W 5. kolejce PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce zremisowała na wyjeździe z Lechem Poznań 1:1 (0:0).
Cztery gole, w tym, tylko dwa uznane, obejrzeli kibice na Enea Stadionie. Spotkanie Lecha z Koroną zakończyło się zasłużonym podziałem punktów.
Gospodarze od pierwszego gwizdka sędziego Piotra Lasyka wysoko zaatakowali kielczan i ten pressing mógł szybko zaowocować bramką. Golkiper Korony Xavier Dziekoński źle podał do partnera i zostawił pustą bramkę. Luis Palma mógł otworzyć wynik, lecz uderzył jednak zbyt lekko i bramkarz zdążył naprawić swój błąd.
Początek meczu był całkiem obiecujący, goście wcale nie zamierzali czekać na ataki poznaniaków i sami próbowali szukać swoich szans. W 20. minucie Dziekoński dalekim wykopem uruchomił Wiktora Długosza, który wykorzystał zawahanie Michała Gurgula oraz Bartosza Mrozka i przelobował bramkarza „Kolejorza”. Powtórki wideo wykazały jednak, że pomocnik Korony był na pozycji spalonej.
Nieuznana bramka nie zniechęciła gości do kolejnych ataków, ale z upływem czasu to mistrzowie Polski byli coraz groźniejsi. Bardzo aktywny był Luis Palma, z którym nie do końca potrafili sobie poradzić kieleccy defensorzy. Honduranin popisał się kilkom akcjami, ale nie przyniosły one efektu.
Palma trafił do siatki krótko po przerwie, ale Piotr Lasyk znów gola nie uznał, bowiem pomocnik Lecha przy przyjęciu piłki pomógł sobie ręką. Poznaniacy mieli inicjatywę, częściej ostrzeliwali bramkę rywala, ale gola zdobyli podopieczni Jacka Zielińskiego. Mateusz Skrzypczak stracił piłkę na własnej połowie i Dawid Błanik błyskawicznie znalazł się w sytuacji sam na sam z Mrozkiem. Piłkarz gości okazji nie zmarnował i kielczanie objęli prowadzenie.
Lech długo nie mógł znaleźć sposobu na obronę Korony. Mikael Ishak i Palma napędzali akcje ofensywne poznańskiej drużyny, ale momentami byli trochę osamotnieni w swoich poczynaniach. Kielczanie dali się jednak zaskoczyć – w 83. minucie Ishak znakomicie dośrodkował do Palmy, który głową pokonał Dziekońskiego.
Goście wcale nie zamierzali szanować wyniku i w ostatnich 10 minutach oba zespoły poszły na wymianę „cios za cios”. Ponad 24-tysięczna widownia więcej goli jednak się nie doczekała i mecz zakończył się podziałem punktów.
– Jakieś tam powody do optymizmu są. Natomiast jest też taki trochę niedosyt, bo brakło nam paru minut, żeby dowieźć to zwycięstwo. No ale z drugiej strony naprawdę zostawiliśmy dużo zdrowia na boisku. Chłopcy bardzo chcieli ten mecz wygrać, to było widać. Czasami nam po prostu brakło takiego wykończenia, takiej jakości bym powiedział i być może dlatego tak się skończyło. Natomiast zaangażowania, z tego w jaki sposób fragmentami graliśmy, jestem zadowolony, bo tak jak powiedziałem już chyba 3-4 tygodnie temu ten zespół zaczyna iść do przodu. Mam nadzieję, że tą serię będziemy pisać dalej w kolejnych spotkaniach. Chłopcy wyszli bez żadnych kompleksów i to było widać, bo w końcówce gdybyśmy lepiej rozwiązali ze 2-3 sytuacje mogłoby się skończyć większą niespodzianką. No ale nie ma co gdybać. Cieszymy się oczywiście z tego punktu, bo byłbym niesprawiedliwy gdybym powiedział, że nie wiem, myśmy stracili dwa punkty. Wyrwaliśmy Lechowi ten punkt z gardła i on będzie się liczył w ostatecznym rachunku, ale myślę, że też będzie smakował, bo ta droga do Kielc nas czeka taka w miarę długa, to jest zawsze inny powrót – podsumował trener Korony Jacek Zieliński.
– Przy golu dla Lecha odpuściliśmy krycie i z bardzo bliska Palma precyzyjnie uderzył obok słupka. No ciężko mi tak na gorąco mówić o tej sytuacji, czy byłem blisko czy nie. Byłem w tym rogu, bo musiałem przesunąć się, wiadomo, ale strzał był tak bliski, że po prostu nie zdążyłem zareagować. Przez cały mecz dobrze broniliśmy, a Lechowi wystarcza jedna taka sytuacja, żeby odwrócić losy meczu, więc tak na teraz jest na pewno niedosyt, ale z szacunkiem przyjmujemy ten punkt – powiedział bramkarz Korony Xavier Dziekoński.
– Myślę, że przede wszystkim zabrakło nam skuteczności w ofensywie i w defensywie także, ponieważ narażaliśmy się na zbyt dużą liczbę kontrataków. To napędzało Koronę i nam zabierało siły, także tych dwóch rzeczy myślę, że dzisiaj najbardziej zabrakło. Spodziewaliśmy się właśnie takiego stylu gry Korony, czyli niskiej, bardzo szczelnej obrony i groźnych kontrataków – podsumował obrońca Lecha Michał Gurgul.
Lech Poznań – Korona Kielce 1:1 (0:0).
Bramki: 0:1 Dawid Błanik (64), 1:1 Luis Palma (83).
Żółta kartka – Lech Poznań: Mikael Ishak. Korona Kielce: Nikodem Niski.
Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom). Widzów 24 303.
Lech Poznań: Bartosz Mrozek – Joel Pereira, Mateusz Skrzypczak, Antonio Milic, Michał Gurgul (75. Joao Moutinho) – Leo Bengtsson (75. Bryan Fiabema), Gisli Thordarson (75. Filip Szymczak), Luis Palma, Filip Jagiełło (83. Antoni Kozubal), Kornel Lisman (60. Pablo Rodriguez) – Mikael Ishak.
Korona Kielce: Xavier Dziekoński – Jakub Budnicki, Kostas Sotiriou, Marcel Pięczek – Wiktor Długosz (71. Stjepan Davidovic), Nono (75. Hubert Zwoźny), Martin Remacle, Konrad Matuszewski – Tamar Svetlin (80. Wojciech Kamiński), Antonin Cortes (75. Władimir Nikołow), Dawid Błanik (71. Nikodem Niski).