Jacek Bil z Wólki Bodzechowskiej w powiecie ostrowickim prowadzi stawy rybny z łowiskiem, zajmuje się także wędzeniem ryb, prowadzi również ich małą przetwórnię.
– Kilka lat temu kupiłem staw pokopalniany, który przekształciłem w łowisko. Mam wszystkie ryby, które powinny zasiedlać staw poza trocią jeziorową. Stworzony został taki ekosystem, aby przypominał naturalne środowisko, ryby w niewielkim stopniu są dokarmiane, wymagają tego najczęściej jesiotry, które dostają zboże, a nie sztuczne granulaty.
Ryby są wędzone i marynowane.
– Ryby można wędzić na dwa sposoby, to wędzenie na ciepło i na zimno. Różnica polega na temperaturze, w jakiej wędzi się ryby i czasie prowadzenia tego procesu. Ja się zajmuję wędzeniem na ciepło, a to głównie ze względu na cenę gotowego wyrobu, bo ryby wędzone na zimno są znacznie droższe i w naszej okolicy trudno byłoby je sprzedać. Solankę i mieszankę przypraw, w których są marynowane przygotowuję sam, jej skład to moja tajemnica. Jednak wszystko jest ekologiczne, nie używam żadnych sztucznych dodatków.
Wędzenie odbywa się raz lub dwa razy w miesiącu. Najwięcej pracy jest przed Bożym Narodzeniem, bo wędzonych ryb nie da się przechować. Ryby można także zjeść na miejscu.
Z czasem właściciel planuje rozszerzenie działalności o agroturystykę. Jak szacuje Jacek Bil – 20 proc. klientów to mieszkańcy najbliższej okolicy, reszta przyjeżdża z całej Polski.
Ceny wędzonych ryb zamykają się w przedziale od 30 do 100 zł, najtańsza jest makrela, najdroższy halibut, a absolutnym królem zarówno stołu jak i ceny jest węgorz. Ryba ta wymaga długiej obróbki, więc jego cena znacznie przekracza 200 zł za kilogram i jest przygotowywana tylko na specjalne zamówienie.