Na kieleckiej Gruchawce wydaje się, że czas się zatrzymał. Ulice są dziurawe, a prowizoryczne naprawy z łat tworzą mozaikę, która bardziej przypomina dzieło sztuki niż bezpieczną drogę. Jazda tędy to test dla zawieszenia samochodów. Mieszkańcy od lat słyszą obietnice remontu ulic, jednak jedyne prace, jakie są tam wykonywane, to łatanie dziur. Niestety, tych ciągle przybywa, a perspektywy modernizacji są odległe. Kiedy mieszkańcy Gruchawki doczekają się modernizacji na miarę miasta wojewódzkiego? . O tym rozmawialiśmy w środę (23 kwietnia) w programie Interwencja.
– Nie mamy chodników, nie mamy rowów, nie mamy odwodnienia, nie mamy nic. Ta droga to wstyd. Mieszkańcy o jej poprawę starają się od kilkudziesięciu lat. Sami, bo ta droga została wykonana w czynie społecznym na przełomie lat 70-80. Ale jest tu też niebezpiecznie, bo wąską jezdnią bez poboczy chodzą piesi i turyści, ponieważ wiedzie tędy szlak turystyczny i rowerowy. Jest tu rezerwat przyrody Sufraganiec, do którego przyjeżdżają wycieczki szkolne z całego województwa.
Jest tu jeszcze też inny problem. Pomimo, że ulica jest fatalnej jakości, jest bardzo ruchliwa. Kierowcy jadący drogą nr 74 w kierunku Łodzi, gdy jest korek w Miedzianej Górze, traktują Gruchawkę jak objazd. W godzinach szczytu jest tu bardzo niebezpiecznie.

Mieszkańcy Gruchawki relacjonują, że bieżące remonty są przez drogowców prowadzone, jednak ich praca jest nieefektywna. Droga jest łatana masą smołową, która ubijana jest nogami. To starcza na tydzień lub dwa, a po pierwszej ulewie łaty wypływają i ubytki robią się jeszcze większe. Zimą trudno jest tędy przejechać, zaś latem płynie smoła, która przyczepia się do kół. Ludzie mówią, że to kosztuje i gdyby tak zebrać fundusze, które były przeznaczone przez lata na remonty doraźne, to można by zrobić jedną, ale trwałą nakładkę.
Mieszkańcy Gruchawki napisali kilka petycji do władz miasta z apelem o interwencję. Czują się zapomniani i oczekują, by byli traktowani tak samo, jak ludzie, którzy mieszkają w centrum Kielc. Niby mieszkają w mieście, płacą podatki, a drogi mają gorsze niż na wsiach. Bo na każdej wsi jest chodnik i normalne pobocze. Mają wrażenie, że tylko wtedy się o nich przypomina, gdy idą wybory. Chcą, by w końcu zainteresować się tą okolicą, bo ich cierpliwość się powoli kończy.
– Karol Nowakowski, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg w Kielcach powiedział, że dzielnica nie jest zapomniana, bo w ubiegłym miesiącu uczestniczył w spotkaniu z mieszkańcami. Zapewnił wtedy, że w drugim kwartale tego roku MZD zleci projekt dokumentacji ulicy Piaseczny Dół, której modernizacja jest kluczowa dla rozbudowy całej dzielnicy. Ta droga ma uregulowaną własność gruntową, pozostałe drogi urzędnicy będą chcieli uporządkować jak najszybciej. To jest plan najbliższych działań. W ubiegłym roku odbyło się spotkanie z Lasami Państwowymi, które ma umożliwić i wypracować drogę uregulowania stanu prawnego chociażby ulicy Hubalczyków. To umożliwi dalsze procedury, które spowodują, że wreszcie po wielu latach miasto stanie się prawnym właścicielem tego terenu i będzie można przystąpić do prawdziwego remontu. Zaplanowane jest nowa jezdnia, chodniki i kanał deszczowy, który umożliwi zebranie wszystkich wód opadowych z dróg znajdujących się powyżej. W projekcie uwzględniona będzie również oczyszczalnia wód deszczowych. Do 2027 roku ulica Piaseczny Dół ma zostać zmodernizowana. W międzyczasie Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad będzie realizowała budowę ulicy drogi S74. W ramach tej inwestycji przebudowane zostaną fragmenty ulic Żelaznogórskiej i Hubalczyków.
– Radny Kielc, Marcin Stępniewski, stwierdził, że o peryferiach Kielc nie można zapominać. Miasto w ramach wydatków bieżących, a nie inwestycyjnych, może zrealizować chociażby remont nakładkowy. Dodał, że mieszkańcy Gruchawki płacą podatki, bardzo często wyższe niż w gminach ościennych, a jednocześnie nie mogą się doczekać realizacji absolutnie podstawowych potrzeb. Zadeklarował, że może złożyć uchwałę kierunkową, która zobowiąże panią prezydent do podjęcia działania w zakresie przebudowy układu drogowego w tym rejonie.
– Przewodniczący Rady Miejskiej, Karol Wilczyński, powiedział, że ta dzielnica jest ewidentnym przykładem, że zaledwie kilkaset metrów dalej, w sąsiedniej gminie, ludzie żyją zupełnie inaczej, a obrzeża Kielc wyglądają fatalnie. Zapewnił, że pamięta o problemach mieszkańców, bo w tej kadencji odbył już dwa spotkania, a petycje mieszkańców zostały potraktowane z powagą. Dodał, że uchwała kierunkowa niewątpliwie jest pewnym mechanizmem, natomiast jest to mechanizm jedynie intencyjny. Tutaj potrzeba twardych, realnych działań czyli uregulowania własności i umieszczenia tej koncepcji programowej w budżecie miasta.