Z faktami się nie dyskutuje. W roku 2023 na drogach województwa świętokrzyskiego życie straciło 85 osób, co w proporcjonalnym przeliczeniu na liczbę mieszkańców wskazanych województw daje nam niechlubne pierwsze miejsce w kraju. Dlaczego nasz region, który pod względem powierzchni zajmuje 15., przedostatnie miejsce w Polsce, a więc ma odpowiednio mniejszą liczbę dróg i pojazdów, i któremu daleko do aglomeracji typu Warszawa, Śląsk czy Trójmiasto, zamieszkały przez około 1,2 mln obywateli, co plasuje go na 13. miejscu w kraju, przoduje w dramatycznej statystyce?
Takie pytanie zadałam w pierwszej części mojego artykułu, który został opublikowany na stronie internetowej Radia Kielce.
Główny wniosek z przedstawionej analizy jest taki, że odpowiedzialny za obecny stan rzeczy jest system kształcenia młodych kierowców, który „skrojony jest” pod zdanie egzaminu na prawo jazdy, a nie zdobycie dostatecznych umiejętności. Dokładniej to brak należytego nacisku na naukę jazdy poza terenem zabudowanym, a właśnie tam zazwyczaj dochodzi do najbardziej tragicznych, śmiertelnych zdarzeń w związku z możliwością rozwijania dużych prędkości. Młodzi kierowcy po kursie na prawo jazdy wciąż nie posiadają w stopniu dostatecznym umiejętności kontrolowania prędkości.
Analizę zakończyłam trzema pytaniami, jakie zadałam osobom i instytucjom odpowiedzialnym za bezpieczeństwo i szkolenie kierowców w naszym województwie. Przypomnę je tutaj:
- Czy uważa Pan/Pani, że obecny system kształcenia kierowców na kategorię prawa jazdy B spełnia w pełni wymogi dzisiejszej komunikacyjnej rzeczywistości?
- Czy wszystkie elementy kształcenia i egzaminowania: liczba i zakres pytań egzaminacyjnych, tzw. obsługa samochodu, jazda po łuku do przodu i do tyłu są niezbędne i pomocne w praktycznym funkcjonowaniu przyszłych kierowców?
- Jakie dodatkowe elementy szkolenia kierowców sugerowałaby Pan/ Pani wdrożyć, by poprawić bezpieczeństwo na drogach?
Szybką i merytoryczną odpowiedź otrzymałam od obecnego wojewody świętokrzyskiego Józefa Bryka, byłego szefa Inspekcji Transportu Drogowego. Cytuję najważniejszy fragment jego odpowiedzi:
„Odpowiadając na przesłanego przez Panią e-mail, dotyczącego bezpieczeństwa ruchu drogowego oraz systemu kształcenia i egzaminowania kierowców należy zaznaczyć, że obowiązujący system szkolenia kierowców na kategorię B prawa jazdy nie spełnia całkowicie wymogów obecnej komunikacyjnej rzeczywistości. W dużej mierze jest to związane z faktem, iż nauka jazdy przyszłych kierowców bardzo często sprowadza się do nauki jazdy po ustalonych i wykorzystywanych na egzaminach praktycznych trasach egzaminacyjnych w danej miejscowości”.
Odpowiedź podinspektora Kamila Tokarskiego, rzecznika prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach brzmi:
- „(…) do zadań Policji nie należy opiniowanie istniejących aktów prawnych oraz badanie ich efektywności, co odnosi się również do przepisów dotyczących systemu kształcenia kierowców na kategorie prawa jazdy B”.
Zbyt mocno szanuję instytucję, w której przepracowałam 27 lat, by formułować zarzuty jednak ośmielę się na sugestię, że Policja powinna większą uwagę zwrócić na eliminację przyczyn, a nie skutków zdarzeń drogowych, a takimi są niewątpliwie braki w wyszkoleniu kierowców. Pragmatyczne działania prewencyjne z pewnością ocieplą również wizerunek Policji.
Niestety, na moje pytania nie zareagował Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego w Kielcach. To wymowne milczenie poddaję pod rozwagę pani Renacie Janik, marszałek województwa świętokrzyskiego, której także leży na sercu bezpieczeństwo na drogach.
