W świecie sportu nie milkną echa agresji Rosji na Ukrainę. Na antenie radia LBC (Leading Britan’s Conversation) brytyjska minister spraw zagranicznych Liz Truss oświadczyła, że nie chciałaby, by któryś z angielskich zespołów wziął udział w tegorocznym finale Ligi Mistrzów, który mimo kontrowersji ma odbyć się w Sankt Petersburgu.
Atak Rosji na Ukrainę pod pozorem uznania niepodległości obwodu Donieckiego i Ługańskiego spotkał się z jednoznacznym potępieniem na arenie międzynarodowej. Do krytyków imperialnej polityki Putina dołączyła szefowa brytyjskiego MSZ Liz Truss, która odniosła się do tegorocznego finału LM, który ma odbyć się na stadionie Gazprom Arena, gdzie na co dzień grają piłkarze Zenita Sankt Petersburg.
– Tak, na miejscu klubów zbojkotowałabym go. Osobiście nie chciałabym brać udziału w meczu w Sankt Petersburgu, patrząc na to, co obecnie robi reżim Putina. Nie sądzę, że powinno do tego dojść w Sankt Petersburgu. Na tym etapie, patrząc na to, co robi Rosja na arenie międzynarodowej, byłoby czymś złym, by organizować w tym kraju rozgrywki piłkarskie – oświadczyła na antenie radia LBC.
Udział przedstawicieli Premier League w tegorocznym finale Champions League wydaje się prawdopodobny. W poprzedniej edycji o triumf rywalizowały bowiem Chelsea oraz Manchester City, natomiast w trwającej kampanii szanse na awans zachowali wszyscy czterej angielscy uczestnicy tych prestiżowych rozgrywek.
Całej sytuacji biernie przygląda się UEFA, która pozostaje głucha na apele o przeniesienie finału na inną arenę. W odpowiedzi na liczne pytania w tej kwestii europejska futbolowa centrala wystosowała jedynie lakoniczny komunikat, w którym oświadczyła, że „monitoruje sytuację w Rosji” i na razie nie zamierza przenosić spotkania finałowego w inne miejsce.