Mimo zapowiadanych zmian finansowania pobytu uchodźców, właściciele domu weselnego „Kaprys” w Tempoczowie-Rędziny w gminie Skalbmierz deklarują, że nadal będą przyjmować ukraińskie rodziny.
Pierwsi uchodźcy pojawili się tu 1 marca. Od tego czasu wsparcie znalazło tu ok. 26 osób. Aktualnie przebywa tam ośmioosobowa grupa, w tym czworo dzieci. To osoby, które po wybuchu wojny zdołały uciec z okolic Kijowa.
– Są przerażeni, zmęczeni psychicznie, fizycznie. Kiedy ich przyjmowałam, łzy płynęły mi po policzkach – przyznaje Maria Belska, właścicielka obiektu.
– Mnie wychowano tak: głodnego nakarmić, spragnionego napoić, a zziębniętego ogrzać. Widziałam ten strach w oczach dzieci i tych ludzi. Chłopczyk rozpaczał za ojcem. Matka ciągle dzwoniła, żeby dziecko mogło choć na chwilę usłyszeć jego głos. Serce mi pękało. Do dziś dzieci rzadko wychodzą w dzień na zewnątrz. Wolą wyjść w nocy – opowiada pani Maria.
Jedną z osób przebywających w Tempoczowie jest pani Tatiana, która przyjechała do Polski z siostrą i swoim kilkuletnim synem. Jak mówi, na wyjazd zdecydowała się po tym, jak wojska wkroczyły na terytorium Ukrainy od strony Białorusi, i zaczęły spadać pierwsze bomby. Nie wahała się, chciała ocalić życie swoje i swoich bliskich.
– Chciałabym wrócić na Ukrainę, ale wątpię, żeby to się udało szybko. Zostanę dłużej, bo mam dziecko, może znajdę pracę. Sama nie wiem, jak to będzie. Najważniejsze, że czuje się bezpiecznie, nie wyją syreny, nie muszę uciekać do schronu, nie nadlatują samoloty, nie wybuchają bomby, śpimy spokojnie – mówiła. Dodała, że jest bardzo wdzięczna Polsce, jest jej tu bardzo dobrze i nie liczyła, że będzie przyjęta tak życzliwie.
Z kolei od dziewięciu dni w domu weselnym przebywa pani Ola z trójką dzieci. W podróży do Polski spędziła ok. 12 godzin. Jak powiedziała, kiedy dostanie wizę, planuje wyjechać do siostry do Anglii. O sytuacji na Ukrainie ciężko jej mówić. Było to dla niej ogromne przeżycie. Oprócz dokumentów, nie ma zupełnie nic.
– Na terenie gminy Skalbmierz przebywa 42 uchodźców. Mają zapewnione wyżywienie i bardzo dobrą opiekę – informuje burmistrz Skalbmierza Marek Juszczyk.
– Część z nich znalazła schronienie w domach prywatnych w Skalbmierzu, Kobylnikach, Kózkach. 9 marca na teren gminy przybyła kolejna grupa uchodźców, tj. matka z dwojgiem dzieci, została przyjęta w Grodzonowicach, z kolei 6-osobowa grupa przebywa w Baranowie – wymienia.
Do dyspozycji uchodźców są przytulne i komfortowe pokoje. Niezbędna jest jednak pomoc w postaci prześcieradeł, pościeli, ręczników, środków czystości oraz żywności.