Mieszkańcy Klimontowa od ponad 30 lat czekają na obwodnicę. Przez centrum miasta przejeżdża kilkaset ciężarówek dziennie. Ludzie mają dość nieustannego hałasu, kurzu i strachu o bezpieczeństwo. O tym kiedy doczekają się wymarzonej drogi i spokoju rozmawialiśmy w programie Interwencja.
Klimontów – niewielkie miasteczko w powiecie sandomierskim – od lat zmaga się z problemem, który dosłownie rozsadza jego fundamenty. Przez samo centrum miejscowości biegnie droga wojewódzka nr 758. To nią codziennie przejeżdżają tysiące pojazdów, z czego ogromną część stanowią ciężarówki wypełnione kruszywem z pobliskich kopalni. Wracające puste tiry suną przez Klimontów z równą siłą, wzniecając kurz, generując hałas i niepokój. W tym wszystkim żyją ludzie — z dnia na dzień coraz bardziej sfrustrowani, zmęczeni, zrezygnowani. I od ponad 30 lat czekający na obwodnicę, która wciąż pozostaje tylko obietnicą.
– Bardzo ciężko się nam żyje – mówią mieszkańcy. Tu jest droga przelotowa od DK nr 9 do kopalni dolomitu w Jurkowicach. 40-tonowe ciężarówki zaczynają jeździć przed 6.00, a kończą o 22.00. Jest tak głośno w ciągu dnia, że nie można spokojnie żyć – dodają z goryczą. O obwodnicę staramy się od 30 lat. Od lat jesteśmy zbywani. Słyszymy: tym roku, może za 2 lata, może za 3 – opowiadają.
– Nie wiemy, komu podpadliśmy, że o nas zapomnieli. Tyle obwodnic wybudowano w regionie w tym czasie, a my ciągle czekamy – dodają klimontowianie.

Trudno opisać życie w mieście, którego środek każdego dnia przecina nieprzerwany sznur pojazdów ciężarowych. Domy stoją tuż przy jezdni, często od drogi dzieli je tylko wąski chodnik. W niektórych miejscach auta ledwo mieszczą się między krawężnikami. Mieszkańcy opowiadają, że drżą im ściany, pękają tynki, a elewacje są pokryte tłustym, szarym pyłem. Hałas towarzyszy im od świtu do zmroku. Trudno się skupić, trudno odpocząć. Życie rodzinne toczy się w nieustannym napięciu.
Kolejną sprawą jest kwestia bezpieczeństwa. Na tym odcinku – od drogi krajowej do mostu – jest 5 przejść dla pieszych, tylko że przejście na drugą stronę ulicy graniczy z cudem, bo rozpędzone ciężarówki ignorują przepisy. Mieszkańcy opowiadają, że trzeba przebiegać przez pasy, żeby zdążyć pomiędzy samochodami, bo kierowcy czują się jak królowie szosy.
Ma to też konsekwencje demograficzne, bo z Klimontowa ucieka młodzież, nie widząc przyszłości dla siebie w takim miejscu. Wnuki nie chcą odwiedzać dziadków, bo nie chcą spędzać wolnego czasu w hałasie. Żeby się porozumiewać w domach przy drodze, trzeba do siebie krzyczeć.
Mieszkańcy Klimontowa wielokrotnie organizowali blokady dróg, żeby zwrócić uwagę na swój problem. W 2015 roku za zebrane pieniądze zlecili badania hałasu, które wykazały znaczne przekroczenia jego poziomu. Rada Sołecka wysłała nawet pismo do premiera Mateusza Morawieckiego z prośbą o patronat i objęcie szczególną troską budowę obwodnicy z pełnym uzasadnieniem, jak ludzie tu cierpią.

Dochodziło tam także do niebezpiecznych zdarzeń – z jednego z pojazdów kiedyś wyczepiła się wyładowana kruszywem przyczepa, samochody taranowały domy, miał też miejsce wypadek. Policja robi czasem kontrole, ale gdy jest drogówka to wszyscy jadą powoli, a kiedy tylko stróże prawa odjadą, zaczyna się to samo.
Andrzej Pruś, członek Zarządu Województwa poinformował, że samorząd rozpoczął prace nad budową obwodnicy. Zabezpieczono pieniądze na jej projekt, którego koszt szacuje się na 1,6 mln zł. Termin na wykonanie projektu upłynął w kwietniu tego roku, kolejny był w czerwcu, teraz został przesunięty na październik. Andrzej Pruś powiedział, że samorząd w związku z niewywiązaniem się z umowy, mógł zerwać kontrakt z firmą projektową, jednak to wydłużyłoby procedurę o kolejne lata. Taka sytuacja była już w 2023 roku. Wówczas biuro robiło projekt przez 2 lata i się z tego nie wywiązało. Samorząd co prawda wygrał sprawę w sądzie, ale ani projektu, ani obwodnicy nie ma. Postanowiono nie dopuścić do takiej sytuacji, dlatego zdecydowano się na zezwolenie na przesunięcie oddania dokumentacji.
– Wolimy przedłużyć termin, bo jest szansa na jego zrealizowanie – dodał Andrzej Pruś. Problem jest nie jest z firmą projektową, tylko z Wodami Polskimi, z którymi bardzo długo trwają uzgodnienia. A bez ich opinii projektant nie może dokumentacji skończyć. Gdy Wody Polskie wydadzą zgodę, projekt ruszy do realizacji. W tej inwestycji kluczowe jest to, że zabezpieczenie finansowe obejmuje nie tylko projekt, ale także realizacje budowy. Miesiąc po zakończeniu projektowania możemy ogłaszać przetarg, żeby wyłonić firmę, która zacznie budować obwodnicę. Wiele projektów w regionie nie ma takiego komfortu, a pieniądze na obwodnicę Klimontowa mamy zapewnione ze środków unijnych – dodał Andrzej Pruś.

Marek Goździewski, burmistrz Miasta i Gminy Klimontów powiedział, że samorząd prowadzi działania w tej sprawie od 2014 roku. Wtedy podpisano pierwsze porozumienie z Zarządem Dróg Wojewódzkich. Gmina zobowiązała się stworzyć koncepcję i decyzją środowiskową. Wykonanie tego trwało 4 lata, ale koncepcja wraz z decyzją środowiskową została przekazana Zarządowi Dróg Wojewódzkich, a tym samym Urzędowi Marszałkowskiemu.
– I to zadanie, które my mieliśmy wykonać, jeśli chodzi o gminę, to co wynikało z umowy, wykonaliśmy – podkreśla.
Jednak mieszkańcom powoli kończy się cierpliwość. Zapowiedzieli, że jeżeli nie będzie postępu prac, to zorganizują blokadę dróg. Nie będzie to jednak tylko blokada 15-minutowa, jak dotychczas, ale całodzienny zator na DK nr 9. Ludzie nie wykluczają też pikiet przed urzędami w Kielcach.