Jan Gołębiowski to psycholog kryminalny, biegły sądowy, wykładowca psychologii kryminalnej na Uniwersytecie SWPS, autor pierwszej w Polsce monografii na temat profilowania kryminalnego. Profilowaniem zajmuje się od 18 lat.
Brał udział w wielu śledztwach, stworzył wiele profili, ale zabójstwo, do którego doszło w 2015 roku w Legnicy na Dolnym Śląsku, zapamiętał dokładniej niż inne. Wówczas w jednym z mieszkań dorosły syn, który wrócił z zimowego wypoczynku, znalazł ciała swoich rodziców. W momencie śmierci matka miała 84, ojciec 86 lat.
Śledczy, którzy zajęli się sprawą, poprosili o pomoc Jana Gołębiowskiego.
Kto zginął pierwszy?
– Dołączyłem do sprawy szóstego dnia. Przyczyną zgonu były masywne obrażenia głowy pokrzywdzonych. W mieszkaniu nie było widać śladów plądrowania. Nic też z niego nie zginęło – wspomina.
Przyjechał do Legnicy z Warszawy, aby obejrzeć miejsce zdarzenia i porozmawiać z policjantami oraz prokuratorem. Najpierw poszedł do mieszkania, w którym doszło do podwójnego morderstwa.
– Drzwi były jeszcze zaplombowane, żeby osoby postronne nie miały dostępu do miejsca zbrodni – opowiada. – Nie było jeszcze ostatecznych wyników sekcji zwłok oraz analiz DNA, bo na nie czeka się nawet kilka tygodni. Zastanawialiśmy się ze śledczymi, która z osób zginęła pierwsza. To było starsze małżeństwo, spali oddzielnie w dwóch różnych pokojach. I tam zostali zabici. Obrażenia były bardzo podobne, dlatego jedna z wersji zakładała, że zostali zabici tym samym narzędziem zbrodni. Po kilku tygodniach, gdy pojawiły się wyniki specjalistycznych badań, to przypuszczenie się potwierdziło.
Wyniki autopsji i analiza śladów na miejscu zbrodni potwierdziły wcześniejsze przypuszczenia śledczych, że mężczyzna zginął pierwszy, a chwilę po nim życie straciła jego żona.
– Pokój kobiety znajdował się w głębi mieszkania. Pojawiło się więc pytanie: „Po co sprawca tam wchodził i tracił czas?”. To podważało motyw rabunkowy, pojawiła się myśl, że po prostu chciał ich oboje zabić i wszedł tam w tym celu. Ale mogło być też tak, że sprawca był przekonany, że został rozpoznany, dlatego chciał się pozbyć wszystkich świadków zdarzenia. To z kolei wskazywałoby, że znał się z ofiarami. W związku z tym należało sprawdzić ich najbliższy krąg – analizuje profiler.
Jak działał sprawca
– Starałem się ustalić motyw działania sprawcy. W takich przypadkach wiele wnosi analiza wiktymologiczna, czyli badanie roli ofiary w genezie przestępstwa. Należy sprawdzić, jak ofiary były odbierane przez otoczenie bliższe i dalsze, czy na przykład uznawane były za osoby zamożne. Nie zawsze, oczywiście, te opinie pokrywają się z faktami. Ktoś może wyglądać na skromnego człowieka, a w rzeczywistości ma dużo pieniędzy. W takich przypadkach łatwiej zawęzić grupę podejrzanych, ponieważ niewiele osób o tym wie. Czasami na odwrót, ktoś nie ma dużo pieniędzy, ale ma opinię osoby bogatej. Zadaniem profilera jest sprawdzenie takich informacji wśród najbliższej rodziny, sąsiadów, znajomych i innych osób – wyjaśnia.
W trakcie śledztwa ustalane jest także, czy ofiary się broniły. O tym mówią ślady na miejscu przestępstwa i wyniki autopsji.
