Ponad 50 razy wyjeżdżali wczoraj świętokrzyscy strażacy do pożarów traw. Wypalanie suchych roślin po raz kolejny staje się plagą.
Ratownicy przypominają, że jest to niedozwolone działanie, którego skutki są groźne dla środowiska, a także dla ludzi. St. kpt. Marcin Bajur z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Kielcach mówi, że problem pojawia się zawsze po tym jak stopnieje śnieg. Tym samym od początku roku ratownicy z regionu wyjeżdżali już ponad 200 razy.
Najczęściej przyczyną tego typu zdarzeń jest celowe podpalanie.
– Dalej wiele osób myśli, że to użyźnia glebę. To nieprawda. To tak naprawdę wyjaławia grunt i powoduje straty materialne. Często cierpią także zwierzęta i ludzie – podkreśla. Najwięcej interwencji odnotowano w powiatach kieleckim i sandomierskim.
Strażak dodaje, że w ubiegłym roku widoczny był spadek liczby wyjazdów do pożarów traw. Odnotowano niespełna 1450 interwencji. Rok wcześniej, czyli w 2020 roku, było ich 3 tys..
– Wpływ na to miała pogoda, ponieważ mieliśmy wilgotną wiosnę. Teraz jest sucho, stąd taka liczba wyjazdów od początku roku – tłumaczy.
Wypalania traw zabraniają ustawa o ochronie przyrody i ustawa o lasach. Sprawcom grozi grzywna do 5 ty. złotych, a w przypadku spowodowania pożaru stanowiącego zagrożenie życia, zdrowia lub mienia do 10 lat pozbawienia wolności.