Chcę postawić dosyć śmiałą tezę, że WORD i szkoły jazdy powinny brać odpowiedzialność nie tylko na czas szkolenia i egzaminu ale także za zachowania kierowców (pomijam przypadki jazdy pod wpływem alkoholu i substancji odurzających) oraz wiedzę, jaką wynieśli z nauki w szkole jazdy. Świadomi swojej dydaktycznej misji zapewne zgodzą się z moimi propozycjami. Dlatego wszystkich odpowiedzialnych za bezpieczeństwo na drogach proszę o rozważenie następujących propozycji:
- stworzenie w województwie autentycznie profesjonalnej komisji na wzór amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Transportu NTSB, zajmującej się między innymi badaniem wypadków drogowych z uprawnieniami do korekty procesu szkoleniu kierowców. Dokładna analiza wypadku, okoliczności w jakich zaistniał, zachowanie kierowcy, który go spowodował, jak przebiegał system kształcenia to procesy, które powinna móc badać. Ponadto sformułowanie zaleceń, jakimi instruktorzy i egzaminatorzy powinni się kierować przy manewrach, by nie dopuścić do podobnych zdarzeń. Szkolenia i egzamin przeprowadzać w miejscach wypadków lub łudząco podobnych. Okoliczności tragicznego wypadku w Miedzianej Górze pod Kielcami, w którym zginęły trzy siostry i dwuletnia dziewczynka powinien poznać każdy kandydat na kierowcę. Było to w maju 2018 roku. Ciężarówka uderzyła w volkswagena, na miejscu zginęły dwie siostry w wieku 36 i 37 lat, trzecia – 25 letnia i 2,5 letnia dziewczynka w wyniku obrażeń zmarły w szpitalu. Prawdopodobną przyczyną dramatu było nieustąpienie pierwszeństwa samochodowi ciężarowemu i zła ocena jego prędkości.
- w sposób szczególny (tzn. pięcioletnim okresem) otoczyć opieką osoby między 18 a 24 rokiem życia, które uzyskały prawo jazdy. Kiedy wypadek spowoduje osoba w tym przedziale wiekowym dokonać głębokiej analizy okresu jego szkolenia wg. karty jazdy, czyli, m.in. przebieg egzaminu wewnętrznego wraz z oceną instruktora, u którego kandydat go zaliczał, przebieg egzaminu państwowego (czy jest to pierwszy, czy kolejny wypadek „ucznia” zaliczającego egzamin u konkretnego egzaminatora) oraz stanowcza reakcja w przypadku recydywy zdarzenia;
- zwiększenie w obecnym systemie kształcenia kierowców, do obowiązkowych 4 godzin jazdy poza terenem zabudowanym;
- przebieg egzaminu powinien obejmować jazdę poza terenem zabudowanym o podwyższonej prędkości (w szkoleniu lub egzaminowaniu można posiłkować się „trenażerem” lub podobnym urządzeniem symulującym jazdę);
- wprowadzić obowiązkowe szkolenie i egzaminowanie przy przejazdach kolejowych. W Kielcach, a dokładnie na Słowiku jest wielotorowy przejazd kolejowy, który może służyć edukacji kursantów. Wszyscy mamy w pamięci tragiczny wypadek młodej kursantki podczas egzaminu w Szaflarach koło Nowego Targu. Samochód zgasł na przejeździe kolejowym, egzaminator widząc nadjeżdżający pociąg uciekł z pojazdu, a kursantka w wyniku uderzenia lokomotywy zmarła w szpitalu. Nie możemy pozwolić, by taka sytuacja mogła się powtórzyć;
- ograniczenie lub wyeliminowanie jazdy po tzw. „łuku”, która nie doskonali żadnych cech bezpiecznej jazdy, a jest najbardziej stresującym etapem egzaminu. Szkolenie tego, nikomu niepotrzebnego, manewru zabiera od jednej do nawet kilku godzin czasu, który powinien być wykorzystany na manewry uczące reakcji na realne zagrożenia, ratujących życie i zdrowie kierowcy;
- stworzenie pełnego i przejrzystego obrazu opartego na informacjach, jaki procent wyszkolonych kierowców danej szkoły spowodował wypadki w ostatnim roku (lub pięciu latach), a nie jaki uzyskała procent zdawalności egzaminu (przyjmując oczywiście odpowiednie proporcje). Osoba wybierająca szkołę nauki jazdy miałaby dzięki temu więcej informacji o niej i w oparciu o zweryfikowane dane podejmowałaby wybór.
I na koniec sugestia do przemyślenia oraz, mam nadzieję, do realizacji dla właścicieli szkół jazdy. Utworzenie funduszu wspierającego ofiary wypadków w naszym województwie byłoby dowodem na to, że bierzecie odpowiedzialność za kształcenie i bezpieczeństwo ludzi, którzy zaufali waszej wiedzy i doświadczeniu, a w sytuacjach tragicznych mogą liczyć na waszą solidarność i wsparcie.
Mam świadomość, że moje propozycje wzbudzą wiele kontrowersji, jednak zwracam się z gorącym apelem o szeroką dyskusję, która pozwoli stworzyć bardziej bezpieczny model szkolenia kierowców i w stopniu zasadniczym ograniczy skalę dramatów, z jaką mamy do czynienia nie tylko na świętokrzyskich drogach. Proszę o to, cytując hasło „Życie jest zbyt cenne. Nie zostawiaj go na drodze”.
Kończę słowami – kiedy pojawia się problem czas jest przeciwko nam.
Anna Zielińska-Brudek