– Silne ciosy, które zostały wymierzone w ofiary, świadczyły o bardzo dużych emocjach sprawcy. Były to osoby starsze, nie bardzo sprawne fizycznie. Oczywiście zdarza się, że osoby w tym wieku bardzo dobrze się trzymają, ale im doskwierał już wiek, poruszali się wolniej i o lasce. Tym samym ich obrona była zdecydowanie słabsza – mówi Gołębiowski.
Zaznacza, że na profil kryminalny sprawcy składa się wiele czynników. Niezbędne są wyniki ustaleń śledczych oraz specjalistyczne opinie innych biegłych.
– Śledczy ustalili, że do tych dwóch zabójstw doszło w nocy. W trakcie prowadzonych analiz bada się także, czy zmarli byli z kimś skonfliktowani. Często do tego typu przestępstw dochodzi w czasie silnych emocji wywołanych na przykład kłótnią podczas spotkania zakrapianego alkoholem. Tego w tym przypadku nie było. Ktoś po prostu musiał do nich przyjść, zastanawialiśmy się tylko: w jakim celu – zauważa ekspert.
Na podstawie dostępnych analiz powstała wersja, że sprawca podjął nieudany napad rabunkowy, ale nie planował zabójstwa. Być może myślał, że ze względu na wiek seniorzy niedosłyszą lub niedowidzą. Mógł zakładać, że łatwo będzie dokonać przestępstwa.
– W takich przypadkach sprawcy działają metodą na „śpiocha”. Nie budzą osób pokrzywdzonych, tylko okradają i wychodzą. Tu może starsze małżeństwo spało płytko i wejście przestępcy ich zbudziło. Snuliśmy przypuszczenia, że być może seniorzy przeszkodzili sprawcy, a on spanikował i ich zabił – mówi profiler.
Jan Gołębiowski ostatecznie założył, że albo doszło do nieudanego napadu rabunkowego albo morderstwa – egzekucji. Za rabunkiem przemawiały okoliczności zewnętrzne. Niedaleko miejsca zbrodni przeprowadzany był remont.
– I na wstępnym etapie, w jednym z kierunków profilowania, pojawiło się podejrzenie, że może któryś pracownik ekipy remontowej zobaczył coś cennego w mieszkaniu – wspomina psycholog.
Podkreśla jednocześnie, jak ważna jest, w takich przypadkach, dobra współpraca między śledczymi, a profilerem. On nakreśla plan możliwych wersji zdarzenia, a funkcjonariusze dzięki temu mogą sprawdzać kolejne wersje zdarzeń. Praca zawsze idzie wielotorowo.
Ostatecznie trafna okazała się wersja, nazwana literacko „egzekucją przy pomocy młotka”. Sprawca wszedł w nocy z takim narzędziem, aby zamordować starsze małżeństwo. Nie zamierzał niczego zabrać, ani nikogo okraść.
Motyw ukryty głęboko w psychice
– Dlaczego? Motyw zbrodni nie da się prosto wytłumaczyć, był on ukryty bardzo głęboko w psychice podejrzanego. Starsi państwo nie znali go, nie wiedzieli o jego istnieniu. Okazało się, że wypełnił w ten sposób wolę swojego ojca zawartą, co ważne – nie wprost – w jego testamencie. Ojciec żywił wielką urazę do starszego małżeństwa i przedstawiał ich w negatywnym świetle. Syn zamordował ich w pierwszą rocznicę śmierci ojca, co miało też pewien wymiar symboliczny – dodaje Gołębiowski.
Podkreśla jednocześnie, że była to bardzo trudna sprawa.
– Kto mógł przypuszczać, że jakiś ojciec wmówił swojemu synowi, że to starsze małżeństwo nie powinno chodzić po ziemi? Ten ojciec nie był nigdy ich pracownikiem, nie byli też jego dłużnikami. Nie dowiedzieliśmy się, jakie były przyczyny tej wrogości. Gdzieś, kiedyś, w jakichś okolicznościach, zapewne przed laty, ich drogi musiały się skrzyżować. Tak sobie ich zapamiętał i przekazał nienawiść swojemu synowi – mówi profiler.
