Wszechobecny stres, surowe warunki i świadomość ciągłego niebezpieczeństwa – to codzienność pracy osób relacjonujących przebieg konfliktów zbrojnych. Z zagrożeniami, które można spotkać nie tylko na froncie zapoznają się w Kielcach dziennikarze biorący udział w kursie dla korespondentów wojennych.
Szkolenia w tym zakresie od 2007 roku prowadzi Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych z kieleckiej Bukówki. W trwającym właśnie tygodniowym kursie bierze udział 15 osób. Mjr Paweł Mongard mówi, że już samo zakwaterowanie symuluje pobyt w bazie wojskowej.
– Są zapoznani z zasadami panującymi w takich bazach, w rejonach niebezpiecznych. Poznają podstawy technik przetrwania, survivalu, prowadzenia rozmów, negocjacji, współpracy pomiędzy wojskiem, a środowiskiem cywilnym. Następnie przechodzimy do zajęć praktycznych – tłumaczy mjr Paweł Mongard.
Jednym z uczestników kursu jest fotoreporter Karol Porwich, który przebywał blisko frontu podczas wojny w Ukrainie. Już pierwsze godziny kursu były w jego opinii mocno obciążające fizycznie i psychicznie.
– Trochę dostaliśmy w kość. Chyba nie jest to dla nikogo zaskoczeniem, bo też spodziewaliśmy się tego. Ale sama waga chociażby hełmu, kamizelki, jeżeli ktoś już wcześniej je nosił, to wie, że z dodatkowym sprzętem jest to nie lada wyzwanie – mówi Karol Porwich.

Doświadczenie w relacjonowaniu zdarzeń z miejsc objętych konfliktami zbrojnymi ma również Marcin Meller. W przeszłości wyjeżdżał jako korespondent wojenny m.in. do byłej Jugosławii, Afryki, czy na pogranicze ormiańsko-azerskie. Jak sam przekonuje, przebieg kursu w Kielcach bardzo dobrze symuluje to, z czym można spotkać się na wojnie, choćby wszechobecne obelgi i przemoc psychiczną ze strony wrogich żołnierzy.
– Teoretycznie tę wiedzę mam, ale świat się zmienia, czasy się zmieniają. Dlatego dla mnie to jest ciekawe, mimo doświadczeń z byłej Jugosławii. Ja wiem, że to jest kurs, natomiast jak sobie klęczałem z rękami na głowie, to jakieś tam wspomnienia się włączały, włącznie z tymi przejazdami wojskowymi pojazdami – opowiada Marcin Meller.
Jedną z 400 osób, które ukończyły kurs dla korespondentów wojennych jest Bianka Zalewska, która relacjonowała walki w Ukrainie w 2014 roku. Dziś jest jednym z instruktorów-ekspertów pracujących przy szkoleniu. Tłumaczy, że uczestnicy nie mogą czuć, że to wyłącznie ćwiczenia.
– Sytuacje bardzo realnie wyglądają i faktycznie można się przestraszyć, można w pewnym momencie wątpić czy w siebie, czy w swoje siły i można w pewnym momencie zebrać swoje siły nie spodziewając się tego, co nas czeka – twierdzi dziennikarka.

Uczestnictwo w kursie pozwala również uczestnikom uświadomić sobie, czy dany dziennikarz podoła pracy korespondenta wojennego – przekonuje mjr Paweł Mongard.
– Zdarzało się w latach poprzednich, że ktoś kończył ten kurs przykładowo w piątek, a w niedzielę miał lecieć na Ukrainę i przychodził do nas mówiąc, że on jednak rezygnuje. Nie chce wykonywać tego zawodu w formie korespondenta wojennego. To był dla nas sukces, bo lepiej uświadomić sobie to w kraju, jakie mamy własne ograniczenia niż później już w rejonie działań – uważa instruktor Centrum Przygotowań do Misji Zagranicznych.
Na zakończenie kursu uczestnicy otrzymują specjalny certyfikat. Szkolenia realizowane są we współpracy z Ministerstwem Obrony Narodowej.