Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Tym razem pod lupę redaktora trafia „Chwolec” w wykonaniu Eugeniusza Rosochackiego, któremu towarzyszy kapela Mirosława Piaseckiego z Jędrzejowa.
Swaty jak sama nazwa dosadnie informuje, wymyślono po to, żeby łączyć ludzi w pary. Bo chłop i kobita w wiejskiej społeczności to dwie kratki kartki wyrwane z kajetu, dwie kromki razowego chleba, dwie połówki rozkrojonego jabłka. Świat już tak został urządzony, tak było, jest i zawsze będzie! Teoretycznie, bo trzeba od razu przypomnieć, nie zawsze tak niestety jest. Pary lgną do siebie jak przychodzi pora, ale bywa, że niejeden i niejedna na pociąg się spóźni. Parowóz gwizdnie, wagonami szarpnie i skład odjedzie w nieznane.
A nieborak, który zaspał, sterczy jak ten głupek na peronie, sam jeden jak palec. Co wtedy? A nic, trza się uważnie rozejrzeć po bożym świecie. Obrócić we właściwą stronę. Popatrzeć przed siebie, za siebie, w lewo albo i w prawo. Odszukać zgubioną – jak się w pierwszej chwili wydaje – drogę.
Powiem od razu prawdę uniwersalną, wydawałoby się powszechnie znaną, ale przecie przysypaną jednak zeschłym, zgrabionym spod drzew w dąbrowie listowiem. Dajmy na to kawaler, który ma już swoje lata, los przygniótł mu karczycho do ziemi i argumentów na znalezienie drugiej połowy ma tyle co wyleniałe kocisko, jest sam jak palec przy dłoni. Nieszczęśnik wcale jednak nie powinien tracić nadziei, a gdzie tam znowu! Wystarczy przecież rozsiąść się wygodnie przed radiem. Pomyśleć, zrobić bilans, odszukać swoje mocne argumenty. Bo co z tego, że fatygant już stary, w dodatku garbaty, ślepy na jedno oko? Jak w obejściu taplają się w sadzawce kaczki, na grzędzie gdaczą kury, po łące bryka byczek. W szopie beczą jak najęte barany, a w oborze ryczy nie wydojona krowa. Co z tego, że galant brzydszy od diabła, jak w kieszeni szeleści mu zwitek stuzłotówek? Taka partia to dopiero jest okazja. Tylko chwytać szczęście, brać, wybierać. Zaciągnąć do ołtarza i ułożyć sobie życie akurat tak jak należy i się zechce. Znaczy osobowy z peronu odjechał, ale na stację już ze stukotem kół wtacza się kolejny pociąg. Wystarczy tylko otworzyć drzwi do właściwego wagonu.
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
„Chwolec” – wyk. Eugeniusz Rosochacki z kapelą Mirosława Piaseckiego z Jędrzejowa
Jo choć żem jest brzydki, stary i garbaty,
To się będę żenił, a bo żem bogaty,
To się będę żnił, a bo żem bogaty.
A tyś żeś ładniutko kiej ze dwora jejmość,
Ale się nie wydosz, bo majątku ni mosz,
Ale się nie wydosz, bo majątku ni mosz.
Mom jo pare kuni, ćtery dojne krowy,
W osobny zagrodzie stoi byk rasowy,
W osobny zagrodzie stoi byk rasowy.
Dwie młode jałówki, trzy krasy cielęta
Tryk ze stadem łowiec i młode jagnięta,
Tryk ze stadem łowiec i młode jagnięta.
Mom tyż trzy maciorki i króli trzy parki,
We skrzyni w kumorze wymłócone zboże,
We skrzyni w kumorze wymłócone zboże.
Kur, gensi i kacek nawet nie policzy,
Jo żem najbogatszy w cały okolicy,
Jo żem najbogatszy w cały okolicy.