Trwa kolejny dzień nierównej walki Ukraińców z rosyjskimi najeźdźcami. Wojska Federacji Rosyjskiej prowadzą bezkompromisową ofensywę, atakują obiekty cywilne, zmuszając wielu ludzi do porzucenia swoich domów oraz ucieczki na zachód.
Uchodźcy wojenni coraz liczniej przekraczają wschodnią granicę Polski, a pierwsi z nich znaleźli już schronienie m.in. w Piekoszowie, niedaleko Kielc, w miejscowym Domu dla Niepełnosprawnych.
O swoich przeżyciach opowiedziała w rozmowie z Radiem Kielce pochodząca z Nowowołyńska, pani Julia, która na miejsce dotarła razem ze swoją 15-letnią córką. Zaznaczyła, że sytuacja na Ukrainie jest bardzo trudna.
– Na Ukrainie zostali moi rodzice, 70-letni ojciec oraz 68-letnia matka, którzy nie chcieli opuszczać domu. Martwię się o nich, ponieważ zostali tam sami. A wiem, że gromadzą zapasy żywności na wypadek pogorszenia się sytuacji. Wiem też, że wielu z moich znajomych wraz swoimi dziećmi zmierza w kierunku granicy z Polską – opisuje.
Uchodźczyni dodaje, że granicę, razem z córką pokonała dość szybko, mimo, że miała przy sobie jedynie paszport.
– Samochód, którym przyjechaliśmy jechał do Poznania. Po drodze wysadzono nas w pobliżu Lublina. Tam jednak na dworcu autobusowym nie było żadnego transportu. Do Kielc dojechaliśmy pociągiem, gdzie z dworca odebrał nas ks. Łukasz Zygmunt – dodaje.
Na krzywdę, która spotkała Ukraińców nie są obojętni także mieszkańcy regionu świętokrzyskiego, którzy przywożą dary dla uchodźców. Spontaniczną zbiórkę wśród swoich znajomych zorganizowała pochodząca z Oksy Żaneta Chatys-Bogacka, która pracuje jako lekarz w Krakowie.
– Pomysł zbiórki pojawił się wczoraj wieczorem. W krótkim czasie udało się nam zebrać dość pokaźną sumę około 3 tys. złotych. Kupiliśmy najbardziej potrzebne rzeczy: produkty spożywcze, artykuły higieniczne, pościel, koce, ręczniki, czyli wszystko to co jest potrzebne w codziennym życiu. Nie zapomnieliśmy też o dzieciach, dla których mamy zabawki, słodycze, owoce oraz kolorowanki. Wszystko po to, by choć na chwilę mogły zapomnieć o tym, co widziały i przeżyły w swojej ojczyźnie – tłumaczy.
– Trzeba postawić się na miejscu tych ludzi. Jedyne co teraz możemy zrobić, to im pomóc i modlić się o zakończenie tej tragedii – dodaje Ewa Chatys, nauczycielka w szkole podstawowej w Oksie.
– Przyjechałyśmy tu pierwszy raz, ale myślę, że będziemy to robić cyklicznie. Tak długo, jak będzie taka potrzeba. To nie koniec, a początek naszego wsparcia. Wierzę w ludzi dobrego serca i mam nadzieję, że ta niepotrzebna nikomu wojna szybko się skończy – podkreśla.
Dyrektor placówki, ks. Łukasz Zygmunt wyjaśnia, że obecnie w ośrodku znajduje się 29 osób z Ukrainy.
– Są to w większości osoby, które dotychczas pracowały na terenie Piekoszowa. Wiele z tych osób pojechało po swoje dzieci, które zostały na Ukrainie. Widok ich cierpienia jest naprawdę bolesny. Ludzie ci nie mogą normalnie funkcjonować czy pracować. Wydarzenia z ostatnich dni uniemożliwiają im normalne funkcjonowanie i pracę. Często płaczą, a tęsknota za rodzinami rozrywa im serca – wyjaśnia.
– Zrobimy wszystko, by przyjąć jak najwięcej potrzebujących pomocy – dodaje kapłan.
– Nasza placówka działa bez zakłóceń. Nie pomniejszamy liczby pokoi i mieszkań zajmowanych przez pensjonariuszy, ale staramy się wykorzystać maksymalnie dostępną przestrzeń. Wszystkie poddasza, pokoje czy łazienki, przeznaczone do remontu są obecnie odnawiane, by jak najszybciej przyjąć więcej uchodźców. Zwłaszcza rodzin z dziećmi. Spodziewamy się nawet 50 osób i na tylu ludzi przygotowujemy miejsca w placówce – zaznacza.
Wszyscy zainteresowani udzieleniem wsparcia mogą skontaktować się w tym celu bezpośrednio z dyrektorem Domu dla Niepełnosprawnych w Piekoszowie pod numerem telefonu 502 429 800 lub poprzez stronę internetową https://ddn.org.pl/.