Dwie siostry z powiatu włoszczowskiego oswoiły najdziksze z jeleniowatych, czyli daniele i prowadzą unikatowe gospodarstwo agroturystyczne odwiedzane przez gości z całej Polski.
Stado danieli wypasa się tuż przy domu, dzięki czemu goście z jadalni mają widok na piękne i dzikie zwierzęta.
Ewelina Barczyńska, jedna z właścicielek Gospodarstwa Ekologiczno-Agroturystycznego „Danielówka” w Ciemiętnikach wyjaśnia, że dostały z siostrą gospodarstwo w spadku po tacie. Nie chciały jednak hodować krów i byków, wolały dzikie daniele.
– Są to zwierzęta, które nie wymagają nieustannej obsługi. Raz dziennie dajemy im paszę treściwą. Potrzebują jedynie dostępu do siana, wody i użytków zielonych. I żyją sobie same – wyjaśnia.
Zwierzęta w „Danielówce” nie są jednak pozostawione samym sobie. Są przyzwyczajone do obecności turystów, którzy wieczorami razem z właścicielkami je karmią.
– Karmimy je zbożem i resztkami z kuchni np. obierkami z marchewki czy ziemniaków. Można wejść do zagrody i pokarmić je z ręki, co jest dużą atrakcją zarówno dla dzieci jak i dorosłych – dodaje właścicielka.
Daniele na pierwszy rzut oka mogą być mylone z jeleniami, jednak, jak dodaje właścicielka, zwierzęta te różnią się rozmiarem i umaszczeniem – daniele są mniejsze i jaśniejsze.
– Daniele najbardziej z jeleniowatych mają wyostrzony gen dzikości, czyli są wrażliwe na ruch i płoszą się, gdy zbyt agresywnie się poruszymy. Nie uciekają tylko te, które naprawdę są oswojone, czyli obecnie Heniek, pan i władca stada i Barbara, licówka, przewodniczka stada – opowiada Ewelina Barczyńska.
Daniele i jelenie mają też inny okres godowy. U danieli nazywamy gody bekowiskiem, a u jeleni jest to rykowisko. Ewelina Barczyńska zastrzega, że w okresie godowym jeleni nie mogą odwiedzać turyści ze względów bezpieczeństwa.
Wyrośnięte daniele sprzedawane są do krajów skandynawskich, gdzie trafiają na stoły. Z kolei w „Danielówce” na stołach królują tradycyjne świętokrzyskie potrawy np. zalewajka i prazoki.