Czym różni się bartnictwo od tradycyjnej gospodarki pasiecznej? Bartnictwo to naturalny sposób prowadzenia rodzin pszczelich w lasach. Bez chemii, bez gospodarki pasiecznej, bez ingerencji w życie pszczół.
– Różnica jest oczywista. Bartnictwo zaczyna się bowiem około 4-5 metrów nad ziemią, podczas gdy ule pasieczne stoją na ziemi. Różnica polega też na prowadzeniu gospodarki. Jest ona prostsza, bo w bartnictwie nie stosuje się ramek, nie ma węzy, zamiast ramek są 2-3 snozy, czyli patyczki umieszczone w środku komory bartnej, na czym pszczoły budują sobie swoje naturalne plastry – mówi Karol Wrona z Bractwa Bartnego, pasjonat bartnictwa.
Karol Wrona bartnictwem zainteresował się bliżej, zgłębiając wiedzę o pszczelarstwie i informacje o bartnictwie zainspirowały go do zakładania barci.
Jak mówi, korzystając ze współczesnych uli można pozyskać w dobrym sezonie nawet kilkadziesiąt kilogramów miodu z ula, a z barci zaledwie kilka kilogramów, bo miodobranie odbywa się tylko raz w roku, na początku września. Ten miód, jak mówi bartnik, to mieszanina różnych miodów zebranych w całym sezonie.
Co ważne, w bartnictwie nie stosuje się żadnej chemii, bo przede wszystkim jest to starodawny, naturalny sposób pozyskiwania miodu.
Jednak ze względu na gospodarkę leśną, obecnie jest mniej starodrzewów, gdzie pszczoły mogą sobie znajdować naturalne siedliska.
– Dlatego tworzy się kłody bartne. Wieszam je na drzewach i czekam aż dzika rójka się tam zasiedli. Taka barć to kłoda drewna o wysokości około 150 centymetrów i średnicy około 40 do 60 centymetrów z wydrążoną w środku komorą bartną o pojemności 60-80 litrów – mówi bartnik.
Jak podkreśla, w bartnictwie nie stosuje się lekarstw dla pszczół.
– Tu nie ma miejsca na chemię. Dążymy do tego, aby totalnie ograniczyć chemizację. Jedyne, co stosuję, to różnego rodzaju zioła w formie oprysków, odymianie. Na tym właśnie polega ta gospodarka. Te zioła to przede wszystkim jaskółcze ziele, wrotycz, a także huba.