Sprawca pracował jako budowlaniec, dlatego w codziennej pracy wykorzystywał młotek. Posłużył się nim więc, aby dokonać egzekucji. Mężczyzna został skazany na dożywocie. Na swoim koncie miał jeszcze jedną podwójną zbrodnie.
Zabójstwa sprzed lat
Zdarza się, że z pomocy profilerów korzystają śledczy z Archiwum X. To funkcjonariusze, którzy wracają do niewyjaśnionych spraw sprzed lat.
Jan Gołębiowski pomagał wyjaśnić okoliczności śmierci 11-letniej dziewczynki i 9-letniego chłopca, którzy zginęli w 1989 roku w jednej z miejscowości na Podlasiu. Oboje zostali uduszeni. Wobec dziewczynki zastosowano także przemoc seksualną.
Wstępnie funkcjonariusze podejrzewali, że za tę zbrodnie odpowiada seryjny pedofil, wielokrotnie karany.
– Analizę tej sprawy prowadziłem wspólnie z drugim profilerem. Stwierdziliśmy, że wytypowany podejrzany, nie pasuje do tego zdarzenia, miał bowiem zupełnie inny modus operandi. Zapoznaliśmy się z aktami poprzednich spraw, za które odpowiadał i wynikało z nich, że nigdy wcześniej nie zabił. Nigdy też nie używał żadnych przedmiotów, a zabójca dzieci użył sznurka. Udusił ofiary, był przy tym niedbały i chaotyczny, mówiły o tym ślady na miejscu zbrodni, opisane w aktach. Okoliczności zdarzenia również wykluczały pedofila, który był z zewnątrz. Dzieci zostały zamordowane w małej wiosce, gdzie wszyscy się znali i natychmiast ktoś obcy zostałby zauważony. Z zeznań wynikało, że nikt nie widział niczego, co wzbudziłoby podejrzenia. Postawialiśmy tezę, że sprawcą musi być osoba stamtąd, która znała dobrze to miejsce – relacjonuje ekspert.
Profilerzy odwiedzili miejscowość, w której doszło tej przerażającej tragedii. Tam między innymi rozmawiali z mieszkańcami, sąsiadami i rodziną.
– Rozmawialiśmy z wytypowanymi osobami. Niektóre zwróciły naszą uwagę, ze względu na zeznania z 1989 roku. Jeden mężczyzna dziwnie się zachowywał, więc zaczęliśmy się na nim skupiać. Podchwycili to także policjanci z Archiwum X. Ostateczne działania śledczych doprowadziły do tego, że jego sprawa trafiła do sądu – mówi profiler.
Skazany mężczyzna w chwili zdarzenia miał 13 lat i był sąsiadem rodzeństwa.
Jan Gołębiowski zauważa, że trudno jest określić skuteczność pracy profilera. Nie prowadzone są usystematyzowane statystyki oraz analizy, która z wersji ostatecznie doprowadziła do ujęcia przestępcy. Ale zawsze jest to praca zespołowa: śledczych, prokuratora, techników kryminalistyki, medyków sądowych i profilera.
Niemniej, jak wskazuje prokurator Beata Zielińska-Janaszek, szefowa Prokuratury Rejonowej Kielce-Wschód, Jan Gołębiowski niejednokrotnie pracując nad opinią dysponował tylko poszlakami. Pomimo tego, trafnie formułował wnioski, które śledczych doprowadziły do sprawcy.
Obecnie w Polsce pracuje około 20 profilerów.
Na zdjęciu: Jan Gołębiowski – psycholog kryminalny, biegły sądowy, wykładowca psychologii kryminalnej na Uniwersytecie SWPS, autor pierwszej w Polsce monografii na temat profilowania kryminalnego / Fot. archiwum prywatne