Utworzoną w Kielcach „zamkniętą dzielnicę” odwiedzali często niemieccy oficerowie. Wizytom towarzyszyło szczucie Żydów psami, bicie przechodniów oraz grabieże. Perfidny plan przewidywał także odcięcie osadzonych od żywności.
Okupanci zdawali sobie jednak sprawę, że do kontroli nad tysiącami osadzonych w zamkniętej dzielnicy potrzeba wielu ludzi. Aby nie angażować zbytnio własnych sił, już w kwietniu 1940 roku powołali policję żydowską, znaną jako Służba Porządkowa. W jej szeregach znajdowało się początkowo 20 osób. W maju 1941 r. było to już 85 osób, a na początku 1942 roku 120. Funkcję komendanta pełnił Mordka Sindler, natomiast jego zastępcą był łodzianin Gustaw Szpiegiel.
Sytuacja osadzonych w getcie pogorszyła się z chwilą zakazania opuszczania dzielnicy. Zaczęły się coraz większe problemy z dostarczaniem żywności. Za pokątną sprzedaż żywności od momentu zamknięcia getta do końca 1941 roku ukarano 68 Żydów grzywnami wynoszącymi od 25 zł do 2 tys. zł.
W celu dalszego zastraszenia osadzonych i zwalczania handlu Niemcy rozstrzelali czterech policjantów, którzy tolerowali szmugiel, a w lutym 1942 r. za wyjście poza teren dzielnicy skazano na śmierć i wykonano także wyroki na pięciu Żydach.
Mimo to, wyprawy po żywność były codziennością, a wraz z nimi rosła liczba zabitych przez Niemców. Wiosną 1942 r. Mathias Rumpel zastrzelił dwie żydowskie dziewczynki (w wieku 10 i 14 lat), które przewoziły żywność koleją. Latem za wyjście z getta na ul. Stolarskiej zginął czteroletni chłopiec – niemiecki żandarm, który go zatrzymał, roztrzaskał jego głowę o mur. Śmierć ponieśli również Żydzi, którzy przy ul. Pocieszka oderwali z płotu deskę, aby udać się po ziemniaki. Jadwiga Piękosiowa zeznała później, że „szesnastoletnia Żydówka jedynie wychyliła głowę poza ogrodzenie i za to została zastrzelona”.
Jak wyglądała sytuacja w kieleckim getcie? Przypomina o tym Radio Kielce w najnowszym odcinku słuchowiska „Akcja Reinhardt. Cel: Świętokrzyskie”.