Mają od 30 do 45 mm wielkości i muszlę na grzbiecie. Ślimaki lądowe, bo o nich mowa, hodowane są u podnóża Gór Świętokrzyskich. Stały się sposobem na życie dla dwóch przyjaciół – Roberta Piekarza i Karola Kusiaka. Rocznie eksportują oni na całą Europę 250 ton tych mięczaków.
Pole, na którym prowadzona jest hodowla ślimaków ma powierzchnię 2,5 hektara. Znajduje się w Chybicach w gminie Pawłów. Panowie prowadzą hodowlę od 10 lat, a eksportowane przez nich ślimaki jadalne zyskały uznanie w różnych zakątkach Europy.
– Eksportujemy ślimaki na całą Unię Europejską. Naszymi największymi rynkami są Hiszpania, Francja i Włochy, choć ostatnio wysyłaliśmy ślimaki także do Finlandii, gdzie też są dużym przysmakiem – wymienia Karol Kusiak.
Świętokrzyscy hodowcy skupiają się na dwóch gatunkach ślimaków: Helix Aspersa Muller, czyli ślimak lądowy mały, który naturalnie zamieszkuje kraje śródziemnomorskie i Helix Aspersa Maxima – nieco większy podgatunek, naturalnie występuje w Afryce Północnej, który dobrze znosi też polskie warunki klimatyczne i spadki temperatur do minus 5 stopni Celsjusza. Przepisem na udaną hodowlę jest odpowiednia pasza.
– Cały system hodowli opiera się na perko, czyli mieszance rzepaku i kapusty chińskiej. To nie jest popularne w Polsce, ale do hodowli ślimaków niezbędne. Liście są bardzo mięsiste, zawierają dużo wody i stanowią idealny mikroklimat dla ślimaków – opowiada Robert Piekarz.
Hodowcy przyznają, że na początku swojej drogi mieli wiele wyzwań. Obecnie chętnie dzielą się swoją pasją z innymi prowadząc szkolenia dotyczące rozpoczęcia własnej hodowli. Sami także stale pogłębiają swoją wiedzę na temat ślimaków, a także ich zastosowania medycznego czy kulinarnego. Wyjaśniają, że ślimaki od czasów starożytnych wykorzystywane były do leczenia wielu schorzeń. Na przykład Hipokrates leczył ślimaczym śluzem oparzenia, ropnie i różne urazy. W XVIII wieku preparaty z ekstraktem ślimaków do użytku zewnętrznego stosowano w problemach skórnych.