problem złego stanu infrastruktury na peryferiach miasta może być rozwiązany poprzez remonty nakładkowe dróg.
– Wszyscy rozumiemy jak dużo pieniędzy należy zainwestować w peryferia Kielc. Ale to też nie jest tak, że na obrzeżach miasta nic się nie dzieje. Zwróćmy uwagę na to, że jest to dość szerokie zagadnienie w związku z tym nie jesteśmy w stanie zrobić wszystkiego w krótkim czasie. Myślę jednak, że dzięki zaangażowaniu mieszkańców i pracy radnych pojawi się możliwość zaplanowania remontów dróg. Tak, aby w każdej części Kielc rocznie przynajmniej dwie lub trzy najbardziej tego wymagające ulice mogły być modernizowane – wskazuje.
Do sprawy odniósł się Karol Nowakowski, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg, który stwierdził, że utrudnienia związane z modernizacją infrastruktury drogowej na obrzeżach miasta wynikają przede wszystkim z nieuregulowanych od lat stanów prawnych dróg. Takowych na terenie miasta ma być blisko 70. Zgodnie z zapowiedziami dyrektora miejskiej jednostki władze miasta chcą w przyszłym roku rozpocząć program regulacji stanów prawnych ulic na terenie Kielc.