„Moje bezdroża” – to tytuł wystawy fotografii Mariusz Łężniaka, którą można oglądać w Galerii Malej Biura Wystaw Artystycznych w Kielcach. Artysta postawił sobie za cel dokumentowanie krajobrazów nieskażonych cywilizacją.
Jak mówi Mariusz Łężnak, każdy ma swoje ulubione miejsca na ziemi. On upodobał sobie bezdroża.
– Swego czasu, jadąc na Żuławy, zjechałem z głównej drogi. Pobłądziłem. Ale miałem przy sobie aparat, więc kiedy zobaczyłem fajną drogę z wierzbami, środkiem której na rowerze jechał jakiś człowiek, zrobiłem zdjęcie. Ono przeleżało dwa miesiące, a po tym czasie znów na nie spojrzałem i powiedziałem sobie: to jest temat. Warto pokazać, co jest w miejscach poza głównymi drogami. Ja znajdowałem takie miejsca, szczególnie na Ponidziu jest ich wiele, do których nie da się dojechać. Tam, gdzie kończy się droga, zaczyna się piękny krajobraz. Skoro nie ma drogi, to często cywilizacja trochę mniej zaznacza swoją obecność. Zauważyłem też, że tam można znaleźć krajobrazy, które są czyste: nie ma drutów instalacji elektrycznej, fotowoltaiki, wiatraków, tych śladów współczesności. Tak w ciągu dwóch lat powstała cała seria – mówi o kulisach swojej pracy.
Prace Mariusza Łężniaka często są porównywane do zdjęć słynnej Kieleckiej Szkoły Krajobrazu. On sam przyznaje, że są analogie w patrzeniu na rolę fotografii.
– Jedni uważają, że Kielecka Szkoła Krajobrazu skończyła się z w chwilą, kiedy odszedł mentor, Paweł Pierściński. Ja uważam, że jako trend przetrwała, tylko nie ma tego krajobrazu, który fotografowali Paweł Pierściński i jego koledzy. Jest natomiast nasz współczesny krajobraz. Tu warto zaznaczyć, że w środowisku świętokrzyskim, kieleckim Paweł Pierściński był postrzegany jako artysta-fotografik, natomiast w skali kraju czy Europy był postrzegany jako fotograf krajoznawczy. Fotografia artystyczna ma pokazać coś w sposób artystyczny, niekoniecznie realny. Paweł Pierścinski robił fotografię realną, socjologiczną. Był świadom tego, że w pewnym momencie te jego prace będą dokumentacją dla następnych pokoleń. Dlatego razem z Fryderykiem Kremserem ze Śląska założyli, za zgodą zarządu głównego PTTK, Komisję Fotografii Krajoznawczej. Kremser był prezesem, a Pierściński jego zastępcą. Zaczęli utrwalać na kliszy ten przemijający krajobraz. Zrobili tysiące zdjęć, które są dzisiaj cennym źródłem dla muzeów, czy przy tworzeniu publikacji. To skarbnica wiedzy o tamtych czasach. I właśnie tak postrzegam działalność Pawła Pierścinskiego. Oczywiście szanuję go jako artystę fotografika, ale doceniam jego zdjęcia, dokumentujące historię Polski tej zaściankowej, świętokrzyskiej – wyjaśnia.
Na fotografiach Mariusza Łężniaka, prezentowanych na wystawie w kieleckim BWA, próżno szukać artystycznej interpretacji rzeczywistości. Są za to piękne, wyszukane ujęcia.
– Ktoś powie: „te prace są takie normalne”. Ale takie właśnie mają być. Nie chcę robić niczego przekombinowanego, przerysowanego. Chcę, żeby odbiorca tej pracy, kiedy mu opowiem jej historię, pojechał w to miejsce i mógł to samo zobaczyć – tłumaczy artysta.
Wystawę „Moje bezdroża” Mariusza Łężniaka można oglądać do 17 stycznia.