– Rosja łamiąc Porozumienia Mińskie pozbawiła się wpływu, który mogła wywierać na Kijów i państwa zachodnie. Zmieniła sytuację międzynarodową i musi się liczyć z poważnymi sankcjami – uważa Iwona Wiśniewska z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Jak stwierdziła ekspertka w rozmowie z Radiem Kielce, nie można jeszcze oszacować jaki będzie zakres sankcji. Na razie gotowe jest stanowisko Stanów Zjednoczonych, które zdecydowały nałożyć restrykcje gospodarcze jedynie wobec republik separatystycznych.
Trwają prace nad sankcjami wobec Rosji, ale sprzymierzone kraje prawdopodobnie zdecydują się na ukaranie tego państwa. Na razie nie można mówić o masowej inwazji militarnej, której się spodziewano, dlatego zapewne działanie Moskwy nie spotka się z pełną listą sankcji opracowanych na najgorszy scenariusz – twierdzi rozmówczyni Radia Kielce.
– Nie jest to rzeczywista inwazja na Ukrainę, a tylko militaryzacja separatystycznych republik, dlatego konieczne jest nowe podejście do tej sytuacji – powiedziała Iwona Wiśniewska.
Ekspertka przypomniała, że sankcje, które Europa wprowadziła po aneksji Krymu były dość łagodne. Po 2014 roku, Rosja odczuła jedynie spadek cen ropy naftowej. Obecnie natomiast, wysokie ceny surowców, stawiają Moskwę w korzystnej sytuacji. Dzieje się tak, dzięki zgromadzeniu potężnych rezerw walutowych, zgromadzonych przez ostatnie 7 lat – zauważa Iwona Wiśniewska.
Jak dodaje, Kreml przyznał, że ma świadomość sankcji, ale jak ujął to były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, „śladem roku 2014, Zachód pokrzyczy, ale wszystko się załagodzi, możemy przyjąć na siebie ten atak, który nie będzie aż tak bolesny” – przypomina ekspertka.
Jej zdaniem, Rosja może odciąć dostawy gazu dla Europy, używając tego szantażu jako kontrsankcji.