– To co dzieje się za naszą wschodnią granicą budzi niepokój nie tylko nas, ale całego świata – stwierdził wojewoda świętokrzyski Zbigniew Koniusz komentując sytuację na Ukrainie.
Jak dodał gość Radia Kielce, przez wiele lat kraje Europy myślały, że jesteśmy cywilizacją na tyle rozwiniętą, że wszystkie spory międzynarodowe będą rozwiązywane na drodze dialogu i poszanowania. Okazuje się jednak, że niektórzy nie wyzbyli się agresji i zostaliśmy niemile zaskoczeni tym, co się dzieje.
Wojewoda przypomniał, że konflikt na wschodzie trwa od wielu lat, ale jak się okazuje może eskalować w stronę nieprzewidywalną. Nikt nie wie, co zamierza Putin. Czy chce anektować cały kraj, czy część Ukrainy i czy ten konflikt może rozlać się dalej.
– To wszystko budzi wielki niepokój i trzeba mieć nadzieję, że mediacje polityczne wezmą górę nad czystym i barbarzyńskim rozlewem krwi.
Zbigniew Koniusz pytany, czy w naszym regionie czynione są przygotowania do przyjęcia ewentualnych uchodźców potwierdził, że samorządy zostały poproszone o przegląd potencjalnych miejsc. Dodał, że odpowiedzi na tego typu pytania mają pokazać potencjał, który można wykorzystać. Na podobne pytania samorządowcy odpowiadali przy okazji pandemii COVID-19 i możliwości zorganizowania miejsc izolacji czy kwarantanny.
– Teraz pozostaje sprawa obrobienia tych danych. Do czego będą wykorzystane? Nie umiem obecnie powiedzieć. Jeżeli jednak zajdzie taka potrzeba będziemy w stanie tę pomoc szeroko udzielić naszym przyjaciołom zza wschodniej granicy – dodał wojewoda.
Jak już informowaliśmy, pod koniec tygodnia wojewoda podejmie decyzje dotyczące ilości tzw. łóżek covidowych w świętokrzyskich szpitalach. Jak stwierdził, w tej sprawie trzeba być bardzo ostrożnym.
– Mamy zajętych około 800 miejsc. To bardzo dużo. Jeżeli w ciągu najbliższych dni liczba chorych będzie się znacząco zmniejszać wówczas będziemy także redukować bazę w szpitalach.
Jak jednak zaznaczył wojewoda, nie będzie to gwałtowny proces.
– Raczej będziemy redukować liczbę miejsc na poszczególnych oddziałach, niż podejmować decyzje w sprawie całej placówki. Musimy na razie zachować bezpieczny bufor. Gdy liczba hospitalizowanych spadnie do 100-150 pacjentów dopiero wówczas będziemy mogli powiedzieć, że wygraliśmy bitwę, a być może i całą wojnę z covidem.