Kandydat Trzeciej Drogi na prezydenta Szymon Hołownia zapowiedział w sobotę (22 marca) w Łodzi, że będzie rzecznikiem małych i średnich przedsiębiorców. Musimy wspierać małą przedsiębiorczość, bo ona walczy nie tylko z cenami energii, z otoczeniem rynkowym, ale też z niemądrymi regulacjami – mówił.
Na spotkaniu z wyborcami Hołownia opowiedział, że swoją wizytę w Łodzi rozpoczął od odwiedzenia „pani Eli”, która od siedmiu lat prowadzi na Bałuckim Rynku kwiaciarnię w formie jednoosobowej działalności gospodarczej. Jak mówił, jest to osoba, która codziennie wstaje o godz. 4.15, pracuje do godz. 18 – „świątek, piątek czy niedziela; nie ma chorobowych, nie ma urlopów”.
– To jest krew z krwi i kość z kości polskiej przedsiębiorczości i tego, na czym Łódź została zbudowana, czyli ciężkiej pracy, zwłaszcza kobiet, które wykuwały tutaj przemysł włókienniczy i etos tego miasta. Wszystko się we mnie gotuje, kiedy słyszę o tym, że Lewica, która do tej pory też do tego etosu się w Łodzi odwoływała, blokuje reformę składki zdrowotnej, na którą umówiliśmy się już w rządzie, którą uchwaliliśmy w budżecie, ale teraz właśnie przez postawę Lewicy nie może być przegłosowana – zaznaczył.
Chodzi o rządowy projekt obniżający składkę zdrowotną dla przedsiębiorców od 2026 r. Sejm miał głosować nad nim w czwartek, jednak projekt „spadł” z głosowań sejmowych, bo – zdaniem lidera Polski 2050 – „sabotowała go Lewica”.
Jak mówił w sobotę Hołownia, w 2023 roku zamknęło się 600 tys. polskich jednoosobowych działalności. W jego opinii pozostawienie obecnych składek dla małych przedsiębiorców doprowadzi do tego, że jeszcze więcej z nich zlikwiduje swoje działalności – „nie będą płacili składek i podatków i dziura w budżecie Narodowego Funduszu Zdrowia będzie jeszcze większa”.
W opinii Hołowni polskie państwo, które wydaje obecnie trzy razy więcej na ochronę zdrowia niż dziesięć lat temu, naprawdę musi zadbać o to, żeby te pieniądze były efektywnie wydawane – i to zanim sięgnie po pieniądze przedsiębiorców takich jak kwiaciarki z Bałuckiego Rynku.
– Musimy wspierać małą przedsiębiorczość, bo ona walczy nie tylko z cenami energii, z otoczeniem rynkowym, ale też czasami z niemądrymi regulacjami, które w polskim prawie znalazły się za naszych poprzedników. To Mateusz Morawiecki jest największym killerem polskiej przedsiębiorczości od dekad; jemu zawdzięczamy hekatombę polskich jednoosobowych działalności gospodarczych – dodał.
Zapowiedział, że jeżeli zostanie prezydentem, będzie rzecznikiem ludzi przedsiębiorczych. Doprowadzi do powstania zespołu, który w ciągu roku przedstawi systemowy plan reformy ochrony zdrowia w Polsce, żeby „nie było to dziurawe wiadro, do którego można wkładać kolejne pieniądze, a i tak pacjenci będą dalej narzekać”.
– Powołam też radę małych i średnich przedsiębiorców. Duzi sobie poradzą, a teraz potrzebujemy, żeby to oni (MŚP – przyp. red.) mieli głos – ci, którzy wykuwają kilkadziesiąt procent PKB, które jest nam tak bardzo potrzebne na obronność, usługi publiczne, na wszystkie rzeczy, z których nasze państwo korzysta i dzięki którym trwa – zaznaczył.
Lider Polski 2050 mówił też o pierwszej w kraju wojskowej specjalnej strefie ekonomicznej, która ma powstać w Niewiadowie, w woj. łódzkim i kontrakcie ze Słowakami w sprawie linii do produkcji amunicji artyleryjskiej 155 mm. Jego zdaniem polski przemysł powinien korzystać z funduszy, które trafiają do nas na obronność m.in. z funduszy europejskich.
– Z tego mechanizmu 150 mld euro my mamy mieć dostęp do 20 mld euro, to jest prawie 100 mld zł dodatkowo, które chcemy dobrze wykorzystać i wydać przede wszystkim w Polsce. Każdy sprzęt produkowany w kraju, taki jak np. kołowy transporter opancerzony Rosomak, to jest 100 firm, które pracują, żeby ten Rosomak mógł powstać; to ponad 3 tys. miejsc pracy. Bardzo się cieszę, że Łódzkie skorzysta również z tego rozwoju przemysłu zbrojeniowego, który w gwałtowny sposób będzie w Polsce następował – zaznaczył.
Komisja Europejska zaprezentowała w środę tzw. białą księgę na temat obronności, która doprecyzowuje plan dozbrajania Europy zaproponowany na poprzednim szczycie UE. Jednym z jego filarów są pożyczki w wysokości 150 mld euro, o które będą mogły wnioskować kraje członkowskie oraz Ukraina (a także m.in. Szwajcaria i Norwegia).