– To niebezpieczny precedens – tak doktor Bartosz Piwowarski ze Stowarzyszenia Przyrodników „Ostoja” ocenia niedawną decyzję Stałego Komitetu Konwencji Berneńskiej w sprawie ograniczenia ochrony wilków. Gatunek ten straci swój status ściśle chronionego. O zmianę zawnioskowała Komisja Europejska, a wniosek ten wspierała Polska.
Dr Bartosz Piwowarski mówi, że wilk co prawda dalej będzie gatunkiem chronionym, ale dużo łatwiej będzie można uzyskać zgodę na odstrzał tych zwierząt.
– To jest bardzo niebezpieczne zjawisko, ponieważ jeżeli obniżymy status ochronny wilka, zaraz możemy obniżyć status ochronny innych zwierząt, na przykład rysia czy niedźwiedzia. Mówią już o tym głośno myśliwi w Unii Europejskiej – twierdzi przyrodnik.
Populacja wilków w naszym kraju systematycznie rośnie. Szacuje się, że może ich być obecnie nawet ponad 4 tysiące, tymczasem jeszcze w 2001 roku było to około 500 osobników.
Na wilki skarżą się rolnicy i hodowcy, którzy tracą swoje zwierzęta. Ostatnio w naszym województwie doszło do ataku watahy na samicę daniela w zagrodzie niedaleko Dymin. Przyrodnicy i naukowcy przekonują jednak, że sztuczna regulacja liczebności wilków jest niepotrzebna. Robią to same zwierzęta. Wilki są terytorialne – wataha walcząc o miejsce do życia, zabija lub przegania słabszą konkurencję. Wilki giną również z powodu świerzbu. Jeżeli będzie ich dużo w jednym miejscu, choroba wyeliminuje część osobników.
Doktor Bartosz Piwowarski podkreśla, że wilki są bardzo potrzebne w lesie. W naturalny sposób regulują liczbę roślinożerców, zwykle zabijając najsłabsze, chore zwierzęta.
– Wilki przede wszystkim są oznaką zdrowego ekosystemu. To, że one polują na sarny, jelenie, dziki czy nawet bobry to naturalne zjawisko – podkreśla.
Z badań, które przywołują przyrodnicy z „Ostoi”, wynika, że 68 % mieszkańców Europy opowiada się za ścisłą ochroną dużych drapieżników, a w Polsce ta liczba sięga nawet 73 %.