Ryszard Biskup przygląda się twórczości ludowej. Stara się odkryć co też muza podpowiada ludowym twórcom. Dzisiaj pod lupą redaktora „Nie ma lekko moi mili” w wykonaniu kapeli Stefana Wyczyńskiego z Lubczy.
Za oknem szaro buro, plucha i wieje jak to zwykle w kieleckim. Nuda piekielna, siąpi deszcz, od czasu do czasu sypnie kurniawa śniegiem. Wyć się z nudy chce, bo co by tu robić, jak nie ma akurat co robić. Ludowy śpiewak siedzi na przyzbie, otulony w wytarty kożuch, międli w ustach obsadkę, spogląda w ponure, sine niebo. Kombinuje co by tu, ten tego i owego wymyślić, na papier, który jak wiadomo jest cierpliwy i wszystko przyjmie, przelać co mu tam akurat w duszy gra. Jak tak zimno i wszędzie daleko, to o czym kopnięty przez Pegaza rymopis wiejski marzy? A o lecie, o słońcu, plaży, piasku i kobitach, które rozebrane do rosołu latają od wydmy do wydmy, od wody na plaże i potem jeszcze raz nazad do Bałtyku, marzy.
Jak tam nasz twórca przymknie na moment choćby swoje znużone ślepia, to już w wyobraźni widzi cały ten obcy, taki odległy od świętokrzyskiego świat. Morze, szum fali, gorączkowy gwar letników. Rym i rytm wówczas natychmiast puka do wyobraźni, kiełkuje w głowie i wszystko się raz dwa układa w zgrabne wersy. Urlop, słońce, plaża – ciężko wzdycha nasz bohater. Marzenia tańczą w wybijanym w rytm walczyka korowodzie. Bo i czego w słotny, zimowy dzień więcej potrzeba? Gdy leniwe słoneczko całuje promykami po czole, policzkach i gdzie tam jeszcze akurat chce. Ale, ale, ale… wale nie ma tak dobrze jakby się wszystkim wydawać mogło. Bo nie ma lekko moi, mili, nie ma…
Oto nasz śpiewak przytomnie zauważa, że urzędnicy, którzy siedzą za swoimi biurkami tylko po to by narodowi robić wbrew i na przekór, już kombinują jak by tu chłopu dokuczyć. To i nasz podmiot liryczny delegacje nad morze, owszem, otrzymał, ale z terminem realizacji w lutym! Znaczy w zimie!!! Dokładnie – w połowie najkrótszego w roku miesiąca. Gdzie dni – jak wie każdy – krótkie jak powrósło, szare, bure, nijakie. Dokładnie takie same jak w domu! No nie ma, kurdele bele, nie ma lekko!
Łamie się więc poecie rym, ginie fraza, ucieka sens całej lirycznej wypowiedzi. Toteż ni z gruchy ni z pietruchy, Stefek Wyczyński wyżala się publiczności, że nie tylko świeci za przeproszeniem golizną, ale ze sromoty opadają mu portki po same kolana. Coś mi się wydaje, że poeta znowu nigdzie z Lubczy nie wyjechał. Ino u siebie, w domu gdzie zawsze jest przecie najlepiej, pozostał. Co tu po próżnicy gadać? Nie ma lekko, moi mili. Gdzież tam znowu – nie ma…
POSŁUCHAJ FELIETONU RYSZARDA BISKUPA:
„Nie ma lekko moi mili” – wyk. kapela Stefana Wyczyńskiego z Lubczy
Na urlopy wyjeżdżają wszyscy gdzie popadnie, tu do słońca wznoszą modły, by świeciło ładnie!
Nie ma lekko moi mili, nie ma lekko, nie ma!
Ja w Sopocie tylko mogę szaleć na całego, no to dali mnie nad morze w połowie lutego!
Nie ma lekko moi mili, nie ma lekko, nie ma!
Oczy sobie wypatruje i jak źrebak brykam, tyle ładnych dziewczyn w koło, że aż serce pika
Nie ma lekko moi mili, nie ma lekko, nie ma!
Straszna klęska przeszła w marcu poprzez nasze gminy, odwołano trzy wesela oraz huczne chrzciny!
Nie ma lekko moi mili, nie ma lekko, nie ma!
A to wszystko z tego względu panowie szanowni, bo zrobiła się awaria w Jankowej bimbrowni!
Nie ma lekko moi mili, nie ma lekko, nie ma!
Skromnie się ubierał Polak przed wielu wiekami i nie świecił przed damami gołymi nogami!
Nie ma lekko moi mili, nie ma lekko, nie ma!
A to jest już taka dola tego rodu Polan, bo nam znów reformy spadły aż do samych kolan!