W meczu 19. kolejki PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce zremisowała na wyjeździe z Legią Warszawa 1:1 (1:1). Wynik spotkania otworzył w 22. minucie Hiszpan Adrian Dalmau. Wyrównał w 41. minucie Francuz Steve Kapuadi. To był trzeci w historii remis Korony na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej.
W doliczonym czasie pierwszej połowy, rzutu karnego podyktowanego za faul bramkarza Rafała Mamli na Pawle Wszołku, nie wykorzystał Rafał Augustyniak. Gospodarze od 23. minuty grali w „dziesiątkę” gdyż czerwoną kartką za faul na wychodzącym na czystą pozycję Wiktorze Długoszu ukarany został Japończyk Ryoya Morishita.
– Mam mieszane uczucia. Przed meczem ten punkt wywieziony ze stadionu przy Łazienkowskiej byłby bardzo cenny w naszej sytuacji. Jednak biorąc pod uwagę przebieg meczu, to możemy czuć niedosyt. Trzeba też powiedzieć o rzucie karnym niewykorzystanym przez Legię i sytuacjach, które wybronił Rafał Mamla. Mamy punkt, ale wielkiej radości w szatni nie ma. To najlepsze podsumowanie tego specyficznego meczu. Cieszę się, że piłkarze, na których postawiłem dali dobry sygnał. Graliśmy pięcioma młodzieżowcami, ale wyglądało to naprawdę dobrze do momentu, gdy czerwoną kartkę otrzymał Morishita. W tym momencie przestraszyliśmy się, że możemy wygrać ten mecz i w naszym wykonaniu zaczęły się szaleństwa. W drugiej połowie to już była wymiana ciosów, walka od jednego do drugiego pola karnego. Oba zespoły próbowały wygrać ten mecz, ale jest dwóch rannych. To dopiero początek rundy wiosennej. Dziękuję chłopakom, bo zagrali z wielkim zaangażowaniem. Wybiegali wiele kilometrów i wylali wiele potu – ocenił trener Korony Jacek Zielińśki.
– Mieliśmy pod kontrolą ten mecz, ale naszymi błędami i stratami napędzaliśmy Koronę. Patryk Kun jest kontuzjowany. Ruben Dias trenował z bólem i zagrał pomimo dyskomfortu. Wiedzieliśmy, że Korona będzie grała z kontry i wykorzysta szybkość swoich zawodników. Morishita zagrał na lewej obronie i dostał czerwoną kartkę. Nie mam do niego pretensji, ponieważ trafił w piłkę. Nie będę komentował pracy sędziów. Nawet grając w 10 byliśmy lepszym zespołem. Stworzyliśmy więcej sytuacji, jednak nie wygraliśmy tego meczu – podsumował trener Legii Goncalo Feio.
– Przed meczem wszyscy bylibyśmy z tego wyniku zadowoleni, ale tak się on potoczył, że zostaliśmy z niedosytem. Równie dobrze moglibyśmy przegrać, ale okoliczności były takie, że powinniśmy więcej z siebie wydobyć. Brak jednego zawodnika zmusił Legię do większej kreatywności i ruchliwości. Byliśmy przygotowani, choć może to zabrzmieć absurdalnie, pod jedenastu przeciwników, a oni trochę pozmieniali schematy. Za dobrze nam się to wszystko układało – powiedział pomocnik Żółto – Czerwonych Miłosz Strzeboński.
W niedzielę 9 lutego Korona zmierzy się przed własną publicznością z Motorem Lublin. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 12.15.