W wyborach startują kandydaci motywowani różnymi, czasami niejasnymi celami – oceniła dr Anna Materska-Sosnowska. Według niej, potrzebna jest weryfikacja kandydatów, gdyż wybory nie powinny służyć promocji haseł niekoniecznie dobrze służących polskiej racji stanu, czy być reklamą biznesu kandydata.
Pytana przez PAP o motywacje startu w wyborach prezydenckich kandydatów spoza głównego nurtu oraz niezwiązanych wcześniej z polityką, politolożka z UW, dr Materska-Sosnowska zaznaczyła, że tacy kandydaci dzielą się na kilka różnych kategorii.
Pierwsza to występujący zawsze i w prawie każdym systemie politycznym ludzie „chcący uzyskać możliwość dostępu do mikrofonu i motywowani chęcią zabłyszczenia czy pokazania się na scenie, nawet bez większego sukcesu”. Jako przykład takiego kandydata wskazała Pawła Tanajnę (Państwowa Komisja Wyborcza odmówiła rejestracji jego kandydatury – PAP), który – jej zdaniem – „ma bardzo wyraźne poglądy i stara się je prezentować”.
Innym typem kandydatów, który wskazała politolożka, są osoby służące „jakiejś konkretnej sprawie, żeby nie powiedzieć firmie”.
– Takim kandydatem jest Krzysztof Stanowski, który promuje swój kanał youtube’owy i temu ma to służyć, a nie jakiemuś wpływowi na politykę – stwierdziła Materska-Sosnowska.
Według niej, osobą, która „nie służy sprawie tylko i wyłącznie swojej”, o niejasnych motywacjach startu w wyborach, o której brakuje informacji na temat powiązań, i zaplecza politycznego, może być Maciej Maciak.
– Mówię to dosyć ostrożnie, dlatego że to są pewne podejrzenia, a nie twarde fakty. (…) Czy jest on tylko prorosyjski w swoich poglądach, czy na przykład w jakiś sposób jest wspomagany różnymi zewnętrznymi powiązaniami? – pytała Materska-Sosnowska. Jak zastrzegła, „to, że ktoś ma poglądy prorosyjskie, nie znaczy jeszcze, że jest związany ze stroną rosyjską, ale jeżeli takich dowodów, faktów jest więcej, no to należałoby się zastanowić, czy ma prawo do rozpowszechniania tychże poglądów”.
W jej opinii, pluralizm medialny i możliwość brania udziału w debacie publicznej przez osoby spoza „mainstreamu”, mogą być wykorzystywane nie tylko jako możliwość promowania swoich poglądów, ale też jako „tuba propagandowa dla haseł niekoniecznie dobrze służących”.
– Nie można powiedzieć, że osoby spoza mainstreamu nie powinny być dopuszczane do debaty publicznej, bo wtedy nie będzie równości dostępu. Należy zachować równość dostępu żeby mogły być prezentowane poglądy, które nie są z tego głównego nurtu, albo które nam się nie podobają – z tym nie mam żadnego problemu. Natomiast należałoby zastanowić się, jak przeprowadzić weryfikację i jaką dać możliwość rozpowszechniania poglądów, które są po prostu niezgodne z polską racją stanu lub gdzie możemy domniemywać, że są one sponsorowane przez obce, różne kapitały – powiedziała.
Materska-Sosnowska uważa, że powinno dochodzić do głębszej weryfikacji kandydatów takich jak np. Artur Bartoszewicz. Według niej, w otwarty sposób reprezentują oni partykularne interesy biznesowe.
– Jeżeli przeanalizujemy, czym się zajmuje, co mówi i jak mówi, no to chyba widzimy, kto mu pomaga w kampanii. No i są takie osoby, gdzie to naprawdę powinno być mocno ograniczone. Czas antenowy nie powinien być darmowym czasem na reklamę produktu. W moim przekonaniu powinna być dodatkowa weryfikacja takich kandydatów – zaznaczyła.