„Pion drzewa, poziom horyzontu” – po taką nazwą kryje się nowa wystawa w Galerii Współczesnej Sztuki Sakralnej „Dom Praczki” w Kielcach. Prezentuje twórczość Henryka Musiałowicza.
Jak wyjaśnia Olga Grabiwoda, kurator galerii, ekspozycja obejmuje prace, które powstały w latach 90. w pracowni artysty w Cieńszy na Kurpiach.
– Przez niemal 25 lat tworzył obiekty sakralne, czyli słupy, totemy, które były swoistymi drogowskazami na jego drodze, bo tak długo tworząc, jednocześnie cały czas poszukiwał, czyli był w drodze ku osiągnięciu jakiejś niewyrażalnej pełni, prawdy. Wyraźnie widać w tych pracach rzeźbiarskich, rytualnych w formie, że jednak to w naturze jest odpowiedź, że natura nas wzbogaca, inspiruje ku dobru, prawdzie, a zło bierze się z niezrozumienia, niesłyszenia natury, niesłyszenia Ziemi – tłumaczy.
Przesłanie dla odbiorców
Olga Grabiwoda dodaje, że w tych symbolicznych pracach znajduje się nauka, jaką artysta zostawił odbiorcom jego twórczości.
– Można powiedzieć, że zostawił nam przesłanie, żeby każdy dla siebie znalazł taki punkt przecięcia między pionem drzewa czyli tym dążeniem do sacrum, wzniosłością, a poziomem horyzontu, czyli codziennością, ziemią, z której wyrastamy. I o tym właśnie jest ta wystawa – zaznacza.
Henryk Musiałowicz urodził się w 1914 roku, a zmarł w 2015 roku, w wieku 101 lat. Jak mówi jego córka, Jolanta, pracował niemal do samego końca. Początkowo głównie malował. Studiował w poznańskiej Państwowej Szkole Sztuk Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego na specjalizacji malarstwo dekoracyjne i witraż, a w 1937 r. został studentem Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Przeżycia wojenne wpłynęły na jego twórczość, a nawet, jak zaznacza córka, na całe życie.
– Jako młody człowiek, przed wojną, mieszkał z grupą przyjaciół, studentów ASP, u podnóża kościoła Najświętszej Marii Panny w Warszawie, na Starówce. I na początku wojny oni wszyscy zginęli. On jeden przeżył. Całe życie mówił, że z jakiegoś powodu on został, i że jest winien im, tym jego przyjaciołom to, żeby przypominać o wartościach, które są najważniejsze. Temu poświęcił całe swoje twórcze życie – wyjaśnia.
W latach 60. XX wieku artysta zdobył uznanie w kraju i za granicą.
„Niewiarygodny jest to spektakl”
Od połowy lat 80. coraz chętniej wracał do Cieńczy – miejscowości położonej na Kurpiach, gdzie powstała jego letnia pracowania. Zaczął tworzyć pierwsze formy trójwymiarowe – instalacje nazwane Słupami.
Był zafascynowany przyrodą i naturą, co także wpłynęło na jego twórczość. W otaczającym świecie dostrzegał ogromną wartość. W jednej ze swoich prac pisał: „Nie dzielmy świata na sacrum i profanum, bo świętość powstaje na glebie przyziemności, jako wieczna tęsknota do duchowej doskonałości”.
Jolanta Musiałowicz wspomina, że ojciec codziennie, na nowo potrafił się zachwycać otaczającym go światem.
– Tata, jak wstawał, to pierwszą rzeczą, którą robił, to wychodził w pole, do ogrodu, w zielone. Obchodził po kolei różne zakątki. Potem pracował, a dzień kończył siedząc na werandzie i patrząc na zachód słońca. Codziennie mówił to samo: patrzcie, patrzcie, jaki niewiarygodny jest to spektakl – opowiada.
Tę fascynację naturą starały się odtworzyć twórczynie wystawy w „Domu Praczki” – Olga Grabiwoda i Agnieszka Orłowska. Widz najpierw spotyka las słupów, pośród których musi sobie znaleźć własną drogę, a swoją wędrówkę kończy na symbolicznym polu z chorągwiami.
Jak czytamy w albumie do wystawy: sztandary to jedna z najbardziej ekspresyjnych i dramatycznych form, jakie tworzył artysta. Umieszczone w naturalnej przestrzeni, poddane ruchom wiatru, przywołują odniesienia do tradycji chorągwi. Chorągwie symbolizują suwerenność i niezależność, a jednocześnie określają tożsamość tych, którzy pod tym znakiem występują.
Oko w oko z twórcą
Aranżację wystawy chwali córka artysty, podkreślając że ojciec byłby nią zachwycony.
– To jest dokładnie tak, jak to chciałby zobaczyć mój ojciec. W galerii pracowni w Cieńszy słupy też stały blisko siebie, w związku z tym one rozmawiały ze sobą i to samo jest tu – zaznacza.
Wystawie towarzyszy prezentacja fotograficznych portretów artysty, wykonanych przez Macieja Cieślaka w pracowni w Cieńszy na Kurpiach.