
Oczekujemy od władzy tego, aby partyjne ambicje i spory w sytuacji zagrożenia zeszły na dalszy plan – mówi dr Paweł Ramiączek z Uniwersytetu WSB Merito w Łodzi i ocenia, że choć krytyczne spojrzenie na działania rządu i prezydenta są dziś potrzebne, to szerzenie dezinformacji, także przez polityków, to działanie w interesie Rosji.
Ekspert w rozmowie z Radiem Kielce zauważył, że dezinformacja jest dziś elementem wojny hybrydowej, a po wtargnięciu dronów na terytorium Polski w sieci, zwłaszcza w mediach społecznościowych nasilił się chaos informacyjny tworzony przez konta, które aktywowały się dopiero po wydarzeniu. Dr Paweł Ramiączek potwierdził, że dezinformacja szerzona jest także przez polityków w wypowiedziach antyukraińskich sugerujących, że drony są wysłane przez Ukraińców.
– Ta dezinformacja jest absolutnie czymś niebezpiecznym, bo wprowadza w błąd, zamieszanie, chaos, a nawet stres w głowach wielu ludzi. Dziś niestety jesteśmy na trochę przegranej pozycji, jeśli chodzi o walkę z nią, ponieważ skala wykorzystywania przede wszystkim mediów społecznościowych, ale i tradycyjnych oraz skala wypowiedzi niektórych polityków sprawiają, że ta walka jest po prostu trudna – ocenia.
Mimo to zdaniem eksperta trzeba ją podjąć, a społeczeństwo uwrażliwiać zwłaszcza na informacje najbardziej sensacyjne – te niekoniecznie mogą okazać się prawdziwe, więc należy sprawdzać je kilkakrotnie i dywersyfikować źródła.
Politolog pozytywnie ocenił obecną współpracę między premierem a prezydentem, nadając jej duże znaczenie – to sygnał dla Rosji, że w razie zagrożenia Polska bez względu na wewnętrzne podziały będzie reagowała błyskawicznie i skutecznie.
– Widać, że dialog i procedury zadziałały. Porozumienie między prezydentem a premierem były widoczne. Przekazy ze strony zarówno prezydenta, jak i premiera były spójne. Taka postawa polityków, gdy jesteśmy krajem leżącym przy froncie wojny, jest pożądana przez nas wszystkich – zauważa.
Debatę publiczną, która między politykami dziś koncentruje się wokół wydolności polskiej ochrony powietrznej i zdolnościach obronnych kraju dr Paweł Ramiączek uznaje za naturalną, jednak jego zdaniem ujawnianie szczegółów nie służy bezpieczeństwu.
– Natomiast prawdą jest, że niektóre systemy i działania nie zostały dokończone. Jeden z dronów spadł w centralnej Polsce, a więc 250 km od granicy, w związku z czym należy dziś zadać pytanie, bardzo fundamentalne, jak wygląda zabezpieczenie polskiego nieba – mówi.
Nasz rozmówca zauważa też, że Polska powinna być wyposażona w skuteczny system antydronowy i debata, która prowadzi do zmian w tym zakresie, jest słuszna.
ROSYJSKIE DRONY NAD POLSKĄ