10 lutego 1940 roku miała miejsce pierwsza deportacja Polaków z kresów wschodnich na Sybir. O tragedii setek tysięcy osób przypomną obchody, które odbędą się dziś (10 lutego) w Kielcach.
Na godzinę 11.00 zaplanowano złożenie wiązanek i zapalenia zniczy przy symbolicznym pomniku, poświęconym Polakom zesłanym i wywożonym na Syberię. Znajduje się on na Cmentarzu Starym w Kielcach. Stąd uczestnicy przejdą przed pomnik katyński. Organizatorem spotkania jest Związek Sybiraków.
Cztery deportacje
Dr Marek Maciągowski, dyrektor Ośrodka Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej na Wzgórzu Zamkowym w Kielcach przypomina, że pierwsza deportacja, która rozpoczęła się 10 lutego 1940 roku dotyczyła Polaków, którzy mieszkali na ziemiach zajętych przez Sowietów we wrześniu 1939 roku.
– Rosjanie w czterech wielkich deportacjach postanowili wysiedlić z tych ziem wszystkich tych ludzi, którzy czuli się bardzo mocno związani z Polską, którzy byli ostoją polskości, na ziemiach, na których Rosjanie chcieli wprowadzać swoje porządki – wyjaśnia i dodaje: – Ta pierwsza deportacja objęła, jak podają historycy, około 140 tys. osób. Były to rodziny wojskowych, urzędników, inteligencji. Głównie kobiety i dzieci.
Akcja była przeprowadzana bardzo szybko.
– W ciągu jednej nocy ludzi zapakowano w bydlęce wagony – mówi dr Marek Maciągowski.
– Pozwolono im zabrać rzeczy najbardziej przydatne, najpotrzebniejsze, mieszczące się w jednym kufrze. Potem przez kilka, czasami kilkanaście dni wieziono ich na daleką Syberię, do bardzo odległych wsi, w tajdze, gdzie większość musiała pracować przy wyrębie drzewa. Jedyną zapłatą za tę ciężką pracę była bardzo licha strawa: czarny chleb, miska zupy.
Nieludzkie warunki
Polacy na Syberii musieli się zmierzyć z nieludzkimi warunkami.
– Bolączki były różne: wielkie mrozy, roztopy, gryzące komary, przed którymi nie było obrony, trudna sytuacja lokalowa: domy pozbawione szyb czy z niedomykającymi się oknami. Wiele osób zginęło z głodu, z wycieńczenia, z powodu złych warunków sanitarnych. Wielu nie udało się nigdy wrócić do Polski – podkreśla dr Marek Maciągowski.
Historyk wyjaśnia, że później odbyły się jeszcze trzy wywózki: dwie kolejne w 1940 roku i jedna w 1941 roku.
– Na pewno wywieziono ponad 300 tys. Polaków, choć te liczby są właściwie nie do określenia, bo nawet niektóre źródła podają, że to było 600-700 tys. osób, które musiały spędzić w tych ekstremalnych warunkach kilka czy kilkanaście lat – zaznacza.
Trudy życia na Syberii pokazuje wystawa, która zostanie otwarta w czwartek, 10 lutego, o godzinie 14, w galerii „Za kratami” w Ośrodku Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej. Autorem pokazanych na niej prac jest Otto Grynkiewicz.
Tragedia zamknięta w obrazach
Artysta urodził się w Grodnie w 1931 roku. Jako rodzina zawodowego podoficera, razem z matką i siostrą był deportowany na Syberię, skąd wrócił w 1946 roku. Po wielu zmianach miejsca zamieszkania osiedlił się w Sędziszowie. Jest członkiem Związku Sybiraków.
Te obrazy z trudnego dzieciństwa spędzonego na Syberii zostały w nim na zawsze i jako człowiek uzdolniony m.in. plastycznie, przeniósł je na płótno. Tak powstały prace, z których 20, po jednej z wystaw, artysta przekazał do Muzeum Historii Kielc.
– Pokazujemy je po 11 latach – mówi dr Marek Maciągowski.
– Postanowiliśmy je teraz przypomnieć, bo są to obrazy przerażające. To są obrazy, w których zawarty jest cały świat tego olbrzymiego nieszczęścia rodzin, tej pustki, głodu, tej troski matki o swoje dzieci, gdzie najcenniejsze są pamiątki zachowane z Polski, jakiś święty obrazek. Jednocześnie są to to takie obrazy, które zostały w pamięci artysty, o których mówił, że się ich nie da zapomnieć – zaznacza.
Dyrektor OMPIO zachęca, by przyjść i zobaczyć wystawę.
– Przypomina o losie tych, którzy musieli zamieszkać na Syberii, z których wielu zostało tam już na zawsze, a ci którzy wrócili, wrócili w nieznane warunki, ale do Polski – zaznacza.