– Bezradność i złość. To uczucia, które towarzyszą mi po kolejnym meczu rozstrzygającym o mistrzostwie Polski. Fantastyczne sportowe widowisko znów zostało odepchnięte w cień przez kontrowersyjną decyzję sędziowską z ostatniej akcji. Rok po roku w kluczowym momencie tak ważnych spotkań, arbitrzy podejmują wątpliwą decyzję po wideoweryfikacji – napisała w komentarzu na oficjalnej stronie klubu prezeska Iskry Kielce S.A. Magdalena Szczukiewicz po wtorkowym, pierwszym meczu finału mistrzostw Polski, w którym Orlen Wisła Płock pokonała na własnym parkiecie Industrię 30:29.
Chodzi o kontrowersyjną sytuację z samej końcówki spotkania, kiedy na dwie sekundy przed syreną Michał Daszek rzucił zwycięskiego gola, a zdaniem wielu obserwatorów gra powinna być wcześniej przerwana, gdyż przed oddaniem rzutu w polu bramkowym przewrócili się rozgrywający zespołu z Płocka Tomas Piroch i zawodnik Industrii Igor Karacić. Nawet jeżeli kielczanin faulował Czecha to gra również musi zostać zatrzymana, a sędziowie powinni podyktować rzut karny dla gospodarzy.
Do całej sytuacji odniosła się również Superliga, publikując lakoniczny komunikat w mediach społecznościowych: Superliga Sp. z o.o. informuje, że przedstawimy wyjaśnienie decyzji sędziów podjętej w końcówce meczu @SPRWisla- @kielcehandball w związku ze zdobyciem bramki Michała Daszka.
Prezes Iskry Kielce S.A. Magdalena Szczukiewicz napisała komentarz, który publikujemy w całości:
– Bezradność i złość. To uczucia, które towarzyszą mi po kolejnym meczu rozstrzygającym o mistrzostwie Polski. Fantastyczne sportowe widowisko znów zostało odepchnięte w cień przez kontrowersyjną decyzję sędziowską z ostatniej akcji. Rok po roku w kluczowym momencie tak ważnych spotkań, arbitrzy podejmują wątpliwą decyzję po wideoweryfikacji.
Wideo z tej sytuacji obiegło całą handballową Europę, a eksperci wyrażają swoje wątpliwości. Analizując przepisy gry w piłkę ręczną, a konkretnie punkt szósty, dotyczący pola bramkowego z całą stanowczością należy stwierdzić, że gol Michała Daszka nie powinien być uznany. W momencie oddawania przez niego rzutu w polu znajduje się Tomas Piroch, który absorbuję uwagę bramkarza. Jedyną kwestią, którą można rozstrzygnąć to fakt, czy czeski rozgrywający Orlenu Wisły był faulowany przez Igora Karacicia, i czy gospodarzom należał się rzut wolny lub karny.
Znów jako klub czujemy się potężnie skrzywdzeni. Doskonale wiemy, że składanie protestów nie przyniesie żadnych efektów. W ostatnich latach oba kluby miały wiele zastrzeżeń, co do decyzji sędziowskich. Uważam, że takie gabinetowe, formalne zagrywki nie przynoszą niczego dobrego naszej pięknej dyscyplinie. Jako klub zrobiliśmy wszystko, aby rywalizacja o mistrzostwo Polski przebiegała w sposób sportowy. W ostatnim czasie spotykaliśmy się z prezesem Związku Piłki Ręcznej w Polsce Sławomirem Szmalem i prezesem Superligi Piotrem Należytym.
Jako władze klubu uczulaliśmy trenera Tałanta Dujszebajewa i samych zawodników, aby unikali konfrontacji, nieczystych zachowań, żeby skupili się na dobrej grze. Myślę, że ostatnie dwie „Święte Wojny” pokazały, że tak było. Obie drużyny stanęły na wysokości zadania i chcą tworzyć jedne z najlepszych widowisk w Europie. Jesteśmy jednak bezradni, że w kluczowym momencie, w naszym i nie tylko naszym odczuciu, zawiedli sędziowie. Rok temu, po uznanym golu Kiryła Samoiły usłyszeliśmy przeprosiny od delegata. Ale czy to zmieniło przebieg finałowej rywalizacji? Czy ktoś poniósł konsekwencję?
Oczywiście, jesteśmy też źli na siebie, że nie utrzymaliśmy korzystnego wyniku prowadząc większość meczu. Tylko, czy to oznacza, że przed kluczowym momentem musimy prowadzić pięcioma bramkami, aby nie narażać się na błędną decyzję sędziowską? Że to ma być jakieś usprawiedliwienie tego co się stało, drugi rok z rzędu? Nie, tak to nie powinno wyglądać. Doskonale zdaję sobie sprawę, że taki błąd może przydarzyć się też w drugą stronę. I tak, to też będzie krzywdzące. Przepisy i to jedne z podstawowych (6.2.a) mówią wprost, że w sytuacji jaka była w ostatniej akcji bramka nie mogła być uznana i nie jest to kwestia interpretacji przepisów jak często lubimy tłumaczyć w piłce ręcznej. Tym razem nie mogły tego nie pokazać kamery na VR. Jako prezes klubu, nie mogę jednak milczeć. Zwracam się z apelem do władz związku, ligi, aby mocno pochyliły się nad tym problemem i nie chowały głowy w piasek.
Bezpośrednio po zakończeniu spotkania byłam bardzo zdenerwowana. Naturalnym odruchem było to, że chciałam szybko wyjaśnić sytuację z sędziami i z delegatami. Przyznaję, że w rozmowie z nimi podnosiłam głos, ale uważam, że w takim momencie, większość osób zarządzających drużynami sportowymi zachowałoby się podobnie. Emocje wzięły górę, ale nie uważam, aby czymś normalnym było wyprowadzanie mnie z hali przez pięciu ochroniarzy. Oczywiście, jestem gotowa ponieść konsekwencje swojego zachowania, ale jako prezes nie będę stać biernie, kiedy wyrządzana jest krzywda mojej drużynie.
Liczę, że w najbliższych dniach, jeszcze przed drugim spotkaniem uda się odbyć kolejne spotkania z władzami związku i ligi, najlepiej w obecności przedstawicieli Orlen Wisły Płock, aby wyjaśnić takie kontrowersje, aby wyniki kolejnych pojedynków nie były wypaczane, w jedną lub drugą stronę, przez ludzki błąd. Szczególnie w dobie dostępu do systemu VR.
Prezes KS Iskra Kielce,
Magdalena Szczukiewicz
W rywalizacji o mistrzostwo Polski Orlen Wisła Płock prowadzi 1:0. Drugie spotkanie rozegrane zostanie w środę 4 czerwca o godz. 20.30 w Hali Legionów. Jeżeli wygrają kielczanie, to trzeci decydujący mecz odbędzie się w niedzielę 7 czerwca o godz. 12.30 w Orlen Arenie.