Przez dekady była zasypana ziemią, a teraz będzie kolejną atrakcją Chmielnika. Mykwa, czyli łaźnia żydowska latem tego roku ma zostać udostępniona turystom.
– Chmielnicka mykwa została wybudowana najprawdopodobniej w XIX wieku – mówi Edyta Ślusarczyk z Ośrodka Edukacyjno-Muzealnego „Świętokrzyski Sztetl”.
– Mykwa oznacza zbiornik z bieżącą wodą. Tak jest też w przypadku naszego miejscowego obiektu, ponieważ w pobliżu znajduje się rzeka Wschodnia, nad którą leży Chmielnik. W tym zbiorniku cały czas jest czysta woda. Mykwa służyła żydowskim mieszkańcom Chmielnika do rytualnych obmywań. Oczywiście były wyznaczone dni w które z mykwy korzystali kobiety i mężczyźni. Zarządcą tej mykwy był religijny Żyd, Szmul Mappa – wyjaśnia.
Mieszkańcy Chmielnika słyszeli o istnieniu takiego miejsca. Plan mykwy znajduje się również w Archiwum Państwowym. Ale łaźnia od lat była ukryta.
– Po wojnie ten budynek z podziemiami, gdzie jest mykwa, został zagruzowany. Na parterze były prowadzone różne działalności: rozlewnia wód, restauracja, ale dopiero, kiedy pan Marian Zwolski wykupił ten budynek, podjął działania, żeby odgruzować mykwę – podkreśla.
Kielecki przedsiębiorca, Marian Zwolski od pół wieku mieszka w Kielcach, ale jego rodzina pochodzi z Chmielnika. Jak wspomina, o istnieniu mykwy opowiadał brat jego ojca.
– Przedwojenny Chmielnik w większości był zamieszkany przez społeczność żydowską. Żydowscy koledzy jakoś przemycili do mykwy brata mojego ojca. Kiedy stąd wyszedł, to powiedział, że był w kąpielisku. Nie nazywał tego mykwą. Ojciec mi o tym opowiedział, i ta historia utkwiła mi w pamięci. Zacząłem czynić starania, żeby kupić ten budynek. Przez lata miałem taki cel, żeby tę łaźnię odkryć – mówi.
Prace, które zaczęły się przed 13 laty pozwoliły odkryć mykwę męską, którą dziś można oglądać w stanie surowym. W takim ma pozostać, ponieważ dla Żydów, którzy już odwiedzają to miejsce, największe znaczenie ma jego oryginalny charakter.
Ściany łaźni były wyłożone białymi kafelkami. Tam, gdzie ich nie było, były pomalowane na szaro. Z kolei posadzka jest pokryta niebieskimi i kremowymi kafelkami, a pod każdym jest wyryta gwiazda Dawida.
Oprócz głównego basenu, jest kilka mniejszych. W dużym basenie znajduje się wydajne źródło. Jest także specjalny mechanizm, który pozwala usunąć brudną wodę ze zbiornika.
Co ciekawe, woda była ogrzewana. Piec znajdował się w korytarzu. Ogrzewał także wodę w drugiej mykwie damskiej, która znajdowała się po drugiej stronie przejścia. Ona również zostanie udostępniona. Jak mówi Marian Zwolski, niestety widać zmiany, które wprowadzili poprzedni użytkownicy lokalu.
– Tu były pomieszczenia gospodarskie. Właściciel postawił filary, które miały wzmocnić konstrukcję. Ale niestety, bardziej zaszkodziły. Gdyby ściany „pracowały” normalnie, nacisk na cale sklepienie byłby jednakowy, natomiast filary zaburzyły ten proces, pojawiły się spękania – tłumaczy.
Do obu łaźni będzie prowadziło oryginalne wejście od strony parku. Z obu stron można wejść na parter budynku, gdzie będzie się znajdować restauracja. Jedna część lokalu ma służyć wyłącznie Żydom, druga, z przestronnym tarasem ma być ogólnodostępna.
Marian Zwolski mówi, że chciałby, aby cały obiekt był otwarty dla gości już od lipca tego roku.
– Wiek mnie goni, bo mam 76 lat i nie wiadomo, ile mi jeszcze zostało. Tym żyję. Utrzymuję to, by służyło potomnym – deklaruje.
Edyta Ślusarczyk przyznaje, że chmielnicka mykwa może stać się magnesem dla turystów.
– Z moich informacji wynika, że w Polsce takich oryginalnych, przedwojennych mykw jest niewiele. Nawet w Krakowie, gdzie była mykwa jest dziś wydawnictwo i restauracja. Wydaje nam się, że to na pewno będzie duża, unikatowa atrakcja – podkreśla.