Piłkarze ręczni Industrii Kielce w meczu 10. kolejki Ligi Mistrzów pokonali we własnej hali norweski Kolstad Handball 31:30 (15:13). To czwarte zwycięstwo polskiego zespołu w tych rozgrywkach.
Kolstad: Torbjoern Bergerud – Sander Sagosen 6, Adrian Aalberg 5, Simon Jeppsson 5, Magnus Soendena 4, Arnor Oskarsson 4, Sveinn Johannsson 2, Sigvaldi Gudjonsson 2, Simen Lyse 1, Martin Hernes Hovde 1, Vetle Eck Aga, Benedikt Oskarsson, Magnus Gullerud, Magnus Stoelefjell, Erlend Johnsen.
Karne minuty: Industria – 6, Kolstad – 6. Czerwona kartka (za faul): Magnus Gullerud (Kolstad) – 16. min. Sędziowali: Amar Konjicanin i Dino Konjicanin (Bośnia i Hercegowina).
Widzów: 4 000.
Spotkanie miało ogromne znaczenie dla obu drużyn, które po 9 kolejkach miały na swoim koncie po 6 punktów i były sąsiadami w tabeli grupy B. Industria zajmowała szóste, a Kolstad siódme miejsce. Kielczanie wygrali na wyjeździe z zespołem Sandera Sagosena (33:32). Ewentualne zwycięstwo w środowym pojedynku przybliżyłoby wicemistrzów Polski do awansu do fazy pucharowej. W kieleckiej drużynie zadebiutował pozyskany kilka dni temu z niemieckiego HC Erlangen słoweński bramkarz Klemen Ferlin.
Wynik meczu otworzył Alex Dujshebev, ale goście odpowiedzieli dwiema bramkami Sagosena. W 9. min. kieleccy kibice po raz pierwszy nagrodzili brawami Ferlina. Słoweniec najpierw obronił rzut Simona Jeppssona, a chwilę później dobitkę. Kolejne dwie akcje gospodarzy skutecznymi rzutami wykończył Igor Karacic i Industria prowadziła 5:3. Po kwadransie gry bramkarza Kolstad Torbjoerna Bergeruda pokonał Arciom Karalek i kielczanie podwyższyli prowadzenie (7:4).
Minutę później obrotowy gości Magnus Gullerud otrzymał czerwoną kartkę za uderzenie w twarz Michała Olejniczaka. Nie zdeprymowało to norweskiej drużyny, która dość szybko odrobiła większość strat. Kiedy Ferlina pokonał Sveinn Johannsson, polski zespół prowadził już tylko 9:8. W 22. min. był już remis (9:9 – Magnus Soendena). Kolejne 120 sekund to jednak popis ekipy z Kielc. Po trzech bramkach z rzędu (Tomasz Gębala, Arkadiusz Moryto, Jorge Maqueda) mistrzowie Polski odskoczyli na trzy trafienia (12:9).
Rywale grali w tym czasie często siódemką zawodników w polu, ale nie przyniosło im to specjalnego powodzenia i po kilku takich próbach trener Christian Berge wycofał się z tego pomysłu. Sytuacja na parkiecie zmieniała się jak w kalejdoskopie. W 26. min gospodarze wygrywali tylko 12:11 (Simon Jeppsson), ale już dwie minuty później prowadzili trzema bramkami (14:11 – Dylan Nahi). Na przerwę kielczanie schodzili z zapasem dwóch trafień (15:13), a ich nowy nabytek Ferlin miał na swoim koncie cztery udane interwencje.
Druga część gry rozpoczęła się od skutecznych rzutów Gębali i Theo Monara i polska ekipa po raz pierwszy wygrywała czterema bramkami (17:13). W 35. min do siatki rywali trafił Karacic i gospodarze jeszcze podwyższyli prowadzenie (19:14). Goście jednak nie rezygnowali. Bergerud obronił rzut karny wykonywany przez Morytę, a do bramki Industrii trafił Sagosen i mistrzowie Polski wygrywali tylko 21:18. Odpowiedź podopiecznych Tałanta Dyujszebajewa była błyskawiczna. W 43. min bramkarz Kolstad skapitulował po rzucie Karacica i kielczanie odskoczyli na sześć trafień (24:18 – 43. min).
Drużyna trenera Berge jeszcze raz rzuciła się do odrabiania strat. Miłosza Wałacha, który zastąpił Ferlina, pokonał Martin Hernes Hovde. Przewaga Industrii ponownie zmalała do czterech trafień (24:20 – 47. min). Później mieliśmy jednak kolejną powtórkę z rozrywki. Na 10. min przed końcem wydawało się, że kielczanie kontrolują sytuację (27:22 – Alex Dujshebaev). Ale pięć minut później z tej przewagi pozostały już praktycznie wspomnienia. Po bramce Simona Jeppssona drużyna z Kolstad przegrywała tylko 27:28.
Tałant Dujszebajew wziął czas, ale goście mogli doprowadzić do remisu. Kapitalną interwencją popisał się Ferlin, który wrócił do kieleckiej bramki. Na dwie minuty przed końcem trafił starszy syn trenera Industrii i było 30:28 dla aktualnych wicemistrzów Polski. Goście odpowiedzieli bramką Arnora Oskarssona. W ostatniej minucie obie drużyny dołożyły jeszcze po jednym trafieniu (Dylan Nahi i Arnor Oskarsson) i kielczanie odnieśli niezwykle ważne zwycięstwo.
– Jestem bardzo zadowolony z postawy chłopaków. Nie jest łatwo przełamać tak trudną sytuację, w której przegraliśmy cztery mecze z rzędów. Oni to wytrzymali. Oczywiście, prowadziliśmy różnicą sześciu goli, ale doszło do jednej bramki. Zdecydował charakter. Takie przeżycia wychodzą tylko na plus. Dziękujemy naszym kibicom. Oni przeżyli ten trudny moment razem z nami. Ten wynik jest pozytywny. Musimy pracować, iść do przodu. Krok po kroku będziemy liczyć na naszych kontuzjowanych. To będzie nasze wzmocnienie – powiedział trener Industrii Talant Dujszebajew.
– Przeżyliśmy bardzo trudny moment. Przegraliśmy cztery mecze z rzędu, a takiej sytuacji nie było w Kielcach od 2010 roku. Gdybyśmy przegrali piąty i to jeszcze w domu, to zabiłoby nas psychicznie. O zwycięstwie zdecydowało to, że w ciągu całego meczu nie było jednego wyróżniającego się zawodnika, który ciągnął grę. Grał cały zespół. Ktoś ma pięć minut dobrych, ktoś trochę dłużej. To było kluczowe, ale najważniejsze, że mamy dwa punkty – powiedział białoruski obrotowy kieleckiego zespołu Arciom Karaliok.