Piłkarze ręczni Industrii Kielce w 7. kolejce Ligi Mistrzów zremisowali we własnej hali z duńskim zespołem Aalborg HB 32:32 (16:15). Gospodarze stracili zwycięstwo w ostatniej sekundzie meczu.
Przed czwartkowym meczem trener polskiego Tałant Dujszebajew mówił, że „trzeba twardo stąpać po ziemi”. Dodał, że na chwilę obecną duńska ekipa jest dużo mocniejsza niż aktualny wicemistrz Polski. Aalborg z dotychczasowych sześciu spotkań wygrał pięć i walczy o bezpośredni awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Kielczanie mają na swoim koncie tylko cztery punkty i ich celem jest wyjście z grupy. Industria zagrała bez Arkadiusza Moryty, Piotra Jarosiewicza, Piotra Jędraszczyka i Hassana Kaddaha, z którym kilka dni temu rozwiązano kontrakt za porozumieniem stron.
Gospodarze, niesieni gorącym dopingiem swoich fanów, rozpoczęli od mocnego uderzenia. W czwartej minucie po drugiej już bramce Olejniczaka prowadzili 3:1. Wynik podwyższył jeszcze po efektownym rzucie z koła Dylan Nahi. Świetnie w spotkanie wszedł Klemen Ferlin. Słoweński bramkarz Industrii po pięciu minutach miał trzy udane interwencje. Pierwsze trzy bramki dla Aalborga zdobył Snder Sagosen. Trener gości widząc co się dzieje na parkiecie, bardzo szybko poprosił o czas.
Rady szkoleniowca poskutkowały, bo po kwadransie gry po trafieniu Juri Knorra polska drużyna wygrywała tylko 7:6. Kolejny fragment meczu to wymiana ciosów z obu stron. W 24. minucie po raz pierwszy od dłuższego czasu pojawił się wynik remisowy (12:12), po trafieniu Madsa Hoxera. W zespole gości ciężar gry wziął na siebie Knorr, który w krótkim odstępie czasu pięć razy trafił do kieleckiej bramki. Gospodarze toczyli zażarty bój z dwukrotnym finalistą Ligi Mistrzów. Na kilka sekund przed przerwą bramkarza Aalborga Niklasa Landina pokonał Alex Dujshebaev i po 30 minutach Industria prowadziła 16:15.
Początek drugiej odsłony pojedynku był nadal bardzo wyrównany z lekkim wskazaniem na gospodarzy. W 37. minucie piłkę przechwycił Nahi i po kontrze wyprowadził swój zespół na dwubramkowe prowadzenie (20:18). Goście potrzebowali czterech minut, aby doprowadzić do remisu (20:20 – Knorr). Duńska drużyna poszła za ciosem i po kontrataku wykończonym przez Bustera Juula po raz pierwszy wyszła na prowadzenie (22:21).
Gospodarze błyskawicznie doprowadzili do remisu, po rzucie Olejniczaka. Później dość długo obie drużyny grały bramka za bramkę. Na 10 minut przed końcem po rzucie karnym wykorzystanym przez Szymona Sićkę kielczanie prowadzili 25:24. Kilkadziesiąt sekund później kapitalną interwencją popisał się Ferlin. Tałant Dujszebajew poprosił o czas, a po wznowieniu gry trafił Arciom Karalek i było 26:24 dla Industrii.
Sytuację gospodarzy skomplikowała czerwona kartka dla Jorge Maquedy. Hiszpan otrzymał ją za uderzenie w twarz Knorra. Kielczan to jednak nie deprymowało. Na trzy minuty przed końcem trafił Aleks Vlah i polska drużyna prowadziła 30:28. Trener gości po prosił o ostatni przysługujący mu czas. Kontaktową bramkę zdobył błyskawicznie Thomas Arnoldsen.
Na 30 sekund do końcowej syreny trafił Alex Dujshebaev i gospodarze wygrywali 32:30. Rywale odpowiedzieli bramką Arnoldsena i trener Industrii poprosił o czas. Rzut Karaleka obronił Landin i duński zespół w ostatniej sekundzie doprowadził do remisu po rzucie Juula.
– O tej ostatniej akcji możemy powiedzieć wiele, ale trudno. Możemy być zadowoleni z remisu, ale niezadowoleni, bo nie wygraliśmy. To był dobry mecz pod względem technicznym i taktycznym przeciwko niezwykle wymagającemu rywalowi. Oby szczęście do nas wróciło na wiosnę. Zrobiliśmy krok do przodu, ale z jednego meczu nie robimy fajerwerków. Za tydzień w Aalborgu będziemy walczyć, ale kluczowy dla nas będzie mecz z Dinamem Bukareszt za dwa tygodnie w Hali Legionów – podkreślił trener Industrii Talant Dujszebajew.
– Nigdy nie należy być pewnym wygranej przed ostatnią syreną. W naszej grze należy szukać więcej dobrych niż złych aspektów. Zagraliśmy równy mecz, co podobało się nam i kibicom. Ograniczyliśmy liczbę błędów technicznych, skuteczność w ataku była na wysokim poziomie i przede wszystkim Klemen Ferlin w bramce też dołożył swoje parady. Zapracował na ten wynik cały zespół – podsumował rozgrywający Industrii Michał Olejniczak, który rozegrał świetny mecz, wracając po kontuzji.
– W tej ostatniej akcji mieliśmy szczęście… Mieliśmy szczęście… Nie wiem, czy zasłużyliśmy na ten punkt. Kielce zagrały bardzo dobrze, według mnie najlepiej w sezonie. Jestem też nieco zły na naszą obronę. Przeciwnicy kontrolowali tempo gry, a kiedy przyspieszali byli lepsi od nas. Musimy popracować nad naszą szybkością gry, bo wszystko było zbyt wolne. Nie zlekceważyliśmy rywali, to dobra drużyna, która tylko przez kontuzje nie ma więcej punktów – komplementował Industrię trener gości Simon Dahl.
– To był dla nas trudny mecz, Kielce grały świetnie, atmosfera w hali również była znakomita. Ten mecz mógł się potoczyć w dwie strony, skończyło się remisem. Patrząc z naszej perspektywy na ostatnie 10 minut powinniśmy być szczęśliwi. Kielce wyglądały jak te “stare Kielce”, po kontuzjach wrócili ważni gracze i każdy zespół będzie miał z nimi problemy – podsumował obrotowy Aalborga Simon Hald Jensen.
Industria Kielce – Aalborg Handbold 32:32 (16:15)
Industria Kielce: Klemen Ferlin, Bekir Cordalija – Alex Dujshebaev 7, Szymon Sićko 6, Arciom Karalek 5, Michał Olejniczak 4, Aleks Vlah 3, Daniel Dujshebaev 2, Dylan Nahi 2, Jorge Maqueda 1, Theo Monar 1, Marcel Latosiński 1, Benoit Kounkoud.
Aalborg Hanbold: Niklas Landin, Fabian Norsten – Juri Knorr 7, Buster Juul 6, Mads Hoxer 5, Thomas Arnoldsen 5, Sander Sagosen 4, Felix Moller 2, Simon Hald 2, Kristian Bjornsen 1, Alec Smit, Vetle Ronningen, Patrick Anderson, Alexandre Blonz, Marinus Munk, Lukas Nilsson.
Karne minuty: Industria – 4, Aalborg – 6. Czerwona kartka (za faul) – Jorge Maqueda (Industria) – 54. min.
Sędziowali: Andreu Marin i Ignacio Garcia (Hiszpania). Widzów: 4 000.
































