Dziś wiemy już, że Jan Wilkowski swoją „Spowiedź w drewnie” zapisał jako artystyczny testament, że postać ludowego rzeźbiarza Jaśka sporo ma w sobie cech samego artysty, że tak trudne dla prostych ludzi pojęcia i zjawiska jak niemoc twórcza, depresja, innymi słowy choroba duszy, która nie przechodzi tak, jak choroby ciała, były nieobce legendzie polskiego lalkarstwa. Osobiście, jako badacz franciszkanizmu, bardzo cenię tę sztukę widząc w niej przykład tego właśnie nurtu literackiego, a jednocześnie odwołania do szerszych kręgów kulturowych jak choćby do antyku i mitu o Pigmalionie, rzecz jasna w nieco krzywym, franciszkańskim właśnie zwierciadle. W sztuce Wilkowskiego jest wreszcie odwołanie do polskich tradycji literackich dwudziestolecia międzywojennego rodem z Wadowic, czyli do dokonań grupy literackiej „Czartak” założonej przez Emila Zegadłowicza. To ten twórca odkrył autentycznego ludowego rzeźbiarza Jędrzeja Wowrę, który z kolei dla Wilkowskiego był inspiracją do stworzenia postaci Świątkarza Jaśka i wyposażenia go w mowę stylizowaną na beskidzką gwarę. Nowością kieleckiego przedstawienie jest z kolei przełożenie tej mowy na gwary Kielecczyzny i tego dzieła podjął się znany i uznany w środowisku polonistów badacz gwar ziemi świętokrzyskiej profesor Uniwersytetu Jana Kochanowskiego Stanisław Cygan.
Spektakl, jak każda życiowa prawda opiera się na paradoksie, bo jest jednocześnie na wskroś kameralny i pełen dynamiki. Świetnie udało się to w Kielcach. Twórcy przygotowali go na małej scenie, gdzie publiczność niemal styka się z przestrzenią gry aktorów. W scenografii Mikołaja Maleszy centralnym miejscem stała się pracownia Świątkarza, jego stół roboczy i niewielki zydelek a ściany komórki tu działają niczym parawany klasycznego teatru lalek z jednej strony, z drugiej nasuwają na myśl obrazy Jacka Malczewskiego, gdzie ze ścian właśnie wyłaniają się fantastyczne postaci a my czytamy to jednoznacznie, jako wytwory wyobraźni i sennych zwidów artysty również utrwalonego w obrazie. W istocie animowane ludowe figury przepięknie zaprojektowane przez Mikołaja Maleszę i wyrzeźbione przez Michała Lacha, znów w nieco krzywym franciszkańskim zwierciadle atakują Świątkarza oskarżając go o to, o co sam oskarża się w swoich myślach. Bo „Spowiedź w drewnie” Jana Wilkowskiego jest w istocie bardzo autentycznym i przejmującym jednocześnie przykładem głębokiej modlitwy w sztuce. Adresatem modlitwy jest rzecz jasna Bóg, który tu, niejako wciela się w swój franciszkański odpowiednik czyli ludową rzeźbę Jezusa Frasobliwego, ożywa jak w wierszu Jana Kasprowicza o zakrystjaninie Palicy. Franciszkański urok tego dialogu polega na tym, że ów Jezus niczym nie różni się od wesołego, a nawet rubasznego mieszkańca wsi zaś jego boskie atrybuty są całkowicie ukryte w naturalnie wyrażanym miłosierdziu.

Ludowe świątki oskarżają Świątkarza, że stworzył je niedoskonałe i żądają od Pana Jezusa, by srogo bohatera ukarał, co więcej Świątkarz ukrywa dzieło swego życia, wyrzeźbioną gołą kobietę, która przecież jest boską obrazą, według nich rzecz jasna. Ludowy Pan Jezus jest jednak Bogiem miłosiernym i bliżej mu do Jaśka i jego ułomności, niż kościelnych wyobrażeń świętych i każdych innych kulturowych dogmatów.
Jest to wszystko pięknie czytelne w kieleckim spektaklu dzięki fantastycznej grze aktorów. Jedyny twórca w żywym planie to grający Jaśka Świątkarza Zdzisław Reczyński i co tu dużo mówić, ta rola jest jakby dla niego pisana i sam aktor ma tego świadomość. Mamy w jego grze i ową chorobę duszy, depresyjny ból, i łagodną modlitwę usprawiedliwiania się i tępą rozpacz oraz agresję gdy walczy z własnymi rzeźbami albo ich majakami. Tak pewno Jan Wilkowski wyobrażał sobie postać Jaśka, gdy pisał „Spowiedź w drewnie”. Godnie Reczyńskiemu asystują pozostali aktorzy animujący lalki, choć mniej chodzi tu o ich ożywianie, bardziej o nadawanie szczególnych charakterów. Andrzej Kuba Sielski jako Frasobliwy jest właśnie na wskroś franciszkański co należy odczytywać jako ludzki po prostu. Nadludzka jest w nim wrażliwość na cierpienie i współczucie z cierpiącym bohaterem bardziej niż boska moc panowania nad całym stworzeniem, tym realnym i pozaświatowym, aktor ukryty w kubiku rzeźbiarskiego stołu, doskonale te niuanse samym głosem odgrywa. Bardzo wyraziste i zróżnicowane postaci Świętych kreują też Jolanta Kęćko i Małgorzata Sielska. Jest w nich ludowy „brak ogłady” i „pazerność”, to wszystko, co drażni naturalną wrażliwość ludowego artysty i w ostateczności budzi w gnębionym człowieku atak furii.
